2 sierpnia 2015

Antrakt

Jako że jestem mocno opóźniona w relacjach wyjazdowych (bo też i działo się niemało), przed kolejną spróbuję na szybko opisać, co wydarza się w międzyczasie. Zacznę może od... Jarmarku Świętojańskiego :D (tak, wiem, że był dawno :D) Na który poszłyśmy z mamą głównie dla cyklu Swingująca Starówka. Aż do września w prawie każde niedzielne południe na Starym Rynku przy Odwachu odbywają się darmowe koncerty w swingowym i jazzowym stylu. My trafiłyśmy na grupę Dixie Company, obejmującą dojrzałych panów, którzy bawią się muzyką zupełnie jak niedojrzałe dzieciaki ;) Dzisiaj grali po raz drugi, a 16.08 wystąpią znów. Są boscy! Wykonują stare światowe i polskie przeboje typu "What a wonderful world", "Millord" czy motyw z "Vabank" (do posłuchania TU i TU), i robią to tak, że człowiek nawet mimo woli się cieszy. Zaobserwowałam przy okazji ciekawe socjologiczne zjawisko - najlepiej i najchętniej bawią się przy tym małe dzieci i starsi ludzie. Jeden starszy pan miał nawet specjalne krzesełko, na którym siedział i podrygiwał cały koncert, a w przerwie musiał chyba zagadać do grupy, bo w ostatniej piosence miał swoją solówę na ustnej harmonijce :D I teraz wyobraźcie to sobie: cudownie optymistyczna, z przytupem wykonana muza, a do tego jeszcze tętniąca życiem płyta Rynku ze straganami jarmarcznymi, z targiem staroci, pokazem wikliniarstwa, ze stoiskiem przecudownych bakalii (suszone czereśnie - bajka!) i pachnącymi mieszaniną kiełbasy, chleba ze smalcem i cydru budkami oraz z tłumami zwiedzających, którzy, nawet spieszący dokądś, na dźwięk trąbki, klarnetu czy banjo przystają z uśmiechem, a nogi same rwą do tańca. W takich chwilach nawet pogodowa Grenlandia niestraszna! Ale to tam nic! Wiecie, co znajdowało się tuż obok "sceny" (robią za nią podcienia Muzeum Powstania Wielkopolskiego)? OGRÓD! Prawdziwe mini centrum ogrodnicze, gdzie można było kupić żywe, kwitnące rośliny! Aaaaa! No ten widok mnie ROZWALIŁ! Jazz, swing i ogród! Chryste! Normalnie nie umiałam wybrać, co lepsze, a razem było za trudne do ogarnięcia umysłem i wszystkim fokle :D To był chyba najlepszy pomysł Poznania w ostatnich latach, ja chcę już zawsze w tym miejscu ogród! To wyglądało TAK PRZEPIĘKNIE :)
Gdy Dixie skończyli grać (a koncert trwa zawsze 2 godziny!), przeniosłyśmy się pod jarmarczną scenę, na której występowała Rokietnicka Orkiestra Dęta. Cholera, też grali super :D A na domiar wszystkiego w tym dniu kończył się Festival Malta, więc i na Placu Wolności odbywały się występy i można było posiedzieć pod drzewkami np. na poduszkach, które wyglądały jak... ziemia porośnięta trawą :D 
Gdyby nie było tak zimno, pewnie poszłybyśmy jeszcze na boskie lody, zwłaszcza że lodziarni wykiełkowało teraz od groma. Ale co się odwlecze, to nie uciecze, dzisiaj z powodu upału w przerwie koncertu zakupiłyśmy porcyjki malinowych i o smaku malibu :D Ogromu przyjemności dopełniła tryskająca orzeźwiająco miejska kurtyna wodna, ustawiona tuż obok "sceny". Dzieciaki latały w kałużach na bosaka, dorośli podrygiwali, a cała armia słuchaczy w podeszłym wieku obejmowała ławeczki i cień pod kamienicami. I znów był starszy pan z harmonijką! Poczułam się, jakbym zobaczyła dobrych znajomych ;) 
W inny weekend  natomiast Swingującą Starówkę obserwowałam z Górołazką i Lessy, z pozycji piwa w ogródku. Nie pamiętam nazwy grupy, ale spokojne kojące jazzowe dźwięki były idealnym tłem dyskusji. Potem udałyśmy się jeszcze na Plac Kolegiacki, gdzie najpierw poznańskim zwyczajem zjadłyśmy sobie w mini parku drugie śniadanko (nie lunch! Brzydzę się tym słowem!) w postaci maminego placka z porzeczkami, a potem wspięłyśmy się na dach świata. Czyli do knajpy Hotelu Kolegiackiego, o której już pisałam TU. Hm, zdałam sobie właśnie sprawę, że więcej pokazuję na blogu innych miejsc niż tego mojego miejsca na ziemi. To macie tak na szybko. Mój kochany Poznań...
Ulicą Świętosławską do Fary
Fara i Urząd Miejski
A po prawej pod markizami druga moja ukochana knajpa "Republika Róż" :)
Ratusz i odbudowany Zamek Królewski
Zbliżała się burza, niebo było piękne. W ogóle ostatnimi czasy jest cudowne. Na moim 10 piętrze mam widok na tak niesamowite zachody słońca, że łapię się na myśli, iż ciężko będzie się z nimi rozstać. Ale to jeszcze trochę :) 
Nie tylko zachody słońca są zresztą wspaniałe. Widzieliście Blue Moon, czyli zjawisko drugiej w ciągu tego samego miesiąca pełni? Obserwowałam ją z przyjaciółmi tuż po seansie w kinie. Świecił jak porąbany :D Nawiasem mówiąc szczerze polecam film "Agentka". Trochę się rozkręca, ale gdy już walnie, to grubym kalibrem rozpasanej i smacznej komedii, której akcja na domiar wszystkiego rozgrywa się NA WĘGRZECH! Więc możecie się domyślić, jak ja ten film oglądałam. Dławiąc się śmiechem, podskakując na fotelu i co chwilę wybuchając okrzykami typu: "BUDAPEEEESZT! KOCHAM GOOO! Byłam taaaaam! Poznaję tę ulicęęęęę! Balaton! Jaką on ma WODĘ!!!!! JA CHCĘ!!!!" Tak, moje zachwyty bywają nieznośne :D

