6 stycznia 2020

Wsiąść do pociągu byle jakiego....

Najwyraźniej w ostatnie popołudnie 2019 roku prowadziła mnie właśnie ta piosenka, albowiem istotnie wsiadłam do pociągu, który może i stał na dobrym peronie, lecz zapomniałam spojrzeć, czy zaiste jest to TEN pociąg. Ale po co się kogoś zapytać, nawet robiąc z siebie debila. Albo po co wysiąść i sprawdzić, nawet robiąc z siebie debila i w tym wypadku. Lepiej poczekać, aż może ruszy o właściwej godzinie, bo to na pewno oznacza, że jednak jedzie w dobrą stronę :D 

... na szczęście był to mimo wszystko TEN pociąg, natomiast pomyłkę zaliczyła Brasil, która wyszła po mnie na peron pociągu jadącego w przeciwną stronę :D 
Dalej było już tylko super, podylaliśmy sobie w domu z opaskami tęczowych jednorożców i w peruce, w której każdy z nas wyglądał jak bliski krewny Chewbacca, choć omal nie przegapiliśmy północy, z przeżarcia i bulwersacji określeniem "gołąpy" na gołębie w "Matura to bzdura", które to określenie natychmiast przyswoiłam jako szczęśliwa inaczej posiadaczka całkiem udomowionych dachowych zasrańców na moim balkonie. 
Na szczęście potem ożywił nas mój ulubieniec Tarzan Boy ( do posłuchania TU - i konia z rzędem temu, kto na początku zwrotki nie słyszy "dupa rozebrana") oraz oczywiście królujący ostatnio z nieznanej mi przyczyny we wszystkich mediach Zenek (vel Żenek). Mimo jednak najszczerszych chęci i starań nie zaszumiało mi w głowie ani na chwilę, za to wspólnymi siłami robiliśmy wszystko, co mogliśmy, żebym mojej Soplicy porzeczkowej nawet nie dopiła. Najpierw przy szczodrym toaście wylała mi się owa ze szklanki na kanapę i do laczka; zaś gdy już wszystko zostało uprzątnięte, a laczek wysychał, mąż Brasil najpierw potrącił tę samą szklankę z tymże samym płynem w środku, następnie szczęśliwie pochwycił ją i uratował przed katastrofą, po czym z tej radości zahaczył o nią kocem i upadła na podłogę, rozlewając zawartość po połowie pokoju plus tym razem już do obu laczków. Co ma wisieć, nie utonie, jak to mówią... 

Zresztą wszystkie znaki na niebie i ziemi pokazują, że nie mam w ogóle po co próbować się urżnąć. Na fb znalazłam taką głupkowatą zabawę - jest sobie plansza z literami w wierszach, które układają się w różne słowa, i pierwsze 3 wyrazy, które się dostrzeże, mają rzekomo zdefiniować cały 2020 rok. Moje oczy ujrzały: "inspirujący", "decydujący" oraz - nad czym wielce ubolewam - "trzeźwy" :/
I chuj... 
Ale w obliczu spodziewanej podwyżki cen alkoholu może i ma to jakiś sens. Postaram się więc skupić na pierwszych dwóch wyrazach; tym bardziej że w drugiej, analogicznej planszy, wyszło mi z kolei: " relaks", "frytki" i "lotto" :D Z uwagi zwłaszcza na to ostatnie (odpowiednio interpretowane) chętnie wierzę w taką przepowiednię :D (Choć nie wiem, jak na tę wróżbę zapatruje się np. Brasil, której oko wyłoniło słowo "wnuk" ;D)