6 sierpnia 2015

Destination: Unknown

Właściwie moja wakacyjna przygoda miała zakończyć się na Węgrzech. Ale w marcu JeyZ mimochodem wspomniał, że zwariuje z braku słońca i planuje cieplarniany wyjazd z Kuli. I co ja mogłam zrobić, jak się nie ofochować, że nie ze mną? Tym sposobem wepchnęłam się w wycieczkę, na którą średnio (właściwie wcale) mnie było stać. Ale przecież nie od dziś wiadomo, że w życiu jak w piłce nożnej - niewykorzystane okazje zawsze się mszczą ;) Ja tam zemsty bogów nie pragnę, toteż po szybkim rozgrzeszeniu i dokonaniu obliczeń uznałam, że będzie co ma być. A jeśli nie dorwie mnie Alzheimer ani demencja, to wspomnień nikt mi nie zabierze. Lecę!

Po tylu latach marzeń wybór kraju był prosty. JeyZ podrzucił zawężoną destynację, a tak się najarał powrotem do miejsca, które podobało mu się najbardziej na świecie, że brałby nawet najtragiczniejszy w dziejach hotel. Zapoczątkowało to motyw przewodni całego wyjazdu pt. "Hańba i chuj" - albowiem licencjonowany pilot wycieczek nie ogarnął najprostszej rzeczy :D Na szczęście Czerwona, nie chwaląc się, jest mistrzem zapobiegania i przewidywania katastrof, dlatego przeczytała wszystko od góry do dołu i zdecydowała się na hotel, który intuicyjnie ją w sobie rozkochał, i nie ma znaczenia, że był prawie najtańszy ;) Silny wpływ na decyzję miał natomiast zachwalany ogródek uprawny :D

I tak tydzień po powrocie od Bratanków znów pakowałam walizkę. Urlop zaczął się rewelacyjnie, pytaniem pana na lotnisku, czy wszystko z nami w porządku :D Na szczęście pan zaraz rozwinął wątek, że chce nas po prostu posadzić na emergency exit row, a tam mogą siedzieć wyłącznie zdrowi i w pełni sił. Ten nieoczekiwany wybór nie był dla nas zaskoczeniem, w końcu jesteśmy Strzelcami przekonanymi o byciu wybrańcami, a ja to już zupełnie nie mogłam się dziwić, w końcu nazwa bloga zobowiązuje ;) W samolocie szybko pobłogosławiliśmy pana za pomysł, ponieważ są to miejsca z naprawdę dużą ilością miejsca na nogi - tak dużą, że mogłam nieomal je wyprostować! Za to nie mogliśmy pochylać oparć, ale przez dwie godziny ten dyskomfort jakoś przełknęliśmy.

Po dość gwałtownym lądowaniu JeyZ pognał załatwiać auto, którego nie udało mu się zarezerwować online (kolejna Hańba :D), a my z Kuli czekałyśmy na cynk, czy zatrzymywać autobus biura podróży, czy powiedzieć im, że sobie poradzimy. Wrócił, skonsultował z nami cenę, dość wysoką, ponieważ nie mieli małych aut, i poszedł zakończyć transakcję. Po paru minutach dzwoni do mnie i tajemniczym oraz nieco przepraszającym tonem mówi: "Będzie... luksusowo". Z dezaprobatą wyrzuciłam, że nie miało być luksusowo, tylko tanio! ale dopłatę do luksusu wziął na siebie. Czekałyśmy dobre 10 minut, zgadując co i rusz przy okazji przejeżdżających wypasionych furek, czy może to TA. Nagle zajechało coś srebrnego, bardzo ładnego, obie naraz skomentowałyśmy na zasadzie "hahaha, może niby to, no na pewno", po czym wysiadł z niego JeyZ z rozanieloną miną i zaprosił do środka.

Alfa Romeo Giulietta. We Włoszech. Z WSZYSTKIMI bajerami, z klimatyzacją oddzielną dla kierowcy i pasażera, z panelem muzycznym współpracującym z pendrivem, z autopilotem, ze zrywem gazeli.

Poczuliśmy wakacje :D

Fot. by JeyZ

28 komentarzy:

  1. O matko, nie wytrzymam tych kolejnych zalewów zazdrości! A do tego od wczoraj ślinię się na auto zwane Celinką. Po prostu zobaczyłam i zakochałam się na amen - choć na pewno nie jest zbyt wygodne na długie podróże, zwłaszcza dla tych, co siedzą z tyłu ;))) Chcę je!!!

    No, to se popiszczałam i mogę iść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha blachara :D To mi się marzy teraz auto, w którym można spać wygodnie :D Mega bym chciała zwiedzać Europę na takim luzie, śpiąc gdzie mi się zamarzy i fokle...