A wracając do dzisiaj... był to dzień z Malibu. Malibu prosto z...
... no nie, nie z Karaibów, tak daleko jeszcze mnie nie oglądano. Ale ciepło było porównywalnie ;) Domyślacie się, gdzie? :D

14 komentarzy:

  1. Ja to jestem jednak zbyt wielki wieśniak na jazz. Może kiedyś do niego dorosnę, na razie uważam, że to nie moja półka, podobnie jak perfumy Chanel. Których i tak bym nie kupiła przez wzgląd na ideologię, ale to już tak piszę boczkiem.

    Wieśniak, a do tego zboczeniec. Bo ja oczywiście wiedziałam, że chodzi o kulturalne wydarzenie i w ogóle, ale nic nie poradzę na te moje dzikie wizje Swingującej Starówki, jakie uroiły mi się w głowie. Swing, swingersi, prawie to samo ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do deep jazzu też jeszcze nie dorosłam, aczkolwiek koncerty już zaliczyłam. Natomiast smooth jazz moim zdaniem jest dla każdego :) A co Chanel przeskrobała? Na mnie źle pachną, widocznie nie jestem aż taką damą ;)

      Haha, no widzisz, ja już zbyt dawno nie gram w te klocki ;P

      Usuń
  2. Rokietnica Orkiestra Dęta potrafi, oj potrafi :)
    Ciepło i Malibu? U Ciebie w domu? :) Balkon??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, kto miałby wiedzieć lepiej :D

