20 czerwca 2017

Takie tam, że żyję

Dobra. Teraz naprawdę trzeba się poprawić z tym pisaniem, tak bardzo mi tego brakuje. Chociaż będzie trudno, bo gorąco jest, czasu jeszcze mniej niż zimą, na środku salonu (uhu, jak to dumnie brzmi, całe 16 metrów kwadratowych) mam wielką konstrukcję zagłówka do łóżka, którą wymyśliliśmy z rodzicami, oglądając Rodzinkę.pl, po czym zmodyfikowaliśmy do moich potrzeb, co polegało na tym, że całe jedno popołudnie spędziłam w Ikei, siadając na wszystkich możliwych łóżkach i dopasowując wysokość. Wymagało to ode mnie nie lada poświęcenia, albowiem o poranku byłam na cmentarzu, gdzie w pocie czoła wyszorowałam grób, podcięłam żywopłot i ułożyłam bukiety z lilii, w związku z czym niepostrzeżenie spiekłam sobie plecy na głęboki burgund i przy każdym dotyku miałam ochotę komuś przywalić, a co dopiero przy tarzaniu się po wyrach. Ale czego się nie robi dla efektu końcowego ;) 

Roślin nakupowałam, moje kaktusy z obłąkanym szałem radości przyjęły nowe miejsce zamieszkania (a raczej nowe doniczki i ziemię), jeden już zdążył zakwitnąć, drugi wypuszcza nieśmiały pączek, inne puszczają nowe odnogi w takim tempie, że chyba założę palmiarnię, na balkonie z poziomki uzbierałam już dwie miseczki owoców, które smakowały tak bardzo słońcem i lasem, że chyba zrobię jednak balkon w stylu leśnym, a nie, jak pierwotnie zamierzałam, kwiatowym. Chociaż na to akurat koncepcja mi się bardzo często zmienia. Ale na pewno chcę mieć jakieś warzywa. A mówiłam Wam o naszym osiedlowym ogródku społecznym? Działa, tfu tfu odpukać i na psa urok! Rosną sobie sałaty, truskawki, szczypiorki, szpinak, pomidorki, fasole, pietruszki, drzewka i krzewy owocowe, zioła (w tym mięta pomarańczowa i czekoladowa!), oraz całe połacie bratków! Mamy też mały kompostownik, tylko wody brakuje. Dzisiaj nosiłam z domu w konewce i wszystkich butelkach i termosach, jakie znalazłam w domu. W zamian trochę sobie skubnęłam tej rozkosznej zieleninki. Jak mi brakuje codzienności w roślinach, to nie macie pojęcia... Naprawdę moim nadrzędnym celem życiowym jest teraz przekopywać ogródek i sadzić. Chryste, dlaczego nie urodziłam się rosłym facetem??

Proszę, powiedzcie, że lato będzie gorące. Uwielbiam łazić po swoim mieszkaniu w samej bieliźnie, a do wyjścia na dwór wskakiwać po prostu w spódnicę i baletki. 

Chryste, ja nawet jeszcze nie napisałam o tych remontach dotychczasowych. Dobra, następny post będzie już sensowniejszy. Trzeba się ogarnąć. Zacząć regularnie ćwiczyć, właściwie się odżywiać i żyć bez poczucia, że tylko płaci się w kółko rachunki, bo tak prędko mija czas ;)