      To se obie popiszczałyśmy ;)

      Usuń
    2. Ba! Rasowa blachara! Ale ta Celinka taka piękna jest! :D

      A może camper? Niektóre w środku są urządzone piękniej niż większość ludzi ma w domu :))))

      Usuń
    3. Mi się ciągle marzy porszak ;)

      Camper jest chyba jednak za duży jak na drogi, po których może się zdarzyć jeździć ;D

      Usuń
  2. Piękny widok. I krajobraz w tle też :) Wygląda jak zdjęcie z cyklu "Tam gdzieś jest dom, w którym mieszkamy" :D Zaczyna się ciekawie, czekam na dalszy ciąg :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihi ładnie powiedziane :D
      No akurat tam domu nie mieliśmy, ale nasz hotel był zdecydowanie fantastyczny! Jednak ma się tego nosa do wybierania kwater, w Budapeszcie i nad Balatonem też ja wybierałam i było rewelacyjnie, chociaż reszta sugerowała inne miejsca ;)
      Dalej będzie ciekawiej ;)

      Usuń
    2. No to trzeba z Tobą jeździć ;)
      Teraz przez Ciebie nie będę mógł się doczekać jeszcze bardziej niż zawsze :P

      Usuń
    3. No tak, chociaż dla mnie to trochę męczące, że muszę wszystkiego sama dopilnowywać, bo nikt lepiej nie zrobi... ;P
      To zawsze jest tutaj przeze mnie ;D

      Usuń
  3. no pięknie;) aż się nie mogę doczekać zdjęć;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że zaspokoję Twoje pragnienia :D

      Usuń
    2. chyba marzenia, żeby kiedyś mieć podobne wakacje heh;)

      Usuń
    3. Oj tam, będziesz mieć i lepsze!

      Usuń
  4. Co tam Giulietta, gdy w środku taka zjawiskowa Pasażerka! I nawet na zdjęciu musisz wskazywać palcem, na co patrzeć, bo wzroku nie można od Ciebie oderwać!!! No kradniesz show po prostu!

    :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obiecuję poprawę ;) Na następnych zdjęciach powinny być już normalne proporcje między mną i widokami ;D

      :*

      Usuń
    2. No ja myślę, że będzie poprawa! Chyba nie muszę zatem rozwijać wątku odpowiednich widoków i pożądanych zdjęć tych boskich proporcji?

      :-***

      Usuń
    3. Na szczęście moi fotografowie wiedzieli, że mają robić zdjęcia od tyłu, z przodu już nie jestem taka fotogeniczna ;D

      :***

      Usuń
    4. Nawiązując do dyskusji pod wcześniejszym wpisem - ośmielę się mieć inne zdanie!

      Dobrej nocy, słodkich snów :-*

      Usuń
    5. I co ja mam na to powiedzieć? ;) Dziękuję ;)

      Kolorowych i nieco jednak chłodniejszych ;*

      Usuń
  5. O widzę, że komentarzami sypnęłaś! Dobry wieczór :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry, bo gorrący :D Acz nieco burzliwy ;) Nie daję rady w 36 stopniach, ale ciepłe noce, kiedy nie trzeba koniecznie spać, są boskie :)

      Usuń
    2. Prawie wszystko da się wytrzymać, gdy nie trzeba iść do pracy...

      Ale gorąc jest niemożliwy, biedne roślinki na działce, żal patrzeć. I dwie pompy w studni 230V - 1200W i 12V - ok. 50 W (jachtowa), a także wodociąg, niewiele pomagają...
      :-*

      Usuń
    3. U nas na działce tylko jedna pompa, ale za to jesteśmy codziennie, więc rośliny odpukać dają radę. Za to w parkach poznańskich jesień, liście lecą z drzew... Dzisiaj niby szła burza, ale pomogła tyle, co umarłemu kadzidło, prawie nic nie popadało...
      A dużą macie działkę do podlewania? U nas już sporą część zajmuje budowa, więc ogródek nieco się w tym roku zmniejszył... Ale mury się pną :D

      Usuń
    4. Działka ma 1500 m2. Ogródek ma ok. 200 m2, do tego ok. 60 iglaków (większość młodych, kilkuletnich, trzeba im pomóc, by nie uschły i szybciej rosły), kilka krzewów ozdobnych, z 10 piwonii, no i kwiaty pozostałe - dalie, floksy, róże, hortensje (sorry, za niefachowe nazewnictwo, ja się zajmuję głównie techniką - pompy, zdalne ich sterowanie, itp.). Ogólnie - jest co robić...

      :-*

      Usuń
    5. Faktycznie jest co robić, my mamy niecałe 900 m2 i też się to długo podlewa, bo nie mamy zdalnego sterowania, którego szczerze zazdrościmy :) Niefachowe nazewnictwo? Błagam, większość ludzi, a facetów w szczególności, w ogóle nie ma pojęcia o tych nazwach :D Pamiętam, jak mój były każdy kwiatek nazywał przebiśniegiem :D Poza tym ja też nie znam nazw gatunków ;) Ale! Mam nadzieję, że jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, to jeszcze w tym roku się podszkolę :) Opowiem wszystko, jak już będzie zaklepane :)

      :*

      Usuń
    6. :D To zdalne sterowanie to trochę taka "wersja eksperymentalna", ulepszana od co najmniej 10 lat :) Niemniej jednak na upartego jesteśmy w stanie zalać znaczną część podwórka kilkoma m3 wody na dobę. Dziękuję za uznanie mojej wiedzy florystycznej, ale gdzież mi tam do takich speców, jak Ty... Zielone przedszkole to moja liga ;) Trzymam kciuki za podszkolenie!

      :***

      Usuń
    7. Ja też nie jestem ogrodnikiem, naprawdę mało wiem, a teraz to już w ogóle się pozapominało. Ostatnio nawet chodziłam z telefonem w ręku i sprawdzałam w internecie te łacińskie nazwy. Część się przypomniała, część znów zapomniała... Ale mam nadzieję, że już niedługo się odkopie, przynajmniej w malutkiej części :)

      :*****

      Usuń
  6. O nie... jak tak można tyle podróżować :P
    To się nie godzi, Czerwona :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, biję się w pierś. Ale to pewnie ostatnie tak beztroskie wakacje ;)

      Usuń