Dokonałam dziś niesamowitego odkrycia.
Przeglądając pewien portal, natknęłam się na słowo "synergia". Nie pamiętałam znaczenia, dlatego wpisałam sobie w Google, gdzie oprócz powyższego otrzymałam również propozycje innych wyrazów - w tym "synestezji". Coś mnie tknęło i postanowiłam i to sprawdzić, mętnie kojarząc jedynie ze środkami stylistycznymi poznanymi na języku polskim. Jakież było moje zdumienie, gdy zagłębiłam się w temat...
Synestezja to, w skrócie ujmując, stan lub zdolność (niektórzy utrzymują, że rodzaj choroby psychicznej ;D), w której doświadczenia jednego zmysłu wywołują także odczucia charakterystyczne dla innych zmysłów. Wyróżnić można kilka jej rodzajów, np. typu fonem-kolor - wówczas słyszane dźwięki przekładają się na barwy; typu fonem-smak, gdy fonia uruchamia wrażenia smakowe; typu grafem-smak, kiedy percepcja wzrokowa rzutuje na smak; czy typu grafem-kolor - powodującą widzenie liter, cyfr, a nawet całych słów w konkretnym kolorze. Są i ludzie, którzy widzą nawet kształty zapachu!
Podobno w pierwszych miesiącach życia wszyscy są synestetami. Zdolność ta pozwala nam przystosować się do nowego, bardziej skomplikowanego świata. Po pewnym czasie powinna jednak zaniknąć... ale nie zawsze się tak dzieje.
I w ten oto przypadkowy sposób dowiedziałam się, że... u mnie też się nie zadziało. Czyli że jestem synestetą typu grafem-kolor.
SZOK! Przez calutkie życie byłam absolutnie PEWNA, że to całkowicie NATURALNE, normalne i powszechne! Tymczasem statystyki dowodzą, że synestezja występuje zaledwie u jednej na dwadzieścia tysięcy osób! Nie do końca znamy jej podłoże, pewna teoria mówi o dodatkowym połączeniu w mózgu, umożliwiającym współpracę normalnie się ze sobą nie stykających obszarów; inna temu przeczy, głosząc, iż pomieszanie zmysłów wynika z zachwiania równowagi między hamowaniem i wyciszaniem impulsów docierających do mózgu. Jak by jednak tego nie tłumaczyć - jest to zjawisko niezwykłe, chociaż gdy się tego nie wie, wydaje się całkowicie zwyczajne ;)
Wyobrażając sobie litery alfabetu, każdą z nich widzę zawsze w konkretnym kolorze, bowiem raz przypisane przez mózg kolory pozostają takie same na całe życie. Podobnie jest z cyframi, a słowa, które zaczynają się na konkretną literę, zwykle również przejmują jej kolor, aczkolwiek czasem środkowe literki mieszają całość, wtedy trudniej mi określić, jaki co ma dokładnie kolor, chociaż go widzę. Nie kończy się też na podstawowej palecie barw, odcieni płodzę mnóstwo. Moje imię jest srebrne, choć to wyjątek, gdyż litera "A" jawi mi się jako... hm, no czerwona! Rany, może wszystko w życiu, nawet mój nick, ma swoje, poza prozaicznym, także i bardziej specyficzne, psychologiczne wyjaśnienie? :D
Podobno przypadłość ta może być dziedziczna. Moi rodzice jednak, gdy spytałam, czy widzą kolory liter, przyłożyli mi rękę do czoła, sprawdzając stopień zaawansowania gorączki, wnioskuję zatem, iż prędzej mam to po dziadkach ;)
Aha! Ludzi dotkniętych synestezją często charakteryzuje talent artystyczny.
