Byłam na kręglach i się NIE WYKOPYRTŁAM! :D Mało tego, nieźle mi szło, chociaż chłopaki nie mogli wyjść z podziwu, jak przy tak nikłej prędkości moja kula w ogóle dociera do końca i cokolwiek zbija :D A zbijała, aczkolwiek jedną dziesiątkę policzyło mi przez przypadek, bo komuś przede mną coś tam się zblokowało i musiałam kulnąć, żeby odblokować, a wtedy mechanizm zgłupiał i zaliczył mi całość. Ale ta kula i tak szła w środek, więc by zbiła, jak babcię kocham! (to nic, że żadnej prawie nie znałam).
Bardzo mi się podobało, zwłaszcza że było to wyjście integracyjne z ludźmi z działu. Takie imprezy niesamowicie się przydają, zupełnie inaczej potem się współpracuje, zwłaszcza w sytuacji, gdy jest mnóstwo nowego narybku i na gruncie służbowym nie wiadomo, "z czym co się je".
A na dodatek te dwie godziny wyginania ciała skutkowały całodobowym napływem endorfin i zakwasami w jednym pośladku :D Słowo daję, poruszam się teraz jak pensjonariusz domu spokojnej starości, utykając i w wersji eleganckiej trzymając za biodro, w wersji domowej rozcierając dupsko z utyskiwaniem.
Tymczasem zrobiłam inwentaryzację letnich ciuchów. Z przykrością stwierdziłam, że mam ich w chuj :D I nie przysługuje mi choćby minimalna wymiana garderoby. Co właściwie jest bez znaczenia, ponieważ kilku rzeczy jeszcze nigdy nie miałam na sobie, czyli są jakby nowe. Ale wiecie, o co chodzi, sam fakt nabycia czegoś noweeeego no. Takie małe natręctwo. Not this time, baby.
W ogóle to był bardzo domowy dzień, gdyż potem postanowiłam zwęzić sobie sukienkę. Nie żebym schudła ;), ona zawsze była u góry jakaś bezkształtna (ryzyko zakupów w dziale dziecięcym). Zwężałam na trzy razy, właściwie można powiedzieć, że tylko zafastrygowałam (i to tak koślawo, że poza gabarytami ten dział dziecięcy zdecydowanie ma uzasadnienie), ale grunt, że jest tak, jak sobie założyłam. A przy okazji nabrałam odrobinę odrobin z odrobin koloru, ponieważ rzecz wykonywałam na balkonie, w pełnym słońcu i dla wygody w samych gatkach i staniku ;) Co chwilę latałam do lustra i przymierzałam, to po co się miałam ubierać, zresztą gorąco było. Taki urok 10 piętra :)
Później zaś poszłam samotnie do parku zwanego przez autochtonów laskiem, i napawałam się przyrodą. Zauważyłam, że ostatnio muszę się bardzo powstrzymywać, żeby nie trzepać miliona zdjęć, tylko zwyczajnie sobie pooglądać świat. Dziś było podobnie, przez co jakieś 5 minut zmarnowałam na złorzeczenie, że nie zabrałam aparatu, a TAK IDEALNIE PTASZEK USIADŁ NA GAŁĘZI PRZECIEŻ!
W związku z brakiem oprzyrządowania w dłoniach wymyśliłam rzecz jasna inną rozrywkę, czyli przypominanie sobie łacińskich nazw napotkanych roślin. Lazłam zatem laskiem, podpierając się Wikipedią, obmacywałam drzewa i mamrotałam po łacinie, co jakiś czas pokrzykując w zdumieniu, ponieważ, jak się okazuje, od końca moich studiów conieco się pozmieniało w systematyce i np. klony nie należą już do Aceraceae!
Przeciętny obserwator zapewne albo dokleił mi łatkę lokalnej nieszkodliwej wariatki, albo w lepszym wariancie uznał, że lekko niepoczytalna studentka uczy się do sesji ;)
A jutro, jeśli będzie pogoda, wraz z Lessy idziemy oglądać kwiatuszki. Kolejny już raz studenci porozrzucali przed operą dywany z kwiatów tulipanów. Aktualnie układają się one w śliczny wzór Poznańskich Koziołków (a przynajmniej układały przed burzą, która dzisiaj nas nawiedziła). Dodatkowo odbył się kolejny chrzest tulipana o imieniu słynnego poznańskiego przedsiębiorcy i działacza społecznego, Hipolita Cegielskiego. Zapewne porobię zdjęcia, ale raczej trudno mi będzie osiągnąć perspektywę dronu, zatem pooglądajcie sobie TU i TU :)
I fokle w telegraficznym skrócie - kwitną konwalie, moje najukochańsze obok fiołków, rozpoczął się sezon truskawkowo-pomidorowo-szparagowy, zakochałam się w kaszy gryczanej niepalonej, a nad Wartą można bez mandatu pić ALKOHOL! I życie od razu nabrało barw :D
A w głowie gra Amy Winehouse "Valerie" - TU.
Czyli jednak kręgle mogą być fajne :) Ktoś tu chyba ma naturalny talent ;)
OdpowiedzUsuńPoćwiczysz ten pośladek i następnym razem nie będzie zakwasów :P
Dobrze, że to już nie są czasy inkwizycji, bo wtedy takie baby co chodziły same po lesie i mamrotały do siebie w dziwnym języku były palone na stosie :P
Super wygląda taki dywan, ciekawe czy coś z tego zostało po burzy.
