19 kwietnia 2015

Wielka integracja

Tydzień jak zwykle pełen wrażeń. Tak bardzo, że dłuższą chwilę odświeżałam w mózgu, by ustalić, co ja właściwie robiłam.
Tak więc, wg chronologii, były problemy ze skrzynią biegów po raz n-ty, był obiad z dziewczynami, zakończony solidną porcją lodów i tak obłąkanym moim okrzykiem spowodowanym widokiem kolorowych rabat, że aż koleżanka odskoczyła przerażona, pewna, że leci na nią znak drogowy :D, były zabawy z dzieciakami, był wieczór z siostrzyczką, było wyjście na bilard, które właściwie okazało się długą rozmową nieznacznie przeplataną uderzaniem w bile (albo - w moim przypadku - próbami uderzania :D Ale cztery wbiłam!).

I wreszcie - była impreza w szkole. 20-lecie klas integracyjnych. Moja siostrzenica do takowej uczęszcza i powiem tak - NIKT prócz ludzi zmagających się z problemem niepełnosprawności nie jest w stanie pojąć, ile to, by dziecko w miarę funkcjonowało, wymaga pracy, pieniędzy i nerwów. A przecież w tej chwili szkoły integracyjne - mimo oczywistych niedociągnięć i braku środków - są czymś naturalnym. Kiedyś, w początkowych fazach działalności, trzeba było się nieźle napocić, by chociażby stworzyć taką klasę. Tym większy szacunek, że udaje się to już tyle lat, choć niestety ciągle jeszcze nie działa to tak, jak powinno, a uprzedzenia i problemy są na porządku dziennym nawet w takich miejscach. Jednak im lepsza praca u podstaw, tym obfitszy plon w kolejnym sezonie. Ta praca naprawdę jest ważna, i choć nie wiem, jak nauka w takiej klasie przekłada się na rzeczywistą wrażliwość zdrowych dzieci, to zawsze warto próbować - bo przecież korzyść może być obopólna. 

Jubileusz świętowaliśmy zatem z nadzieją w sercu, głośno i radośnie. Podczas uroczystości przeprowadzono wywiad z założycielką i pierwszą orędowniczką integracji w szkole, pokazano filmiki zrealizowane przez uczniów metodą poklatkową, a potem odbył się koncert Powiatowej Wolsztyńskiej Orkiestry Dętej z udziałem dziewczęcej grupy tanecznej. 
Orkiestra (w której z miejsca się zakochałam) zorganizowała też konkurs muzyki filmowej, a do finałowego utworu zaangażowała wszystkich uczniów. Po występach każdy mógł też podejść i popróbować swoich sił na instrumentach. Najbardziej oblegana była perkusja, co mnie wcale nie dziwi, bo sama chwyciłam za pałki i zawzięcie deptałam w pedał basowego bębna :D W międzyczasie dzieci wykonywały dzwoneczki z recyklingu, a dorośli oglądali ich rozwieszone na ścianach prace, narysowane w ramach zadania z plastyki, i oddawali na nie głosy. Generalnie całą tę imprezę przeryczałam :D W wielu momentach ze śmiechu (zwłaszcza przy filmikach), ale w zdecydowanej większości ze wzruszenia. Ja się chyba nie nadaję na matkę, przecież to wstyd się ze mną pokazać, nie dość, że sama zachowuję się jak dziecko, to jeszcze na wszystkich takich dziecięcych występach beczę :D Najbardziej rozwaliły mnie te malunki. Wszystkie były świetne, ale starsze klasy rysowały już z głębokim przesłaniem.
I jak tu nie beczeć?

P.S. Znalazłam muzyczkę użytą w tym amatorskim dziecięcym filmiku. Super, uwielbiam Bonobo, a ta będzie mi się już wyjątkowo dobrze kojarzyć :) - TU.

11 komentarzy:

  1. Wrażliwe dziewczę z Ciebie i tyle, a to się chwali. Piszę z komórki, bo net wajfajowy mi padł i włączyłam przesyłkę danych. Bosz, nie sądziłam, że można tak długo pisać komcia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Noo, plus jeszcze końcowkę PMS do tego dodaj ;)
      I sobie wyobraź, że ja tak cały post kiedyś napisałam. Rzadko co potrafi równie zmęczyć.

      Usuń
  2. Każda matka beczy, ewentualnie udaje, że nie beczy. Mam za sobą pasowanie na przedszkolaka i jasełka, wiem co mówię :) przed nami dzien ojca i matki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to co ja zrobię przy własnych dzieciach? Chyba zamoknę :D

      Usuń
    2. teraz będziesz trenować, to potem wszystkie takie uroczystości przejdziesz jak zimna sucz i nie uronisz ani łzy, za to oglądając zdjęcia będziesz smarkac na klawiaturę :)

      Usuń
    3. Chyba nie... Jakoś już tyle lat minęło, a przypadłość zupełnie nie ;)

      Usuń
  3. oj zamokniesz;) nie ma nic lepszego niz przedszkolak w rajstopach gibajacy sie nie do taktu spiewający jakąs smieszną piosenke o słoneczku. zeby dobrze się czuć w szkole integracyjnej trzeba się dobrze czuc ze sobą. jak we wszystkim. ja przeszłam przez wiele świetlic terapeutycznych i znam problem, znam też ludzi, którzy mają problem z takimi klasami, co nie zmienia faktu, ze kazde dziecko jest słodkie i rozkoszne;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, rozumiem, że to ironia o tej słodyczy :D Ja wiem, że takie dzieci są trudne i ciężko jest je znieść nawet dorosłemu, a co dopiero zdrowemu dziecku. Ale od tego są rodzice, żeby reagować, a to zwykle oni mają z tym jakiś problem, czego nie pojmuję, bo przecież to ich dobrowolna decyzja.
      A nasze dzieciaki zawsze ładnie śpiewały, najładniej ze wszystkich, więc wiadomo - ciotka fontanna ;)

      Usuń
  4. :* Wrażliwe dziewczę ;) Ja mam podobnie, choć płeć odmienna. W ostatnią niedzielę obserwowałem w Kościele małe, chyba takie około 18-stomiesięczne dziecię (mówiło pojedyńczymi wyrazami - "Mama", "nie" itp.) Chyba była to dziewczynka. Jakże pogodnego usposobienia było to dziecko! Zero jakiejś irytacji, marudzenia. Fikało sobie nóżkami, chodziło koło ołtarza, zerkało na ludzi. Po prostu chodząca radość życia i ciekawość świata! Jakież to było prawdziwe, autentyczne, szczere, naturalne (braknie mi przymiotników ;-) Po całotygodniowej szarpaninie miło czasem popatrzeć na takie uosobienie radości życia...

    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko pozazdrościć rodzicom, o ile to stan permanentny ;) Widzę, że masz tak jak ja i cieszą Cię rzeczy, których kiedyś by się w ogóle nie zauważyło ;)
      :*

      Usuń