Ktoś ma jeszcze jakieś wątpliwości? ;)
Fajnie być wyjątkowym :))) Kiedyś chciałam być medium, czytać ludziom w myślach lub coś w tym stylu. Dziś już nie chcę - za dużo bym się dowiedziała :)))
OdpowiedzUsuńO jeny, tak, to by było straszne! Tyle obrzydliwości się dowiedzieć, nieee, zwariowałabym ;) Ciekawe, czy niektórzy ludzie naprawdę to potrafią :)
UsuńAle masz odkrycie! :D
OdpowiedzUsuńNo normalnie epokowe! :)
Usuńprzestań, i tak jesteś mała :D
OdpowiedzUsuńI co z tego, skoro widzę kolorowo ;P
UsuńjazzzzzMG ???? a skąd TO się wzięło?! Matko jakie to ... stare :D :D
OdpowiedzUsuńDawno sobie przeglądarki nie czyściłeś ;)
Usuńżadnych. wątpliwości. buziak;)
OdpowiedzUsuńI tak ma być! :D
UsuńSłyszałem o tym zjawisku, nawet oglądałem o tym jakiś film dokumentalny. Z tego co pamiętam, taka synestezja bardzo często cechuje geniuszy, którzy dokonując np. skomplikowanych obliczeń "w głowie" widzą te cyfry jako kolory, chmury, itp... A widzisz! Ja zawsze twierdziłem, że jesteś genialna i się nie myliłem! Ta Twoja synestezja, obok przebogatych i zakręconych snów świadczy o tym jaki niesamowity potencjał tkwi w Twojej głowie!
OdpowiedzUsuń:-*
P.S. Tylko dlaczego nie odpisujesz na komentarze?
P.S. 2. Jak tam Poznań po wielkiej wichurze?
Do geniusza mi tak blisko jak świni do baletu, a już na pewno w matematyce, tak się uwsteczniłam, że najprostsze obliczenia dokonuję na kalkulatorze... :/ Ale przynajmniej mam barwne życie ;) Żeby tak dało się jeszcze na tym zarabiać... ;)
UsuńA nie dopisywałam na komentarze, bo mam duży problem z pracą. Tzn. coś czuję, że czeka mnie zmiana, szukam nowej, bo w aktualnej wszystkie zmiany są tylko na gorsze, ten tydzień pobił rekord głupizny, cudzej bezczelności i chamstwa, i czuję się naprawdę zdołowana tym wszystkim...
Poznań dzisiaj stał, zakorkowany śnieżycami, ale za to zrobiło się absolutnie bajkowo :) Wichura straszna, co chwilę gdzieś nie ma prądu, na szczęście na stadionie był i Lech mógł bez problemów (nie licząc zimna i śniegu ;)) wygrać z Wisłą :D A jak u Ciebie??
A od kiedy to geniusz ma być genialny we wszystkim? Ty jesteś genialna co najmniej w sferach botaniczno - kolorystyczno -artystycznych, biegle i wdzięcznie posługujesz się językiem ojczystym w piśmie i w mowie zapewne też, no i jesteś niesamowicie empatyczna i towarzyska. Mało? A pracą się nie przejmuj tak bardzo, dasz sobie radę w tej, lub w każdej innej. Roboczo przyjmijmy taką metodykę działań: masz pracę, robisz wszystko by ją utrzymać, jednocześnie spokojnie szukasz nowej. U mnie też jest podobnie, po wielkich stresach z początku roku, nastała pewna stabilizacja, ale ja już nie mam serca do tej pracy, chyba za długo już pracuję w jednym miejscu, pora zacząć coś nowego, może od wiosny...
Usuń3maj się! :-*
Tylko ja jestem taka, że robię wszystko na 100%. A teraz czuję takie zniechęcenie, że to mnie bardzo spala, fizycznie się męczę tą sytuacją, ponieważ nie mam ochoty się starać w takim wymiarze, ale to jest niezgodne z moim charakterem. Potrzebuję motywacji, a w tej pracy nie ma jej wcale, taka polityka firmy. Jestem bardzo bliska rzucenia tego w diabły, bo wiem, że wtedy będę musiała ruszyć tyłek i się zająć czymś nowym, bez tego zawsze będzie na zasadzie "szukam, byle tylko nie znaleźć". A z drugiej strony nie chciałabym znów tak robić, bo chociaż pieniędzy na razie mi nie zabraknie, to jednak brak pracy jest ogromnym stresem... Jak widzisz, miotam się :D Myślę, że musimy sobie ustalić deadline. W telefonii tak zrobiłam i odeszłam dokładnie wtedy, gdy ów nastał.
UsuńZmiany są potrzebne... aczkolwiek ogromnie ich nie lubię ;) :*
Niesamowite :D Chociaż jak ogłaszam je publicznie, to wszyscy myślą, że zwariowałam, buraki jedne ;)
OdpowiedzUsuńGeniusz nasz :)
OdpowiedzUsuń;) Bez przesady :D ;)))
Usuń