16 sierpnia 2015

Tradycyjna Italia

Jako rasowi Strzelce, w związku z wrodzoną odrazą do siedzenia na dupsku już nazajutrz wpakowaliśmy się w Giuliettę i popędziliśmy w siną dal. JeyZ postanowił uwieźć nas do górskiej miejscowości, która wyrosła mu przed oczami, gdy podczas poprzedniego pobytu urwał się o poranku grupie i jechał bez celu przed siebie. Gizzeria przywitała nas... chmurami. Cała była w chmurach, zazdrośnie strzegąc morskiej panoramy i horyzontu, jakby chciała pokazać siebie i tylko siebie. Położona poza turystycznym szlakiem, była pierwszym moim zetknięciem z rasową południową Italią, taką gdzie psy dupami szczekają. Obcokrajowców zero, ogólnie mało ludzi, za to typowy krajobraz rozwalających się domostw, pożartych rdzą odrzwi, milionów malutkich schodków i zakrętasów w ciasnych uliczkach, roślin niedbale uprawianych, a rosnących jak obłąkane na balkonikach... 
 
Daleko z przodu... morze



W sklepo-kawiarni kupiliśmy napoje, bardzo miły sprzedawca dwoił się i troił, żeby nam dogodzić, po czym... zamknął cały kram, życzył miłego dnia, pomachał na pożegnanie i... poszedł zażyć sjesty :D Miejscowość już wcześniej wymarła, teraz po prostu jakby zapadła się w sobie, na ulicy pozostała jedna tylko, za to jakże charakterystyczna starsza pani...
Że jej nie było gorąco... Ale strój pierwsza klasa
Zdjęcie robiłam z daleka, celując dla niepoznaki w inne miejsce, po czym zmieniając kierunek na ułamek sekundy, żeby przypadkiem do nas nie pokuśtykała :D
Pani ta nie spuszczała nas z oka, dopóki całkowicie się nie wynieśliśmy. Mało tego, musieliśmy obok niej przejść! ponieważ w pobliżu stał interesujący nas kościół. 
W pewnym momencie ze zdumieniem ujrzałam, jak JeyZ... klęka przed wejściem do świątyni. Spytałam go z uprzejmym zainteresowaniem, co właściwie robi (nie należy bowiem do osób, hm, żywiołowo bogobojnych), a on na to niemal siłą pociągnął mnie do tej samej pozycji, po czym wysyczał: "Klękaj, kurwa, bo inaczej ta stara gotować nas zwyzywać, pognać tym pagajem i rzucić klątwę, a co gorsza nie pozwolić robić zdjęć!". Posłusznie uklękłam. Ze starszyzną się nie zadziera, zwłaszcza gdy ma się tyle do stracenia :)
 
 
 
 
Na wprost starsza pani, po prawej kościół
W drodze powrotnej do auta mijaliśmy kilkuosobową grupę panów w wieku bardziej niż średnim. Mnie jednak w tym momencie pokonała kobieca fizjologia i parłam do przodu gnana potrzebą, przez co zupełnie nie zwróciłam uwagi na dziwne gwizdy i włoskie okrzyki. Bardzo się zatem zdziwiłam, gdy JeyZ i Kuli uświadomili mi nie bez zazdrości, jaką sensację wzbudziłam :D
Fot. by Kuli
Zjeżdżaliśmy z góry przez oliwne gaje, śpiewając na całe gardło "Somebody to love" - TU, aż dotarliśmy na plażę. To była TA plaża. Wymarzona. NASZA. I niemal TYLKO NASZA! Oddalona od kurortów, ciągnąca się hen wzdłuż brzegu, z grubszym, jakby żwirkowym piaskiem, który okazał się łatwiejszy do strzepywania od drobnoziarnistego w Tropei, z wodną niecką śródplażową i obłędnym wprost widokiem na góry. Obserwować mogliśmy również nielicznych (acz z okazałymi kształtami) tubylców, podpływające łódki drobnych rybaków... zupełnie natomiast nie było ptaków. Ani muszelek. Pod tym względem na pewno nam nie zaimponowali. Natomiast woda cudowna, przejrzysta do bólu, mieniąca się kolorami lata... 
Fot. by JeyZ
Po kolacji, na którą złożył się m.in. stek z hemingwayowskiego marlina i penne z krewetkami (pamiętajcie wymawiać to przez dwa "n" :D Z pojedynczym znaczy... coś zgoła odmiennego ;P), postanowiliśmy udać się jeszcze na kulturalne spożywanie alkoholu. Bynajmniej jednak nie do hotelowego baru. Nabyliśmy wcześniej flaszeczki, z aneksu kuchennego pożyczyliśmy trzy szklanki, i tak zaopatrzeni pojechaliśmy do Tropei, by na platformie widokowej podziwiać szum morza i sanktuarium by night, oraz prowadzić rozmowy o życiu. Sprowadziło się to do tego, że najpierw przez pół godziny próbowaliśmy zrobić romantyczne zdjęcie z trunkami, a potem zbieraliśmy szczątki butelki wina, które... eksplodowało JeyZ podczas otwierania! To już zaczyna być tradycją. Zaczęło się od wylania kawy na Pomnik Holocaustu w Berlinie, teraz wino w Kalabrii, strach pomyśleć, co będzie kolejne :D 
Na szczęście Campari i Malibu ocalało (przy czym, z upału chyba, wszyscy jak jeden mąż stwierdziliśmy, że Malibu to idealnie włoska pamiątka :D To nic, że jak byk na etykiecie napis "caribbean"... Teraz już wiecie, jak znalazło się na moim balkonie - tak wiele wypiliśmy :)) i zahuczało w głowie wraz z  Miia "Celebrate your life" - TU
Ach, jakże smakowało nam życie w gorącym wakacyjnym powietrzu... 

