21 maja 2019

By znaleźć swój rytm

Świat jest taki piękny teraz. Feeria barw i obfitość zapachów uderzają i oszałamiają, i naprawdę trudno wybrać, co wygląda i pachnie lepiej! W pięknym miesiącu "urodziłam" to moje dziecko, zaprawdę... 

12 lat. I dużo, i mało, bo ten blog to taka część mnie, która w mojej percepcji jest jakby od zawsze. Ale ostatnio w ogóle czas upływa mi bardzo dziwnie, z jednej strony gna niczym ekspres w Japonii, a z drugiej po weekendzie czuję się, jakby minęły nie dwa dni, a miesiąc. Paradoks, acz wspaniały, ponieważ pierwszy raz od bardzo bardzo dawna jestem w stanie absolutnie się zrelaksować, zdystansować i zregenerować. A było już z tym źle, strasznie mnie zajechali w pracy, doszło do tego, że pokłóciłam się kolosalnie z szefem i oznajmiłam, że nie będę przychodzić do pracy w dni, w które on jest wpisany w grafik poradni jako przyjmujący lekarz :D Ale ostatecznie odniosłam moralne zwycięstwo, niejako zmuszając go, by przyznał mi rację, a podobno cała kadra lekarzy bardzo go przycisnęła, że musi przeorganizować pracę, bo inaczej tak przepracowana na pewno odejdę ;) Dobrze jest słyszeć takie rzeczy po niespełna roku w tym miejscu, choć wiem, że nie należy się tym karmić, ponieważ finalnie każdy dba tylko o własny zadek. 

Zastanawiam się tylko, czy ja naprawdę będę całe życie z czymś i o coś walczyć... Głównie o zasady i sprawiedliwość, bo to mnie zawsze dręczy najbardziej... Ciężko jest z takim charakterem. Ale wolę taki niż przesłodzony. W moim lokalnym markecie na kasie pracuje pani, która zawsze jest dla wszystkich klientów super przymilna, każdego zagaduje, wiecznie się uśmiecha i ogólnie mam ochotę ją zdzielić :) Jej zachowanie zawsze wydaje mi się aż infantylne. A infantylizm to coś, czego serdecznie nie znoszę, i to od dziecka!
Jakże jestem wdzięczna moim rodzicom, że od małego uczyli mnie poprawnego wysławiania się pełnymi zdaniami, bez jakiegoś głupawego zmiękczania wszystkiego, ciumkania i ciućkania!
Na szczęście moje dziecię od początku potrafi się ładnie (chyba) wypowiedzieć :D 

Wczoraj przeczytałam swój pierwszy wpis z 2007 roku i zasadniczo nadal nic się od tamtego czasu nie zmieniło, oprócz tego, że przybyło doświadczeń, no i chyba nie zasadzam aż tylu literówek i braku polskich znaków, ilu się wówczas spodziewałam. A i może ból istnienia jest ciut mniejszy - choć rok temu miałabym pewnie jeszcze całkowicie odmienne zdanie na ten temat :D Obecnie poza tym, że jestem istotą nieustannie walczącą (z pracą, z gołębiami, z palącymi sąsiadami, z kiblem, ze szkodnikami roślin, i co kto tam jeszcze chce, bo na pewno mnie to czeka) - wróciłam do szczerego zachwycania się światem. Co wiąże się bezpośrednio z zakupoholizmem - tak bowiem u mnie objawia się powrót do zdrowia.
Mogę z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, iż jestem uzależniona od kupowania roślin :D Już dostałam ten obrazek, na którym w kółku psychoterapeutycznym pacjenci przedstawiają swój przypadek tymi słowy: "Mam na imię X, nie kupiłam rośliny od dwóch dni...". To ja. Z tym, że dziś nawet tego nie powiem, ponieważ nabyłam wielki pachnący bukiet lewkonii - i nieważne, że na urodziny Mamy, wszak alkoholicy też raczej nie powinni kupować alkoholu na prezent, na wszelki wypadek :D Ale... nie zamieniłabym tego mojego nałogu na żaden inny ;) 

Co jeszcze u mnie? Byłam dwukrotnie w escape room, gram w planszówki, w sobotę tradycyjnie wzięłam udział w Nocy Muzeów. Znów jak pijane zające kursowałyśmy z siostrą między Archeologicznym i Narodowym. Tym razem posłuchałyśmy o tajemniczych Jaćwingach, o których pierwszy raz dowiedziałam się w dzieciństwie z książki "Pan Samochodzik i templariusze". Co ciekawe, te kilkadziesiąt lat temu Nienacki wspominał, że trwają prace badawcze mające na celu przybliżenie się do prawdy historycznej o tym plemieniu, lecz napotykają różne trudności z powodu nikłych źródeł piśmienniczych. Jak się okazuje, do tej pory nadal niezbyt wiele udało się ustalić! Prawdopodobnie również dlatego, iż nie jest to zbyt "chodliwy" temat, zaś potencjalne wykopaliska pozostają bardzo kosztowne. W głębi duszy jednak... chyba kibicuję Jaćwingom, by pozostali zagadkowi - budząc tym samym w nas, laikach z dziecięcą duszą, awanturniczą żyłkę i chęć przeżycia prawdziwej przygody - choćby i tylko w wyobraźni. Przewrotnie uważam za romantyczne, że w dzisiejszych pragmatycznych czasach ciągle nie wszystko da się odkryć, przeorać i naukowo objaśnić.