      Teraz balkon, ale istotne jest, gdzie kupiłam ów trunek :)

      Usuń
  3. i ty mi zazdrościsz wakacji na małym górskim wypizdowie? heh.., ostatnio poszłam sama do knajpy poczytać i popisać. obiecałam młodemu bajke to musze słowa dotrzymać. dziwnie się czułam ale knajpa jest obłędna i przytulna więc do niej wrócę. tyle z tygodnia bez młodego;) też stawiam na balkon heh;) wiele o nim pisałaś;) buziak;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I o czym będzie baja? U nas na tapecie smoki, rycerze, roboty, księżniczki, Kraina Lodu...
      To mogłaś się poczuć jak Carre Bradshaw, ona też pisywała w kawiarniach :D
      Balkon tak, ale Malibu z balkonu nie jest :D

      Usuń
  4. Ależ macie ładne te kolorowe kamieniczki. Jak w bajce :) Zdjęcia zachodu piękne, widać rękę i oko mistrzyni :) Fajne te poduchy, aż zapraszają do drzemki :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko mamy ładne :D Nie no, nie wszystko, ale coraz więcej. Muszę kiedyś zrobić mojemu ukochanemu prawdziwą sesję, z jakimiś smaczkami...
      Już się nie mogę doczekać, aż urządzę swój własny balkon :)

      Usuń
    2. Ale miastu? :P
      Będzie furtka jak do tajemniczego ogrodu i zakaz wchodzenia? :D

      Usuń
    3. No jasne, że miastu, a komu niby :D Tzn. ewentualnie mógłby to być jeszcze Vincenty :D

      W sumie faktycznie mogłabym sobie taką pergolę z różami walnąć na wejściu, dzięki za inspirację :D Ale zakazu wchodzenia nie będzie, lubię, gdy publika zachwyca się moimi dziełami :D

      Usuń
  5. Piękny jest Poznań i bogaty swoimi mieszkańcami oraz ich pracowitością! Zazdraszczam ;-) A cóż tam takiego okazałego budują te żurawie?

    :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poznań ma swój urok i klimat, chociaż nie jest jakiś przebogaty i niestety urzędnicy mają jakąś manię budowania centrów handlowych (i to są te żurawie), których zaczynamy nienawidzić... Ktoś gdzieś ostro musi dostawać w łapę :/ Ale naprawdę dobrze się w nim mieszka, nie jest zadufany w sobie. Niestety najbardziej pracowitego krajana straciliśmy :( Mówię tu o nieodżałowanym Janie Kulczyku... Jego wkładu dla Poznania nie sposób przecenić i bardzo dziwnie mi z tym, że on nie żyje, bo słyszałam o nim od urodzenia praktycznie, mnóstwo terenów i inwestycji w Poznaniu opierało się na jego pomysłach i innowacyjności... Mega wielka szkoda i żal.

      :*

      Usuń
    2. Zalew centrów handlowych to ogólnokrajowa przypadłość :/ A co do J. K. - duże i przykre zaskoczenie, i skoro aż tyle zrobił dla Poznania, to na pewno pozostawił po sobie trwałe świadectwo i "nie wszystek umarł"...

      :-*

      Usuń
    3. No niby tak, ale wiadomo, kolejne pokolenia nie będą miały już o tym pojęcia, tu chodzi o jakieś takie ogólne poczucie - był zawsze, czyli prawie jak rodzina. Jakiś czas temu oglądałam z nim wywiad, zrobił na mnie ogromne wrażenie, to był niesamowicie interesujący człowiek i duże szczęście mieli ludzie z jego otoczenia, że mogli z nim obcować, chodzi mi w tym momencie oczywiście o obcowanie mentalne ;) A przy całej tej wiedzy, intuicji, niebywałego daru robienia interesów i medialności nie tracił nic z wrażliwości i umiejętności zjednania sobie sympatii i szacunku. Rzadka sztuka. Naprawdę jemu ze szczerego serca postawiłabym pomnik.

      Usuń