Mam ostatnio ogrom niechęci do pracy. Nie że w ogóle, tylko do tej konkretnej. Moja wrodzona nienawiść do robienia rzeczy niepotrzebnych, bezcelowych i głupich oraz traktowania mnie w sposób daleki od kultury sprawia, iż aktualna sytuacja wyczerpuje mnie psychicznie tak bardzo, że aż przestałam myśleć o seksie! Niebywałe. W czwartek byłam już na tyle wykończona, że i gotowa porzucić to bagno w trybie natychmiastowym, jednocześnie jednak mając na uwadze brak alternatywy, w związku z czym poważnie się zdołowałam, ale też i wreszcie poczułam, że naprawdę nie chcę teraz nikogo i że najważniejsze jest znaleźć zajęcie, które będę kochać, a dopiero potem mogę pomyśleć nad resztą spraw. Czyli że facetom mówimy won i noł noł noł.
Oczywiście, jak to bywa w takich przypadkach, przypałętał się facet :D Nie, nic z tego nie będzie, nie martwcie się ;) Chodzi mi tylko o zobrazowanie ironii losu. Człowiek postanawia, że ma gdzieś calutką płeć męską, że naprawdę nic go nie obchodzą uczucia, że nie chce mu się nikim przejmować, że ma ważniejsze problemy na głowie. A wygląda to tak, jakby nagle owo wyjebanie emocjonalne podnosiło atrakcyjność w cudzych oczach o sto procent. Mało tego! facet pojawił się i dał oczarować na przypadkowym spotkaniu, na które szłam nieuczesana, prawdopodobnie rozmazana deszczem, wkurwiona pmsem i pracą, i na którym beztrosko wygadywałam chyba jakieś bzdury, jak to po piwie. A on był trzeźwy! No powiedzcie mi, gdzie jest sens, gdzie logika?
Jak żyć?? :D
A propos życia - wypiłyśmy dziś z Lessy po grzańcu z jarmarku, po czym, zmarznięte nieco, poszłyśmy do... fary :D Ciepło było, to usiadłyśmy i szeptem podjęłyśmy tematy filozoficzno-transcendentne, moralne oraz o tematyce wiecznej w ujęciu ziemskim. W półgodzinnej debacie doszłyśmy do wniosku, że nasz byt jest jałowy i trzeba go jakoś wzbogacić duchowo.
Ktoś ma pomysł na odpowiedni wolontariat dla nas? Bo odpadają bezdomni, dom dziecka, schronisko dla zwierząt... ;)
no jak to jaki, monar! ewentualnie detox i toksykologia!!! tam wszyscy zdołowani egzystencją i ogólnie na opak. jak ci zależy na chłopach to wszyscy mają cie gdzieś, olewanie ich jest zawsze receptą na sukces, a jak bredziłaś to już prawie od pierwszego wejrzenia..;)
OdpowiedzUsuńOj nie, to chyba wolę hospicjum... Mój stosunek do uzależnień jest, hm, dość specyficzny, raczej by mi się tam włączyła agresja niż chęć pomocy ;) Hihi, no ten bardzo chciał się za mnie zabrać, ale po kilku wymianach zdań autentycznie nie miałam mu co odpisać i zamilkliśmy :D Cóż, nie ten to inny, ja naprawdę mam większe problemy na głowie ;)
Usuńno co ty, w hospicjum wszyscy na morfinie i jedną nogą poza światem, zero kontaktu. tam egzstencji juz nie ma raczej wyczekiwanie na jej koniec;) a skąd pomysł na wolntariat? jak chcesz innego poziomu to polecam świetlice terapeutyczne, inny świat;) skoro nie było oczym gadać to faktycznie cienki był.., duża buźka, niech te większe problemy zejdą ci z głowy;)
UsuńNo bo takie jałowe to życie, gdy człowiek nie czuje się jakoś wielce przydatny...
UsuńA jak u Ciebie? :*
Buhahaha, paradoksy... Ja mam ostatnio dużo na 'nie' i permanentny foch na świat.
OdpowiedzUsuńA co się stało? Ja na świat to może nie, ale na pracę na pewno ;)
UsuńOlewka zawsze działa - zwłaszcza, kiedy jest prawdziwa i NAPRAWDĘ Ci nie zależy (w sensie, że nie jest to śprytna gierka, tylko chcesz mieć święty spokój od chłopów). Nie wiem czemu, chyba o tę słynną pogoń za króliczkiem. Bo kiedy króliczek daje znaki dymne i wszelkie insze, że chce i wcale gonić go nie trzeba, od razu im się odechciewa ;)))
OdpowiedzUsuńNo i właśnie ja przyjęłam taką PRAWDZIWĄ olewkę... A chłop sam się spławił, raz mu nie odpisałam, w dodatku na coś, na co trudno by było odpisać, i zamilkł ;) Chwilowo moim przeznaczeniem więc pracuj.pl ;)
UsuńWybacz, że w ostatnim czasie mało komentuję u Ciebie,ale nie wiem jakim cudem nie zapisał mi się Twój link na blogu, poza tym w sumie nadrobiłam Twoje wpisy i chyba raczej nic mądrego bym nie napisała...eh..od tego uczenia nie potrafię skleić normalnego zdania - przepraszam.
OdpowiedzUsuńNie przejmuj się, ja też ostatnio mega zabiegana... taki urok grudnia ;)
UsuńJak to zwykle w życiu bywa: z pracą źle, bez pracy jeszcze gorzej... Do czasu, gdy wytrzymujesz to zdrowotnie, to pracuj sobie spokojnie, olewczo traktując wszelkie "zadymy", jednocześnie szukając czegoś nowego. Nic lepszego chyba nie wymyślimy. Bo w każdej nowej pracy dasz sobie radę na pewno! Solidarnie łącząc się w niedoli, gorąco pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń:-*
Tylko posiadanie pracy blokuje szukanie innej ;) No ale to chyba jedyne rozsądne wyjście... Dopóki nie przekroczą tej ostatecznej granicy, to tam będę. A jak mnie wnerwią, to odchodzę, praca się musi znaleźć :) :*
UsuńTak tak, ciężko jest podjąć decyzję o zmianie na coś nowego i niepewnego, gdy ma się generalnie coś stałego i pewnego. Parafrazując przysłowie - coś na zasadzie - lepszy znany wróg niż nowy nieznajomy ;-) U mnie prawdopodobnie pojawił się kolejny argument za zmianą, choć równie dobrze może się z tego "urodzić" coś nowego i pozytywnego - "góra" prawdopodobnie odchodzi na emeryturę. Wszyscy są ciekawi kto przyjdzie na jej miejsce i - zwłaszcza - jakie będzie miał pomysły...
Usuń3maj się!
O, no to może faktycznie warto poczekać... Chociaż gdy takie rzeczy dzieją się u nas, to zupełnie nie ma znaczenia, bo każdemu rodzą się równie idiotyczne pomysły ;) Ale 3mam kciuki za Ciebie!!!! Bo zmiany są w ogóle trudne... :*
Usuń