Mam jakieś dziwne szczęście do facetów, którzy są w związku, ale pragną akurat mnie. Nie wiem, z czego wynika ten mechanizm. Może to moja wina, bo w towarzystwie zajętego faceta czuję się swobodniej, wychodząc z założenia, że nie trzeba się starać? Tylko że ja nawet z nimi nie flirtuję. Słowo. (Chyba ;)) Szczerze brzydzę się zdradą - a już kolejny raz robię za tą złą, przez którą do tej zdrady dojść potencjalnie może. Oczywiście NIE MOŻE, ponieważ JA do niej nie dopuszczam. Lecz gdyby mi coś odbiło, to facet nie miałby oporów. Gdy sobie pomyślę, że mogłabym być tą zdradzaną kobietą, to mam dreszcze. Dlaczego ludzie są tacy słabi? Tkwią w jakichś chorych relacjach, zamiast albo je zakończyć, albo powalczyć, żeby było dobrze. Nie rozumiem. Jeszcze gdyby to były związki połączone dziećmi, kredytem itd. Albo toksyczne układy z dręczeniem psychicznym i fizycznym, które wbrew pozorom są niestety bardzo trwałe. Ale to jest najczęściej tylko "chodzenie".
Facet się napił i wylazło z niego wszystko, co odkładało się latami. Że jest samotny, że ma problemy rodzinne, z kasą, a potem że ze swoją dziewczyną nie ma o czym rozmawiać (a są razem TRZY LATA! Cholera, a myślałam, że Zagadkowy miał długi przewód myślowy, gdy zrozumiał po roku, że mnie nigdy nie kochał. Jak widać zawsze może być gorzej :D), że zawsze zazdrościł mnie mojemu eks, przez którego się znamy, w ogóle się kleił... Ja pierdolę. Przysięgam, że miałam paraliż. Mnie takie sytuacje autentycznie blokują, to rodzaj blokady, w której całe moje ciało chce uciekać, ale nie może, więc zapadam na jakąś nieznaną odmianę klaustrofobii. Jak ja się strasznie czułam na tym spotkaniu! Najgorsze, że lubię z nim rozmawiać, znamy się długo i naprawdę nie wiem, co z tym zrobić. On faktycznie zawsze rzucał ku mnie jakieś subtelne aluzje i jakoś zawsze mi się wydawało, że tak z tą dziewczyną jest bo jest, ale uznałam, że to nie moja sprawa. Widywaliśmy się bez niej, bo jest z innego miasta, chociaż setki razy mówiłam, że chciałabym ją poznać. A ona jest ponoć o mnie wściekle zazdrosna, chociaż ja przecież nic nie zrobiłam. Tzn. zrobiłam, istnieję w jego życiu. No i tak kurwa widzicie, dosięgła mnie jakaś brazylijska telenowela.
Żeby było zabawniej, aktualnie podrywa mnie jeszcze kolega, który mieszka w UK i którego znam za sporawą JeyZ wyłącznie z Facebooka :D Oto romanse naszych czasów!
Jestem ciekawa, co będzie dalej. Takie historie lubią się nawarstwiać stadami, zwłaszcza gdy człowiek zupełnie nie ma do nich głowy.
Chociaż (i tu wyjdzie ze mnie samolubna zołza) są to jednak historie zdecydowanie służące mojemu ego ;D
Aczkolwiek nie ma nic lepszego niż poczucie zadowolenia z własnej wiedzy. Co jakiś czas chodzimy całą ekipą na Pub Quiz. Polega to na tym, że zbierają się grupy (liczba uczestników dowolna), każdy uczestnik wpłaca ze dwa zł, po czym prowadzący w kilku rundach zadaje pytania z różnych kategorii, niektóre też multimedialne, trudne w pytę, i oczywiście drużyna z największą ilością punktów wygrywa nagrodę, którą ufundowała wcześniejsza składka od każdego uczestnika. Fantastyczna zabawa, chociaż niektórzy traktują to już jako zarobek, zbierają się ekipy, w której każdy jest specem od jednej branży i tak wygrywają. Ale my to traktujemy jako spotkanie towarzyskie, tym ciekawsze, że jest to również okazja do wytężenia (przy wtórze śmiechu) szarych komórek. I muszę się pochwalić, że podczas ostatniego miałam dość dużo do powiedzenia :D W muzyce wiedziałam prawie wszystko, a była to wbrew pozorom ciężka konkurencja - pokazywali teledyski przeróbek piosenek i trzeba było odgadnąć pierwotnego wykonawcę. Niektóre przeróbki były wręcz kosmiczne! Najbardziej dumna jednak jestem z ratowania ekipy w kategorii Malarstwo. Zawsze czułam się w niej totalnym laikiem, zwłaszcza przy moim tacie i siostrze, ale okazało się, że nie jest tak źle, gdy prócz Van Gogha czy Tycjana odgadłam jeszcze Bruegla i Boscha, o których moi towarzysze nie mieli pojęcia :D Zresztą muszę przyznać, że im jestem starsza, tym bardziej pociąga mnie malarstwo. Jaka szkoda, że sama nawet czajnika nie potrafię dobrze namalować ;)
Po pracy w kurierowni i poznaniu całej masy historii o związkach przechodzonych, związkach "jest, bo jest", związkach, w których ledwo ona wyjeżdża na chwilę za granicę, a on - niczym pies spuszczony z łańcucha - goni się po klubach jak poparzony jestem pewna, że otacza mnie/nas masa kruchych, bylejakich związków. Takich, gdzie jedna strona jest słabym ogniwem, któremu nie trzeba wiele, żeby pofrunąć w bok. Jak się trafi okazja, to poleci, a jak nie - zostanie w swojej strefie komfortu, z braku laku, przy starej, dobrze znanej dupie. Sporo z tych związków się ostatnio pożeniło, z tego co widzę na fejsiku. Smutno mi się na nie patrzy ze świadomością, że ona się cieszy, a on... Bo trzeba było, bo najwyższy czas, bo wierciła dziurę w brzuchu, bo nie trafiła się lepsza. No i zawsze lepiej rachunki dzielić na dwoje, a nie bulić samemu.