Mała rzecz a cieszy :D U nas można tylko po jednej stronie, tej nieuregulowanej :P
E nie, to raczej szczęście głupiego ;)
UsuńNo co Ty, wtedy wszyscy mówili po łacinie ;D Chociaż w sumie chyba wszyscy mężczyźni ;)
Ostatecznie nie dotarłam, ale chyba wytrzymały jakoś, chociaż to już nie było to...
U nas żadna nie jest uregulowana :D Ale do tej pory nie było można, tylko w końcu ktoś nie przyjął mandatu i od tego zaczęła się ta zmiana :D Jednak czasem warto iść pod prąd ;)
Ten Poznań jawi się coraz fajniej, na równi z Wrocławiem. Na pewno oba miasta chcę zwiedzić, ale kto jak to będzie w przyszłości i gdzie nas wichry losu zawieją na dłużej niż wycieczka. Byle nie do Łodzi, bo tam to się boję mieszkać ;)))
OdpowiedzUsuńTeż mam masę ciuchów, a chodzić ni ma w czym - sporej części nie zakładałam ni razu, bo za duże lub za małe (z wylicytowanych na Allegro pak) i chcę je opylić, tylko wciąż czasu mi brak. Przy okazji powiem, że zawsze mnie fascynowało to, że ktoś może mieć w szafie coś nowego, jeszcze z metką. Wrzucić i zapomnieć ;)))
Ty mi wytłumacz, proszę ja Ciebie, jak biolog, czemu ćwiczę i ćwiczę, i endorfiny mnie nie zalewają. No czemu? Tylko o nich słyszę, że tak fajnie się spocić, że siłownia może uzależniać, bo endorfiny, a czemu dla mnie to taka kara i cierpienie, a nie przyjemność?
O, a coś może się zmienić w tej materii? Osobiście gdybym mieszkała w Krakowie, nie wiem, czy chciałabym się stamtąd ruszyć na rzecz jakiegokolwiek miasta w Polsce ;) Uwielbiam i zawsze chętnie do niego wracam.
UsuńTeż mam ciuchy z takiej paki, jak się trafi, to mega fajna rzecz, mi akurat się udało i większość pasuje i są w dobrym stanie. Ale nawet gdyby nie pasowało, to raczej szybko bym opyliła, bo w pracy wszystkie laski wymieniają się ciuchami. Pod tym względem dobrze pracować w wieloosobowej firmie ;) A z tymi metkami to bardzo proste - ja np. większość rzeczy kupuję na wyprzedażach, więc czasem jest już za późno na noszenie ich, a na kolejny sezon będą jak znalazł. Pod warunkiem, że faktycznie je znajdę :D
To, co napiszę, będzie okrutne, ale może po prostu... ćwiczysz za krótko? Podobno one się uwalniają jakoś po 40 minutach chyba :D
szparagi zielone achhhhhh <3
OdpowiedzUsuńNa dywany pewnie nie dam rady się załapać, a szkoda...
Za to ja też nagminnie kupuję sukienki w dziale dziecięcym i to od dobrych 4 lat :) niestety nie dla siebie :)
Ja też nie dałam rady :( No ale niestety nie zawsze wszystko się udaje. A na tulipankach w sumie już w tym roku byłam ;)
UsuńHehe, te małe ciuszki też są cudne :D
1. "Było to wyjście integracyjne z ludźmi z działu" - też tak kiedyś mieliśmy w pracy, super było! Teraz została już bardzo skromna paczka, wszystko się rozleciało, skłóciło, syf ogólnie. Jedna z Koleżanek, takich najstarszych stażem, najbliższych, już złożyła wypowiedzenie... Miała dość nowych porządków, a i ww. sytuacja towarzyska nie była zbyt zachęcająca do pozostania. Panta rei...
OdpowiedzUsuń2. "Z przykrością stwierdziłam, że mam ich w chuj :D I nie przysługuje mi choćby minimalna wymiana garderoby." - szczerość i gospodarność zawsze w cenie! ;-)
3. "Taki urok 10 piętra :)" - na szczęście dla męskich oczu drony są coraz tańsze i popularniejsze :D
4. "Albo w lepszym wariancie uznał, że lekko niepoczytalna studentka uczy się do sesji" - jaka studentka, jaka studentka! Na pewno co najwyżej maturzystka z klasy biol.-chem. powtarzająca do matury! I to taka maturzystka, która poszła do I klasy podstawówki w wieku 6 lat! ;-)
5. Konwalie też mamy na działce. Oczywiście też po Babci. Przepięknie delikatnie się prezentują. I ten zapach...
:-* x 5
Niestety to prawda, wszystko ma swój czas i nic nie jest dane na zawsze. Dlatego warto się cieszyć chwilą. Ona się może nigdy nie powtórzyć.
UsuńHihi, z Poznania jestem ;D
E co Ty, kto by tam chciał mnie oglądać przy szyciu :D Ale swoją drogą przeraża mnie trochę a permanentna inwigilacja. Niby dobrze, a jednak... no niedobrze no.
Hahahahhaa :D No fakt, ostatnie zdarzenie zdaje się to potwierdzać, pewnie opowiem przy najbliższej okazji na blogu ;)
Z naszych konwalii została garstka przesadzona z olbrzymiej kępy, która aktualnie została przekopana i odbywają się tam odwierty... Pierwsza łopata wbita, tfu tfu na psa urok i fokle przez lewe ramię, a kysz itd...
Wszystkiego najcudowniejszego raz jeszcze! :*
daj troszke entuzjazmu, co? bo obok mnie wiosna buzuje, a ja bym tylko spała.. ;) cmok;)
OdpowiedzUsuńA wiesz, że mnie też od dwóch dni śpiączka ogarnia? To pewnie te zimne ogrodniki i Zocha ;)
Usuń