11 listopada 2013

Music maniac

Mimo jawnej i cotygodniowej niechęci do niedzieli, jak również spadku nastroju wszystkich trzech Strzelców, spowodowanego brakiem siana, chwilowego choćby partnera oraz żarcia, staraliśmy się przywrócić sobie nawzajem równowagę, czekając przy barze na - darmowy oczywiście - koncert.

Nie spodziewaliśmy się wprawdzie niczego znamienitego, lecz tym razem siła przekazu artystycznego okazała się zbyt rażąca. Psychodela, jaką nas poczęstowano, spowodowała nagły a gwałtowny wypad z klubu, i to w takim pośpiechu, że ubieraliśmy się już na dworze, przypatrując ze zgrozą licznemu audytorium, które zostało w środku i niczym w transie udawało, jak bardzo jest tymi dziwacznymi, prującymi mózg pseudodźwiękami zachwycone. Przepraszam, ale nie mogę uwierzyć, że komukolwiek mogło się to podobać. Choć, jak wiadomo, gusta bywają różne.

Tak czy owak w nasze wrażliwe struny uderzyło dosadnie, postanowiliśmy więc odstresować się spacerem. Po przejściu połowy centrum mojego pięknego miasta dotarliśmy na ulicę Ratajczaka, gdzie doznaliśmy znów słuchowego paraliżu - tym razem jednak z zachwytu. Ktoś z kamienicy podkręcił na full TO, nam zaś aż zadrgało w trzewiach, a serce rozorała potężna potrzeba wtargnięcia do mieszkania autora tych drgań, z flaszką i bezceremonialnym "cześć, napijmy się, nie przeszkadzaj sobie". Gdyby nie to, że brama była zamknięta kratą, a my całkowicie trzeźwi, niechybnie znaleźlibyśmy się zaraz w hałasie poddasza. Zamiast tego staliśmy urzeczeni po drugiej stronie ulicy, oparci o jakąś witrynę, i słuchaliśmy jak nabożeństwa, ze skowytem duszy, która gnała nas ku poznaniu kogoś czującego dźwięki tak jak my, ku zrobieniu czegoś szalonego, ku przygodzie. Dziwne, tak prosta i niemal oczywista rzecz - chłonięcie głośnej dobrej muzyki - a podziałała niczym zaklęcie unoszące nas w opary magii.

Są chwile, kiedy chce się żyć. Pozornie bez znaczenia, pozornie bez głębszego sensu. Pozornie zupełnie zwyczajne. A wspaniałe.

14 komentarzy:

  1. Hej! Dawno nie pisałem, ale zaglądam do Ciebie regularnie. I na dodatek znowu nr 1 ;-) Na razie będą ogólne życzenia: smacznego rogala, a może nawet i gęsiny!

    :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gęsiny się u nas nie robi, ale rogali najadłam się po brzegi, aż mi się prawie ulało ;) Cóżeś taki zabiegany, co? :)

      Usuń
    2. Gdy wspominali w TV o świętomarcińskich obchodach to pamiętam, że obok rogali wspominali też o gęsinie, stąd ten koment. Tak, już widzę Kruszynko ile tych rogali zjadłaś, aż Ci się "prawie ulało", 1 i pół, może dwa ;-) A zabiegany jestem, bo pojawiły się nowe możliwości, ale ile czasu wytrzymam taką gonitwę, to zagadka...


      Miłego weekendu!

      Usuń
    3. Dokładnie tyle ;P To trzymam kciuki za Twój upór i za siłę nie tylko ducha, ale i ciała, bo, jak wiadomo, organizm potrafi sam się bronić przed zwariowanymi pomysłami właściciela ;) Chociaż nie ukrywam, że brakuje mi tu Ciebie :*

      Usuń
    4. Jak zapewne zauważyłaś - staram się pisać i częściej i więcej :-)

      :-*

      Usuń
    5. Hm, ja też, ale ostatnio mi nie wyszło ;) ;*

      Usuń
  2. Ach zabierz mnie kiedyś na taki spacer. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. oj lubię ja lubie, pospacerowalabym, po mieście nocą;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ma to swój urok, tylko trzeba ubrać ciepłe gacie :D

      Usuń
    2. e tam co ty ciepło rozleniwia, a z zimnym tyłkiem kurcaglopkiem całe miasto obiegniesz ha!

      Usuń
    3. To ma być spacer, a nie gonitwa ;)

      Usuń
  4. Przy Florence to nie trudne, ona ma wrecz hipnotyczny głos. Brakuje mi takich chwil w życiu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jakoś specjalnie za nią nie szaleję, ale ten remix jest genialny! Mi brakuje nawet gdy je mam ;) Bo człowiek stale chce więcej i więcej. I dobrze ;)

      Usuń