PMS mam. Dlatego dzisiaj leciałam w ulewie do sklepu po coś, w czym się zakochałam totalnie, czyli sorbet malinowy Grycana. I chuj! Nie było! Żeby w XXI wieku w hipermarkecie nie było sorbetu Grycana?! Skandal i czyste chamstwo pomieszane z łajdactwem. Prawie się tam rozpłakałam z rozpaczy, no bo jak, ja mam PMS! Ja muszę!
Na szczęście znalazłam identyczny, tylko Zielonej Budki. Tańsze ciut i równie pycha. Mówię Wam, no pycha kompletna. Czyli w sumie zrobiłam całkiem dobry interes :) Oprócz tego nabyłam Soplicę orzechową, w ramach zapobiegania jelitówce, która wczoraj dotknęła siostrzenicę. Wszak trzeba się zdezynfekować. Siostrzeniec patrzył, jak z rodzicielką delektowałyśmy się napojem, ale sam z odcieniem żalu przyznał, że on jeszcze nie może tego pić, a wódki to już w ogóle. Ja pierdzielę, to dziecko ma dopiero 6 lat, a już gada o wódce. Przy czym w naszej rodzinie regularne pijaństwa dopadają tylko mnie, więc nie wiem ani skąd mu się to wzięło, ani jak to będzie dalej, może jakoś krzyżowo odziedziczył... Pocieszyłam go, iż jeszcze się dość napije w swoim życiu - w myślach dodając, że zwłaszcza gdy pójdzie w moje ślady ;P Chociaż wobec czystej wódki jestem absolutnie bezradna, a wnętrzności wręcz bezwładne. Ohyda powodująca głębokie traumy, skazy i rewolucje. Ble ble.
Z tym piciem zresztą jest tak śmiesznie. Czasem mam taki dzień, że po wypiciu całego wina ani drgnę, a czasem nogi mi się rozjeżdżają od byle piwka. Ostatnio na domiar złego pomieszałam, najpierw wypiłam z laskami piwo, a potem nalewkę, więc poszłam na nocny tramwaj, z poczuciem najwyższego szczęścia osiągając na przemian prawy i lewy krawężnik, i nawet mi jakoś szczególnie nie przeszkadzało, że dość długo nic nie jechało. Ale w końcu zdecydowałam, że już mi przeszkadza, więc wykazałam się szalonym sprytem i sprawdzałam rozkład w internecie, zamiast zwyczajnie wstać i podejść metr do słupa z wywieszką :D Co ta technika robi z ludźmi. Notabene dopiero jak poczekałam sobie 25 minut, skonstatowałam, że wcale nie jest czwartek, jak sądziłam gdzieś od połowy drugiego kieliszka, tylko poniedziałek (trzeba dobrze zacząć tydzień), a wtedy nocny nie jeździ, bo motorniczy ma dzień na seks (tak nam dawno temu panowie robotnicy wyjaśnili). Tzn. w sumie noc ma.
KURWA ZNOWU TEN SEKS!!!
To znaczy, że w poniedziałki lepiej nie siedzieć w knajpie do późnej nocy, bo wtedy nic tylko taksówka? Kurczę, ani pół nocnego?
OdpowiedzUsuńCzysta wódka... aż mi się żołądek ścisnął...
Nie no, aż tak źle nie jest, tylko tramwaju nie ma, nocny autobus oczywiście jeździ, ale z innego miejsca, więc musiałam kawał drogi nadrabiać, nie musze chyba mówić, jak bardzo mi się chciało w tym stanie gdziekolwiek łazić :D Mi się nawet zęby zaciskają na myśl o czystej... Bleeeh!
UsuńZaczęła od PMS-u, a skończyła na seksie... ;P
OdpowiedzUsuńWszystko drogi prowadzą do jednego ;)
Usuńmotorniczy ma czas na seks???!!! to nasi krakowscy nie uprawiają w ogóle... heh;) ja kocham się w pigwówce... ten orzech nawet z mlekiem mi nie podchodzi... za słodkie... buziak;)
OdpowiedzUsuńJa tam im nie żałuję i generalnie pamiętam o tym, pod warunkiem, że pamiętam również, jaki mamy dzień tygodnia :D
UsuńWłaśnie pigwówkę zamierzam w dalszej kolejności sprawdzić :D
uwielbiam wszystko co z pigwą.. a sam zapach pigwy mnie rozwala takich perfum mogłabym używac do konca życia;)
UsuńJak powiedziałaś o motorniczym, to przypomniał mi się Karol Krawczyk grany przez Cezarego Żaka z "Miodowych Lat" :D Rety, jaki ja jestem stary!
OdpowiedzUsuńhanibal
Nie martw się, ja pamiętam Reksia, to jest dopiero starość ;) Chociaż dzisiaj podrywał mnie student, więc chyba nie muszę się martwić :D
Usuń