28 czerwca 2015

Kraina pięknem uwodząca

Rankiem zrobiliśmy sobie królewską ucztę, z melonem w roli głównej. Drugi melon pojechał w dalszą drogę, przy czym już w połowie zaczął śmierdzieć i dopiero pod koniec dnia zrozumieliśmy, że to on, w międzyczasie patrząc na siebie nawzajem dość podejrzliwie ;)  
A droga wiodła zakolem Dunaju, z trzema przystankami: Szentendre, Wyszehradem i Esztergomem (vel Ostrzyhomem). 

Szentendre to urokliwa miejscowość, wyglądająca jak śródziemnomorski Kazimierz Dolny ;) Klimatem zdecydowanie odbiega od reszty węgierskich miasteczek, co ma niewątpliwy związek z wpływami południowymi - długi czas Szentendre zamieszkane było przez Serbów, potem dołączyli do nich m.in. Grecy i Chorwaci, co, patrząc choćby po restauracjach, do dziś jest mocno wyczuwalne. 
Serce miasteczka stanowi otoczony kupieckimi domostwami plac z krzyżem morowym, wzgórze kościelne z piękną panoramą oraz cudnie ukwiecone wąskie uliczki z charakterystyczną niską zabudową. Na jednej z nich siedzibę ma Muzeum... Ozdób Bożonarodzeniowych :D Zresztą to nie jedyne miejsce z takimi ozdobami - Węgrzy są pragmatyczni i np. nie zdejmują lampek świątecznych znad ulic, tylko ich w ciągu roku po prostu nie włączają.
Znajdziemy tam również Muzeum Marcepanu oraz Muzeum Ceramiki, i wiele innych ciekawostek, które my pominęliśmy, gdyż upał zagnał nas na lody ;) W ogródku z widokiem na rzekę, leniwie obserwując nielicznych przechodniów, chłonęliśmy wakacyjny, nieco jakby zapomniany i melancholijny, pewnie z powodu upału i wczesnej pory, klimat. We wszystkich przewodnikach opisują to miejsce jako zatłoczone i bardzo turystyczne. My zupełnie tego nie odczuliśmy, przemykaliśmy po niemal pustych uliczkach, w tej charakterystycznej dla letniego poranka ciszy przerywanej tylko pianiem kogutów :) Nie wiem, dlaczego, ale Szentendre było dla mnie strasznie (acz subtelnie)... uwodzicielskie. Kojarzyło mi się ze spokojnym, dokładnym smakowaniem... wszystkiego ;) w rytm Maroon 5 "Lovely day" - TU. Takie tam ukryte pragnienia... ;)
 
Do Wyszehradu dojechaliśmy wkrótce potem. Niegdysiejsza stolica kraju to dziś zaledwie mały kurort, jednak zdecydowanie wyróżniający się echem królewskiej potęgi, przynajmniej w moim odczuciu. Bardzo stylowe miejsce, w swojej zabudowie, w powietrzu, nawet w uregulowanym brzegu rzeki ma coś niezwykle dystyngowanego. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od umiejscowionej na wysokim wzgórzu Cytadeli, co było dużym błędem, ponieważ widok tak zwala z nóg, że naprawdę nie ma się ochoty na dalszą wycieczkę. Chce się tylko usiąść i kontemplować. A i sama Cytadela warta jest obejrzenia, choć to niestety w większości jedynie rekonstrukcja, prawdziwą zrównano ponoć z ziemią w czasach rewolucji Rakoczego. 
 
 
U podnóża znajduje się Pałac Królewski, również powoli odnawiany. Ten jednak z powodu kolejki do wejścia zdołaliśmy obfotografować tylko z zewnątrz. Pisząc o nim teraz, znalazłam na jednym blogu szczegółowy opis (TU) i przyznaję, trochę mi smutno, iż tego nie zobaczyłam. Ale mam nadzieję wrócić jeszcze w te strony.

Pozostało nam podejść brzegiem Dunaju pod Wieżę Salomona. Trochę od dupy strony, bo wejścia tam niestety nie było ;) Lecz zobaczyć zobaczyliśmy, a to też się liczy, zwłaszcza że w wieży tej przetrzymywano niegdyś hrabiego Draculę :D
Zdjęcia zupełnie nie oddają urody tego miejsca, poza tym w powietrzy drgała mgła i trudno się fotografowało; ale wierzcie mi - było to jedno z piękniejszych miast na trasie, perełka absolutna.

