Połowa lipca. Bosska, Strzelec, Mały, Gadulska i ja wpakowaliśmy się do auta i pomknęliśmy... na wakacje :D Jechaliśmy, podrygując w takt Natalii Nykiel "Error" (TU) i innych hitów lata, które serwowało nam radio, oraz prowadząc niezliczone rozmowy, i te poważne, i te głupawe do łez, jak na przykład rozmowa o mijanej miejscowości Sarcz, którą wszyscy bez wyjątku odczytaliśmy jako Sracz :D I właściwie na tym podsumowaniu mogłabym skończyć opowieść, gdyż to był właśnie jeden z TAKICH wyjazdów. Bez kompletnie żadnych oczekiwań, bez planu, bez zwiedzania, po prostu po to, by być razem, by być też osobno, by po prostu POBYĆ.
Gdy zajechaliśmy na kwaterę do Grzybowa, każdy głośno odetchnął z ulgą. Spróbujcie zarezerwować nocleg nad polskim morzem w trakcie sezonu. Awykonalne. Wynajęliśmy jedyną dostępną opcję, czyli domek, który nie miał żadnych opinii, ponieważ niby dopiero co się postawił. Na szczęście obawy, czy nie jest to próba wyłudzenia i tak naprawdę zdjęcia są z internetu, a domków w ogóle tam nie ma, okazały się przesadzone. Domki stały, pachniały świeżością, a my byliśmy w nich pierwszymi gośćmi :D Jakie to jest cudowne uczucie, kiedy wiesz, że nikt wcześniej nie używał tego prysznica, nie chodził boso po tej podłodze i nie leżał w tym łóżku! Że już nie wspomnę o kiblu ;) Było jak w domu! Zwłaszcza że ślicznie, w skandynawskim stylu, z mnóstwem drewnianych elementów, z salonem i kuchnią, i piętrem z widokiem na łąkę. Nigdy nie zapomnę jednej nocy, kiedy podczas pełni nad łąką zastygły mgły i koncertowały świerszcze. Słowiańska magia.
Do dyspozycji mieliśmy także mini tarasik, na którym codziennie grillowaliśmy. Podczas tego urlopu zjadłam chyba kwartalny przydział kiełbas (w tym pysznej kiełbasy ziemniaczanej) i wypiłam roczny zapas alkoholu. I przede wszystkim - codziennie pochłaniałam rybę, i to jaką boską! Już pierwszego dnia pociągnęło nas ku przydrożnej smażalni, która wydawała jedzenie z auta, a goście albo siedzieli w zadaszonych ławkach, albo w kolorowej łódce. Dla nas, rzecz jasna, zawsze czekała wersja z łódką :D Jakie to było pyszne żarcie! Z ich własnego połowu, bez zbędnych przypraw, normalnie czuło się tę morskość! Dorsz, flądra, halibut - wręcz rozpływały się w ustach, a na dodatek właściciel tego przybytku był chyba najbardziej zakochanym w swojej robocie człowiekiem! Opowiadał o rybach i połowach z taką pasją, że aż chciało się wskoczyć z nim do kutra.
Pogodę mieliśmy świetną. Codziennie zapowiadali ulewy i 19 stopni, a my piekliśmy się w ostrym słońcu, plażując w samych kostiumach kąpielowych. Widać prognozy nie tylko w Rumunii należy czytać na opak :) Jedyny chłodniejszy dzień spędziliśmy w Kołobrzegu. Cała banda - a było nas już 9 osób, bo dobiła Szalona ze Spokojnym, siostrą i siostrzeńcem - po zjedzeniu obiadu rozlazła się na wszystkie strony. My z Bosską zawitałyśmy do tak pięknie urządzonej knajpy, że aż ją obfotografowałam dla inspiracji :D Przemiły kelner zaserwował nam ciacho i karafkę wina, po której nic nie mogło ani nawet nie próbowało zmącić naszego szczęścia :D Nawet na molo zrobiło się jakby cieplej ;)
Codziennie na plaży był jeden wielki wygłup. Chłopaki prężyły muskuły i podrzucały mnie we dwójkę z taką dumą, jakbym ważyła sto kilo, graliśmy sobie w ringo, przy którym zawsze jest kupa śmiechu, ale na największą głupawkę zachorowałam, gdy Szalona pokazała mi aplikację, która potrafi zmieniać twój wygląd. A to upiększa, a to zniekształca, a to robi z człowieka upiora, a to zasadza mu na łeb wianek, a to robi z ryja chomika lub dokłada język psa... Nie byłam w stanie połowy sprawdzić, bo po prostu robiłam w majty ze śmiechu :)
No patrzcie to.
Jak przy czymś takim zachować kamienną twarz??
