26 kwietnia 2015

Anioły bierzta

Smutna wiadomość obiegła świat. Nie żyje ktoś, kto towarzyszył nam całe życie, komu z zamkniętymi oczami można było powierzyć najbardziej wymagającą rolę i z kim nie dałoby się porozmawiać wyłącznie z powodu wstydu za własną niewiedzę, ignorancję i gnuśność. Człowiek z wybitnym życiorysem, z ogromną i mądrą siłą, z nieprzeciętną inteligencją i dobrocią. I z pogodą ducha niezależnie od okoliczności.
Od wczoraj czuję, jakbym straciła kolejnego dziadka. Profesor Władysław Bartoszewski był dla mnie jednym z tych bohaterów starej daty, niezłomnie wyznającym ponadczasowe zasady, twardo się ich trzymającym, a jednocześnie - mimo wielu przeżytych okropieństw - odznaczającym się niebywałą wrażliwością na drugiego człowieka. Taki niezachwiany autorytet moralny. Jest mi tak cholernie smutno, chociaż wiem, że zasłużył na tę dobrą, cichą śmierć i cieszę się, że przynajmniej koniec był dla niego łaskawy.

Patrzyłam dziś w niebo.
Mój dziadek zawsze zachwycał się brzozami. Mawiał, że są jak panny młode - w bielutkiej sukience, z zielonym wiankiem na głowie.

Brakuje teraz takich ludzi. Cieszących się niewulgarnie, z ciepłą radością życia, z wyważonymi poglądami i szacunkiem dla świata. Może to była ich odpowiedź na zło, które widzieli? Tylko czy po czymś takim szacunek i przebaczenie jest normalną reakcją? I czy, by być dobrym, trzeba najpierw doświadczyć takiego ogromu nieszczęść?
W rocznicę wyzwolenia Auschwitz oglądałam program z kadrami filmów nakręconych podczas tamtych wydarzeń przez dziennikarza. Mój umysł krzyczał. Na widok stosów wyschniętych trupów z powykrzywianymi twarzami, lądujących w nienaturalnych pozycjach w wielkich dołach. Rzucanych beznamiętnie. Mordowanych bez sensu. W zetknięciu z takim okrucieństwem nie wiadomo nawet, jak reagować. Żadna kara wydaje się niewspółmierna, bo czy śmierć oprawcy może przynieść ulgę, gdy już wszystko zniszczył? Może wobec tego rzeczywiście jedynym ratunkiem jest - uznanie, że tak było i tyle, i próby pojednania? Mój dziadek raczej nigdy nie mówił o Niemcach czy Rosjanach z nienawiścią. Bardziej w formie ostrzeżeń przed określonymi typami ludzi.

Czy wykorzystamy tę spuściznę? Świadków tamtych czasów coraz mniej. Skrajnych poglądów i dyktatorów więcej i ze wszystkich stron. Groźby historii przestają się liczyć w zderzeniu z szybkim zyskiem i nieograniczoną władzą. W każdym kraju jest wielu potencjalnych nazistów. Jak długo uda się powstrzymywać zło? Co będzie, gdy umrze całe wojenne pokolenie? 
 
Dziś muzycznie z Lao Che, zdecydowanie.TU i TU.

5 komentarzy:

  1. Staram się nie używać słów typu "każdy" czy "wszyscy", "prawdziwy" czy "normalny", ale w tym przypadku bez wahania mogę stwierdzić, że normalny człowiek jest wstrząśnięty widokiem krzywdy innego człowieka bądź zwierzęcia. Widokiem okrucieństwa i radości z powodu cudzego cierpienia. Normalny człowiek cierpi, patrząc na to. Kiedy wymrze pokolenie pamiętające wojnę i obozy, pozostaną po tym tylko ślady w literaturze, strzępki dokumentów, fotografie. Według mnie tych śladów jest dużo, problem w tym, żeby kolejne pokolenia uczyć pamiętania. Nie martyrologii i rozpamiętywania się w bólu - zwykłego pamiętania, że takie coś było, było to straszliwe i niepojęte, i nie powinno już nigdy przenigdy się powtórzyć. Bo dziś najczęściej uczy się myślenia o jutrze, ewentualnie o dzisiaj. Wczoraj jest nudne i bez znaczenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śladów jest dużo u nas. Ale świat to nie tylko my. Jestem ciekawa, czego o wojnie uczą w Niemczech. W Ameryce uczą tak mało, że zdziwiłabym się, gdyby ktokolwiek cokolwiek wiedział o holocauście, zresztą ostatnie sławne wypowiedzi pokazują, że nie zdziwiłabym się niesprawiedliwie. A tu już nawet nie chodzi o nas, o krzywdę polską. Nadrzędną prawdą jest, że ludzie muszą przestać się zabijać, po prostu. Tymczasem nie wydaje mi się, by historia czegokolwiek uczyła. Zwłaszcza że często jest fałszowana w zależności od potrzeb. Dlatego tak ceniłam Bartoszewskiego - potrafił ubrać słowa i walnąć je w punkt w ten cudowny, sobie właściwy sposób. I walnąć celnie. Potrzeba nam autorytetów moralnych, naprawdę moralnych, których nikt nie ośmieli się oczernić w ohydzie polityki i mediów. Bartoszewski miał prawo mówić głośno i dosadnie o trudnych sprawach, ponieważ przeżył zło, a kto po nim? Nawet prezydenta teraz się nie szanuje...

      Usuń
  2. Ale ładnie napisałaś! Nieprzeciętny masz talent do pisania. Też nieraz ciekaw byłem podręczników do historii z Niemiec, Rosji, Czech. Tylko weź znajdź czas na przeczytanie tego wszystkiego :/

    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwłaszcza że nie ma się czasu nawet na czytanie polskich ;) :*

      Usuń