Do Esztergomu, zwanego węgierskim Watykanem, dojechaliśmy chwilę przed deszczem. Zdążyliśmy obejść wspaniałą bazylikę, która jest piątą co do wielkości na świecie, spojrzeć na wzgórze św. Tomasza z kapliczką i trzema krzyżami, na panoramę miasta oraz Zamek Árpádów, i wyciągnąć parasole. Schroniliśmy się wewnątrz świątyni, znajdując tam relikwie św. Stefana, a potem w powracającym nieśmiało słońcu przejechaliśmy przez most, który w połowie wyznacza granicę ze Słowacją, by obejrzeć bazylikę w całej okazałości. Jak dobrze być w strefie Schengen :D 
 
I już pędziliśmy w rytmie Kiss "I was made four lovin' you" - TU do Budapesztu. Najlepsze wciąż było przed nami.

22 komentarze:

  1. tęskni mi się za słońcem jak na pierwszych zdjęciach, na razie tylko to co na ostatnim mamy. dobrze, że ciepło chociaż.., światowa kobieto;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówisz-masz, już jutro Twoje życzenia zostaną spełnione, ja Ci to mówię :D Może przynajmniej choć trochę utrwalę opaleniznę...

      Usuń
  2. Nosztalgia :D Co za widoki, zamek, dolina Dunaju, Pani prowadząca :) Miasteczko też super, te wąskie uliczki, kolory :) Piknie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oni to czytają normalnie :D Po całej wyprawie byliśmy mocno zagubieni, gdy w Polsce mieliśmy coś przeczytać, bo z przyzwyczajenia każde sz czytaliśmy jako s i odwrotnie, oni tam tak mają :D Do tej pory mi się myli, jak się pisze, a jak wymawia niektóre miejscowości :D
      Cudnie tam było, a przecież jeszcze nie pokazałam Wam Budapesztu...

      Usuń
    2. Cóż za gafa, przez komentarz poniżej czuję się przywołany do porządku :) Aż nie śmiem się wcinać w rozmowę :P Oczywiście, że Pani prowadząca naj a reszta jest chociaż pięknym, to niemniej jednak tylko tłem :)

      Usuń
    3. Haha, no dziękuję, ale przecież nie wstawiłam tych zdjęć po to, byście mi tu peany na moją cześć pisali, tylko żebyście podziwiali Węgry ;) Niemniej dziękuję, chociaż za wiele to tu nie widać ;)

      Usuń
  3. Wczoraj przeczytałem, dokładnie obejrzałem i...mowę mi odjęło. Dopiero po dobie odnalazłem jaką-taką wenę (i ciut więcej czasu) i piszę (a to dopiero początek!). Droga moja! "Pięknem uwodząca" to na tych zdjęciach na pewno nie jest w pierwszej kolejności ta kraina-nic jej oczywiście nie ujmując! Pozostając wciąż w niemym zachwycie...Cdn...

    :*

    :*

    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka reakcja tylko do Ciebie mogła wyjść :D I to po tylu latach... :D :D :D

      :* :* :*

      Usuń
    2. :D

      1. Chyba miało być "OD Ciebie"? Czeski błąd :D

      2. "Po tylu latach"? Nie jeden raz, przy okazji publikacji różnych ślicznych, artystycznych fot, przy komentowaniu utyskiwań na "chudzinkowatość', "pomarańczki", ubranka dziecięce ;-) wyrażałem uwielbienie dla Twojego typu urody. A że teraz opublikowałaś aż tyle, takich pięknych zdjęć, więc trzeba było zareagować z adekwatną mocą...

      A zresztą, co ja się będę produkować! Pewien wpływ na moją ocenę mógł mieć widoczny na zdjęciach anturaż, śliczna sukienka, fantastyczny kapelusz, co nie zmienia faktu, że wyglądasz P R Z E Ś L I C Z N I E !!!

      A to, w połączeniu z oczywistymi, zwłaszcza dla takich starych czytelników jak ja ;-) cechami jak: inteligencja, pracowitość i empatia, stanowi tym samym ucieleśnienie słowa:

      I D E A Ł !!!

      :D

      I na pewno jeszcze cdn!

      :*

      Usuń
    3. Tak, zapomniałam poprawić ;)
      Chodziło mi o to, że po tylu latach jeszcze ciągle prawisz mi komplementy i to z coraz większą mocą, absolutnie nie miało to brzmieć jako wyrzut, że za mało! :D Chociaż... komplementów nigdy dość, bardzo dziękuję ;) To zapewne faktycznie zasługa kiecki :) Ale oczywiście to Węgry mieliście podziwiać w pierwszej kolejności, ja tam to tylko dodatek, a i przyznaję z pewną zazdrością, że Węgierki są naprawdę cudne, chociaż jakoś tak się stało, że chyba żadnej nie mam na zdjęciach ;) Podświadomie chyba, hi hi ;)
      Oooj, ten ideał na urlopie niektórych doprowadza do pasji, gdy goni do bezustannego zwiedzania, szukania wrażeń i robienia zdjęć :D Nie muszę chyba mówić, kto układał plan tego galopu zwanego wakacjami :D

      Usuń
    4. To bardzo się cieszę, że to nie był wyrzut, a podziękowanie. Miło mi, że Tobie jest miło! To na prawdę duża przyjemność oglądać tak śliczną i pełną radości osobę w tych "pięknych okolicznościach przyrody" ;-) A jeżeli twierdzisz, że to głównie zasługa kiecki, to powiem tak: cudownie ją wypełniasz ;-) :-D


      Cdn...

