O Sylwestrze dowiedziałam się w przeddzień, gdyż dopiero wtedy Strzelec zdecydował, że organizuje u siebie, i skrzyknął ekipę. Bosska miała iść również, ale w ostatni dzień roku przyznała się, iż nie wiedząc wcześniej, co robimy, załatwiła nam imprezę ze znajomymi dwiema parami. Jako że zapraszali ją już trzeci raz, postanowiła, że niestety tym razem się ugnie i z żalem pójdzie do nich nawet beze mnie, bo jej głupio odmawiać, skoro dzień wcześniej sama się prawie wpraszała.
Pomyślałam filozoficznie, iż to było do przewidzenia, 2014 musiał jeszcze udrapnąć na sam koniec; i chociaż mocno rozczarowana, jakoś się z tym faktem pogodziłam.
Niecałe 15 minut po ogłoszeniu tej jakże rewelacyjnej wiadomości Bosska odebrała telefon:
- Cześć! ... że co się stało...? Ojej, jelitówka...? Wyrywany ząb? Oj, to się kurujcie, biedaki, no naprawdę nic się nie stało, spoko, dam sobie radę...
...a ja ze zdziwieniem ujrzałam, jak na wieść o czyjejś niedoli uśmiecha się niedorzecznie i prawie skacze na krześle.
Odłożyła telefon, spojrzała na mnie i podsumowała z rozbawioną przyganą:
- Czarownica!
Okazało się, że jedna z tych jej sylwestrowych par dostała sraczki, w drugiej zapanował ból wyrwanego zęba.
Ale kiedy ja naprawdę już się pogodziłam z sytuacją!
I jak się nie zgodzić z faktem: Miej wyjebane, a będzie ci dane? :D (Chociaż oczywiście bardzo mi przykro z powodu takich cierpień bliźnich.)
W związku z czym to był wspaniały Sylwester. Pyszne żarełko, zacna popita, tańce, hulanki, przyjacielskie czułości,. O północy Strzelec wypuścił w niebo Złoty deszcz (którą to nazwę fajerwerków odczytaliśmy z niemałą radością), szampana piliśmy na dworze w plastikowych kubeczkach, a ja największą furorę zrobiłam tym, że 4 shoty Soplicy orzechowej wypiłam w 12 ratach. Wróciłam do domu o siódmej rano niczym młodzież, a jako rasowa trzydziecha nie doświadczyłam nazajutrz ani grama kaca. Czy może istnieć piękniejszy początek? :D
Pozostaje mi zatem życzyć - zarówno Wam, jak i sobie - jeszcze piękniejszej kontynuacji tego roku. I spełnienia 2015 marzeń :)
P.S. W sieci funkcjonuje takie powiedzonko: "Ja nie przeklinam. Ja rzucam zaklęcia." Co robię namiętnie, więc może jednak coś jest w tym byciu Czarownicą. Ostatecznie nawet imię mnie do tego zobowiązuje ;)
P.P.S. W "Harrym Potterze" uczniowie mogli wygrać eliksir Felix Felicis - tzw. płynne szczęście. Polacy mówią na to wódka.
Zaklęcia - Soplica - szczęście. Brzmi idealnie ;)
Nie ważne jak, ważne że się udało, bo jak wiadomo potem cały rok taki :D
OdpowiedzUsuńO matko, cały rok będziemy żreć, pić i się bawić? Super :D
Usuńsuper ze się udało;) ciekawe czy ich fajtycznie dojechał chorobowy los czy tez próbowali sie wymigac ha ha;) soplicy uwielbiam czarna porzeczkę;) mniam;) wszytskiego dobrego;) dla was;) buziak;)
OdpowiedzUsuńChyba jednak byli chorzy ;)
UsuńO, porzeczki nie piłam... Ale nie wyobrażam sobie nic lepszego niż orzech :)
Widocznie tak miało być :) Nic się nie dzieje bez przyczyny :) Najlepszego w nowym roku !!
OdpowiedzUsuńTo po prostu była odpowiedź losu na głupie pomysły ;)
UsuńDziękuję, wzajem!
Los sprawił Ci niespodziewankę. Nieważne gdzie, ważne z kim - w fajnym towarzystwie zawsze fajnie :)))
OdpowiedzUsuńKurczę, muszę w końcu spróbować tej orzechówki, bo mnie intryguje ;)))
To jest jasne, ileż razy już to potwierdzałam... Chociaż na szczęście zwykle miejsca są również fajne ;)
UsuńSpróbuj, chociaż ona nie wszystkim pasuje. Dla wielu jest za słodka. Dla mnie z mlekiem smakuje jak Kinder Bueno, a bez... jest równie pyszna :)
Fajny miałaś Sylwester, takie spontaniczne imprezy są najlepsze. U mnie też było nieźle, sztuka w teatrze fajna, choć i tak mam wrażenie że ja i ekipa z roku na rok robimy się starsi i bardziej przytłoczeni życiem...
OdpowiedzUsuńDobrego i szczęśliwego 2015!
:-*
O, też super! Ja bym się przeszła do opery, w tym roku był świetny koncert, utwory od jazzu, poprzez swing, po kabaret... Może za rok :)
UsuńA wiesz, że nigdy nie byłam na Sylwestra na takiej zwykłej, porządnej imprezie w klubie?
Wiesz, przytłoczenie życiem zawsze można zmienić :) U mnie jakoś, mimo wielu zajęć, chyba nikt się tak nie czuje. Jesteśmy na to zbyt ruchliwi ;) A ruch na zmartwienia jest najlepszy. Aktualnie już się nie mogę doczekać spinningu, wieki na nim nie byłam! Tak, przyznaję, w tej materii ostatnio bardzo zdziadziałam ;)
Wspaniałego! :****