OdpowiedzUsuńStrasznie smutne to jest... Wolę być sama niż godzić się na taką bylejakość. Fizycznie nie umiem tego znieść. Ma być dobrze, a nie tylko być!
UsuńPowiem Ci, że czasem można być dość nieświadomą sygnału, jaki się wysyła tej drugiej stronie, tutaj akurat facetowi. Ja się ostatnio czegoś dowiedziałam na zjeździe w tej materii o sobie i naprawdę byłam mocno zadziwiona. Tak więc... przydaje się takie kompetentne lustro z ludzi, żeby powiedzieli co i jak :)
OdpowiedzUsuńSygnały czy nie, chodzi o uczciwość. Poflirtować nie jest grzechem, ale bycie w związku, gdy się kogoś nie kocha, już tak. No chyba że obie strony się na to godzą, ale w tym przypadku raczej tak nie jest. Nawet gdyby mi się podobał, taka kolejność by mi nie odpowiadała. Kończy się jedno, zaczyna drugie, a nie tak z wentylem bezpieczeństwa...
Usuńjuż wiem skąd te emocje u mnie w komentarzu heh.., co do zdrady, wiesz jakie mam zdanie, każdy ma wolną wolę. znam ból klejenie sie tych, co nie powinni. do bredni o nieszczęsliwych związkach.., znam to bardzo dobrze, ironia;) gratuluję inteligencji i wiedzy to imponuje mi zawsze;)
OdpowiedzUsuńA nie, emocje były poza tym, ta sytuacja wydarzyła się dopiero co. To jest moje zdanie od zarania dziejów, więc akurat osobiste doświadczenia nie mają znaczenia ;) Wolna wola, no jasne, ale wolna wola nie usprawiedliwia robienia komuś świadomie krzywdy.
UsuńI znowu wyszło to nasze mentalne pokrewieństwo, coś niesamowitego:
OdpowiedzUsuń1. "Poczucie zadowolenia z własnej wiedzy" - dawno, dawno temu, podczas jednej z imprez zaczęliśmy grać w kalambury, głownie w odgadywanie jakiś tytułów filmów, powiedzeń itp. Ja znałem tą grę głownie z TV. Ale chyba nie było ze mną tak źle, skoro w pewnym momencie grupy zaczęły się kłócić... o mnie, do kogo mam przejść ;) Nie powiem, mile to połechtało moją próżność ;)
2. Malarstwo - moja pięta Achillesowa i niespełniona chęć poszerzenia wiedzy. Już kilka lat temu oglądałem albumy z malarstwem, ale zakupić nie zdążyłem. Dobrze, że mi o tym przypomniałaś!
A tak ogólnie to NIP, REGON, CEIDG, księgowa, konto firmowe, pieczątki, wizytówki, umowy, zakupy, zlecenia, nowe auto, czasu brak... Ale o Twoich urodzinach pamiętam! Jeszcze ;)
:*****
Powinieneś grać i zarabiać grubą kasę w teleturniejach, podobnie mój tata powinien ;)
UsuńO, to również i moja bolączka, ale będę się starała podciągać z tego tematu, bo zaczął mnie coraz bardziej interesować. W tym roku byliśmy rodzinnie na wystawie impresjonistów, potem w Pałacu w Rogalinie, gdzie znajduje się galeria obrazów zebranych przez Raczyńskiego... Strasznie chciałabym wrócić do Drezna do obrazów w Zwingerze, który tak prędko musiałam przejść... Nie lubię oglądać obrazów w internecie! To tak niewiarygodnie spłaszcza odbiór, a przecież chodzi o tę niesamowitą kreskę, tę precyzję, w przypadku impresji o te ciapki, układające się w niewiarygodną całość...
Jej, ale się rozwijasz :D Własna firma sprawia, że człowiek zaczyna być specem od wszystkiego ;) Ale super, cieszę się, że ta zmiana Cię dosięgła. Teraz będzie już tylko lepiej!
Spoko, jeszcze chwilę pobędę młodsza ;)
:****
Oj, na teleturnieje chyba jestem trochę za słaby... A na razie zasyłam Ci :* w wigilię Twoich urodzin moja droga!
UsuńChyba żartujesz :D Dziękuję po raz kolejny, tym razem trzeźwy ;D
UsuńSto lat, sto lat niech żyje, żyje nam!!!!!
OdpowiedzUsuń:************
Dziękuję!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :**********
UsuńSto lat jeszcze raz! Głowa nie boli po wczorajszym ;)
UsuńO, i to jak :D
UsuńMyślę, że u naszej dzierlatki ;) bóle, migreny i inne niedyspozycje już ustąpiły? ;0
OdpowiedzUsuń:*
Tak. Ustąpiły w sobotę ;)
UsuńTo i tak dość szybko. To dobrze.
Usuń