      :*

      Usuń
    5. Jest tak mała, że nawet dziecko by ją wypełniło ;)
      Dziękuję! Kurcze, chyba muszę częściej wrzucać swoje zdjęcia :D Jestem łasa na komplementy, więc cdn. jak najbardziej pożądane, hi hi ;)
      Jak przeżyłeś dzisiejszą Afrykę? Ja leżałam plackiem jak nieboszczyk, rzadko kiedy nie jestem w stanie się w ogóle ruszyć, więc było naprawdę źle, dobrze, że nie trafiło mi się to na wakacjach... Kurde, marzy mi się Afryka, ale chyba jeszcze muszę to przemyśleć, czy aby na pewno chcę :D

      Usuń
    6. Miło mi :D Mam już pomysł na kolejne komplementy, zespolone - że tak powiem, tylko czasu tradycyjnie brak...
      A upały? No cóż - ciężko było. Najgorsze było to, że nie dało się porządnie wyspać. Nawet klimatyzator i wentylator niezbyt pomagały. Uff...

      CDN...

      :-*

      Usuń
    7. A Ty się znowu prosisz o jakiś bunt organizmu? Nie życzę, ale naprawdę radzę zwolnić... Bo mi gdzieś tam padniesz w końcu :(
      Ja tam ze snem problemów nie mam nigdy, nawet w upał ;) Na szczęście ocieplenie budynku parę lat temu bardzo wiele pomogło, kiedyś naprawdę nie dałoby się wytrzymać w budynku, teraz było chłodniej niż na dworze, więc trochę żałowaliśmy, że pojechaliśmy na działkę, gdzie naprawdę powietrze stało. Takie dni najlepiej spędzać w pracy, w klimatyzacji...

      :***

      Usuń
    8. Może jeszcze trochę wytrzymam... Ale takie ekstremalne temperatury żyć i pracować mi nie dają. U nas też ocieplili blok, to pierwsze lato pod styropianem i o ile zimą było rewelacyjnie (bardzo ciepło, przytulnie wręcz), tak latem, podczas tej ostatniej fali upałów mieszkanie nagrzało się mocno - 26 - 27 st. (choć dawniej było 27-29 st.). A ja niestety toleruję max 25... A w pracy klimy generalnie brak :/

      CDN...


      :*

      Usuń
    9. Trudno wymagać, żeby w TAKIM upale się nie nagrzało. Ale i tak jest dużo lepiej z ociepleniem niż bez... U mnie w pracy właśnie jest klima, używamy jej rozsądnie, ale i tak daje niesamowitą ulgę. W niektórych pokojach i nie ma i gdy tam wchodzę, to naprawdę jakby mi odcinało mózg, przestaję myśleć o czymkolwiek innym niż o wannie z wodą i lodem...
      Mua!

      Usuń
    10. Jeśli wszystkie plany mi "wypalą", to kiedyś założę w domu taką porządną, dużą klimę. Widzę ile wytchnienia dała mi klima w aucie... A w najbliższy weekend znowu ma być gorąco. Choć chyba nie aż tak mocno i nie za długo. Zobaczymy...

      :***

      Usuń
    11. Ja jestem przeciwnikiem klimy, jednak faktycznie czasem po prostu nie da rady inaczej...

      Ano było, było ;) A ja znów na zwiedzaniu... Wykończę się w tym roku, w każdym aspekcie :D
      :*

      Usuń
  4. Wszystko pięknie i cudnie, ale i tak najbardziej zainteresowało mnie kilka konkretnych zdjęć. Ale fajnie wyglądasz! :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Węgry podziwiać, a nie mnie :D Dziękuję :))))))

      Usuń
    2. A Węgry swoją drogą. Nie wiem co się zmieniło, ale jakoś tak inaczej wyglądasz. Jak nic kolejny przykład, że jesteśmy piękniejsze z każdym kolejnym rokiem ;)))

      Usuń
    3. Nie od dziś wiadomo, że kobieta po trzydziestce ma w sobie coś, czego nie ma żadna dwudziestka :D I nie chodzi tu tylko o zmarszczki ;) Naprawdę widzę ogromny przeskok mentalny między mną sprzed lat a teraz. Wcale bym nie chciała wrócić do tamtych lat, chyba że po to, by przeżyć wszystko znów, ale z doświadczeniem, które mam teraz. Fajnie jest mieć trzy dyszki :)

      Usuń