18 komentarzy:

  1. wow plaża boska. a starsza pani.. hmm to już góralki bardziej usmiechnięte heh;) tez bym się jej bała. boskie miejsce.., na ucieczkę stąd. heh cmok;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tam było naprawdę bosko. Na wszystko :)
      Pani... no cóż, może jej było gorąco i dlatego ;)

      Usuń
  2. Co za widoki, co za widoki :) Miejscowość też bardzo urokliwa, aż mi się Dubrownik przypomniał przez te wąskie, opadające w dół uliczki. Fajne miejsce na emeryturę ;) Babcia widać, że ma głowę na kartu, butelka z wodą przy boku.
    Czy tam na jednym zdjęciu plaży to widać daleko w tle latawiec?
    Pięknie pięknie e-koleżanko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, te południowe miasteczka mają charakterystyczny klimat. Ale napocić się na tych schodach trochę trzeba ;)
      O patrz, a ja tej butelki nie zauważyłam. Mnie bardziej zastanawiało, dlaczego ona w ogóle jest na dworze o tej porze. Ale może jej się po prostu nie chciało wchodzić do domu, jeśli np. mieszkała na piętrze. Niemniej... wyglądała złowrogo :D
      Nie, to żagiel od kitesurfingu, tam chyba była jakaś szkółka.
      Ano pięknie, takie to Włochy właśnie :)

      Usuń
    2. Nie ma odpoczynku od walki ze złem. A w butelce pewnie miała wodę święconą i była gotowa Was polać :D

      Usuń
    3. Minę miała, jakby nosiła jeszcze czosnek i kołek osinowy :D

      Usuń
    4. A w lasce wykręcane srebrne ostrze :P

      Usuń
  3. Belle! Powiedz specjalistko, z czego to wynika, że mimo piekielnych temperatur te ichniejsze rośliny są tak piękne i ... żywe. Bo nie wierzę, że wszystkie są regularnie i obficie podlewane. Pani starsza prezentuje się bardzo wojowniczo, nie dziwię się zatem, że uciekliście pod ochronne skrzydła Kościoła... Jak trwoga to do Boga ;) Już pod wcześniejszymi wpisami miałem się pytać, czy tamtejsi tubylcy nie gwizdali na Ciebie. Ależ bym się zdziwił, gdyby było inaczej. Tym samym w ten niewybredny sposób potwierdzili tylko to nad czym rozpływam się od kilku wpisów i zdjęć! A ja podziwiam piękny kolor włosów Twych, na tle turkusowego morza... Uczta dla oczu!

    Pięknie!

    :***

    P. S. Znowu zasypałem Cię komentarzami! Wybaczysz mi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tzn... na polach na pewno mają podlewanie automatyczne, doniczki przy domu podlewają sami, widziałam, jak pani z apteki leciała z olbrzymim kanistrem, żeby napoić ogromną palmę... Poza tym mają jednak zupełnie inną roślinność, bardziej odporną na stres suszy.

      My nie uciekliśmy, my tylko chcieliśmy go zobaczyć, a ona po prostu była obok ;)

      Ja o tym zwyczaju zapomniałam, dlatego byłam nieco zdumiona. Ale wyobraź sobie, jaki szok dzisiaj przyjęłam, kiedy to szłam sobie chodnikiem wzdłuż ulicy, ubrana w nic szczególnego, tak normalnie, i jakiś paker z auta z przyciemnionymi szybami na mnie trąbił! W POZNANIU! Aż się rozejrzałam, na kogo, ale nikogo więcej nie było :D

      Niestety to już nie mój naturalny, za dużo siwych ;)

      Wybaczę, ale odpowiem w wolnej chwili, bo ostatnio mam zagięcie czasoprzestrzeni ;)

      :*****

      Usuń
    2. 1. Woda, wodą, ale potwierdziłaś mi, że muszą być to odporniejsze gatunki...

      2. To nie wygląda na bycie po prostu obok, z resztą reakcja JeyZ całkowicie to potwierdza.

      3. Ja się na prawdę dziwię, że Ty się dziwisz! Ty masz pokrzywione lustra w domu, czy jakąś straszną wadę wzroku? ;-)
      Z resztą widzę, że w następnym komentarzu będę musiał rozwinąć ten temat!

      4. Tak, czy inaczej kolor śliczny.

      5. Czekam!

      :-*

      Usuń
    3. Naszej roślinie na pewno byłoby ciężko się tam uchować...
      Niby nic nam nie zrobiła... Ale wystarczyło :D
      Wadę wzroku mam... Krótkowzroczność ;)
      :) :***

      Usuń
  4. Ech, Italia! Byłam tam tylko raz, mam nadzieję, że jeszcze wrócę...
    Niektóre uliczki przypominają mi te chorwackie ;)
    Ale Morze Śródziemne chyba jeszcze piękniejsze od Adriatyku...;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mam nadzieję tam wrócić!
      Ten południowy typ tak ma :)
      Tak stricte nad Śródziemnym jeszcze nie byłam. To było Morze Tyrreńskie, czyli nad Adriatykiem też mnie jeszcze nie widziano, dużo jest do nadrobienia :)

      Usuń
  5. Ty chuda dupo!!!
    A wiesz? Moim laickim i ślepym okiem wizę, że robisz coraz lepsze foty!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gruba się odezwała :P
      A dziękuję :) Staram się rozwijać, na ile moja laickość, bliska zera wiedza i sprzęt pozwalają ;)

      Usuń
  6. Jak nieeeebieeeeeskoooooo! Umieram z zazdrości!

    OdpowiedzUsuń