Oprócz tego z Szaloną i Bosską postanowiłyśmy pokazać JeyZ, jak bardzo za nim tęsknimy i zachęcić go, żeby wracał z tej obczyzny, dlatego nagrałyśmy dla niego kawałek "Chałupy welcome to" - każda oczywiście śpiewała w swoim rytmie, w jednym takcie każda stworzyła również autorską wersję tekstu, najlepiej wyszedł szum fal, ale ile przy tym miałyśmy radości i ile jej dostarczyłyśmy gapiom, to jeden w niebie wie :D
Wieczorem Szalona&Co. odjechali, a my poszliśmy na nasz pierwszy i zarazem ostatni zachód słońca ;)
W poprzednich dniach o tej godzinie można było podziwiać jedynie chmury, skądinąd piękne. Natomiast ten zachód był bajkowy. I strasznie szybki, tak szybki, że gdzieś pod koniec Bosska zrobiła zdjęcie, po czym tylko na nie spojrzała, żeby sprawdzić, jak wyszło, a gdy ponownie zwróciła się ku słońcu, ze zdumieniem odkryła, że już go nie ma :D
W poprzednich dniach o tej godzinie można było podziwiać jedynie chmury, skądinąd piękne. Natomiast ten zachód był bajkowy. I strasznie szybki, tak szybki, że gdzieś pod koniec Bosska zrobiła zdjęcie, po czym tylko na nie spojrzała, żeby sprawdzić, jak wyszło, a gdy ponownie zwróciła się ku słońcu, ze zdumieniem odkryła, że już go nie ma :D
Pięknie było. Sama miejscowość typowo nadmorska, z leśną promenadą, z mnóstwem budek i hałasu na głównej ulicy, ale swojsko mi tam było i dobrze. I ta plaża...! Piękna, szeroka, każdy miał wystarczającą przestrzeń, żeby nie potykać się o cudze nogi i nie wchodzić innym na głowę. I ten piaseczeeeek! Nigdzie nie ma takich plaż jak u nas! No, może na Karaibach - ale ja w to nie wierzę ;)
Wracaliśmy z żalem, tylko dlatego, że musiałam coś zrobić do pracy. Naładowani energią, cudownie opaleni - i szczęśliwie w oczekiwaniu na jeszcze jedną przygodę - razem z Anitą Lipnicką wyśpiewywaliśmy wersy z "Tokyo" - TU:
"Nagle kolor nieba zmienia się
Zamykam oczy i czuję jak
Spontaniczny szał porywa mnie
Znowu wszystko we mnie tańczy
Tak wyraźnie widzę każdy kształt
Znajome twarze śmieją się
Gorący wiatr rozpala mnie
Znowu jestem tam!"
Zamykam oczy i czuję jak
Spontaniczny szał porywa mnie
Znowu wszystko we mnie tańczy
Tak wyraźnie widzę każdy kształt
Znajome twarze śmieją się
Gorący wiatr rozpala mnie
Znowu jestem tam!"
Aż się rozmarzyłam... <3
OdpowiedzUsuńNo tak, Twoje ukochane morze :)
Usuńej trafiła mi się łezka, na te widoki i na tę piosenke, zawsze pobudzała mnie do wirowania wokół własnej osi.., boże jak tam jest pięknie...
OdpowiedzUsuńO tak. Zwłaszcza z kochanymi ludźmi...
UsuńOj, cierpiałabym tam katusze. Za mięsem zwierzątek z nogami wcale nie tęsknię, ale za rybim - ło matko! Więc wolałabym z Wami nie jeść, żeby się nie popłakać albo nie poodgryzać sobie palców. A tak poza tym to nie piszę już, że zazdroszczę (tych wyjazdów), bo to nudne ;))) Ileż można mieć tyłkościsk? Kiedyś też gdzieś pojadę. Na pewno :)))
OdpowiedzUsuńJasne, że tak :D I to swoim autkiem :D Czasem trzeba zacisnąć zęby, żeby potem mogło być lepiej :)
UsuńTeż bym tęskniła za rybami. Normalnego mięsa nie musiałabym koniecznie jeść, ale ryby i owoce morza uwielbiam...
Piękne widoki. Nic nie przesadzałaś, naprawdę jest fajny :D
OdpowiedzUsuńAle co, piasek? ;)))
UsuńA to gdzieś tam jakiś piasek widać? :P
UsuńNad morzem jest to mimo wszystko dość częsty widok :D ;)))
UsuńChodzi za mną morze... Zazdraszczam ;)
OdpowiedzUsuńZa mną nieustająco Sopot. Mogłabym zamieszkać w Sopocie!
UsuńNormalnie zaczynasz przesadzać ;) Pięknie, pysznie, Piękna...
OdpowiedzUsuń:***
Jak szaleć, to z rozmachem ;)
UsuńDziękuję za jak zawsze wysokiej klasy komplementy :***
Trzeba się mocno starać, aby dorównać Autorce i Modelce!
OdpowiedzUsuń:***
Dla Ciebie to akurat chyba nic trudnego ;)
Usuń:*
Przy Tobie coraz trudniejsze. Jak już pisałem - dla bloga i zdjęć zaczyna mi brakować przymiotników, dla Ciebie komplementów!!!
UsuńAle tego nie zabraknie nigdy: :*****
Nie ma takiego komplementu, który wypowiedziany kilkakrotnie nie zostałby przyjęty, więc nie martw się - zawsze możesz się powtórzyć ;)
Usuń:****