3 marca 2015

Moja Amfa

Gardenia.

To słowo poderwało mnie na nogi w sobotni poranek. Tym razem już przed wejściem postanowiłam nie skupiać się tak bardzo na kwiatach, wystawcach i roślinach, a raczej na nauce czegoś pożytecznego. Dlatego przemknęłam szybko przez boksy, pstrykając w biegu zdjęcia roślinom na kiermaszu ogrodniczym, dodatkom dekoracyjnym, sztucznym kwiatom (musiałam je pomacać, nie wierzyłam, że nie są prawdziwe!) czy ślicznej odzieży ogrodniczej dla kobiet, minęłam konkurs na małą architekturę ogrodową i pognałam na wykłady.
Pierwszy wykład, zorganizowany przez wydawnictwo dwumiesięcznika Piękno&Pasje, traktował o fotografii - trochę o technice i dużo o elementach właściwego kadru. Zapamiętałam ważne stwierdzenie: fotografując, trzeba mieć szacunek do obiektu. Przy robieniu zdjęć dzieci, chorych, niepełnosprawnych - uklęknąć, tworzyć na poziomie ich wysokości, nie patrzeć z góry, tylko uczestniczyć z nimi w wydarzeniach jak równy z równym. Poza tym podczas kadrowania zwracać uwagę na tło i grę świateł, nie odtwarzać, lecz opowiadać historie, ujmować świat z jego dynamiką, w naturalnych sytuacjach. A w plener - ze względu na kolory - najlepiej wybrać się o poranku i po południu, gdy słońce zaczyna stykać się z horyzontem (złota godzina).
Z dumą stwierdziłam, że zasady te stosuję  instynktownie, chociaż oczywiście warsztat jeszcze nie ten, i przede wszystkim słaby sprzęt (aktualnie najbardziej doskwiera mi brak szerokokątnego obiektywu, co zresztą widać na zdjęciach poniżej - aczkolwiek w takim tłumie tak czy siak trudno popisać się artyzmem). Ale źle chyba też nie jest :)  

Kolejny wykład poświęcony był allelopatii, czyli wzajemnemu oddziaływaniu roślin. Temat znałam oczywiście ze szkoły, ale poza odkurzeniem starej wiedzy przyswoiłam sporo nowej, bardzo przydatnej i praktycznej, chroniącej przed błędami w uprawie. Chodzi bowiem o to, że rośliny za sprawą wydzielanych związków chemicznych mogą wchodzić w interakcje z sąsiadami, poprawiając im warunki lub przeciwnie, utrudniając życie. Doskonałym przykładem jest aksamitka, która przywabia do swoich korzeni nicienie, chroniąc przed nimi pomidory - więc choć nie jest to moja ulubiona roślina, warto obsadzać nią np. boki grządek. Cebula odstrasza swoim zapachem szkodniki marchwi i vice versa. Czosnek działa stymulująco na zawiązywanie pąków kwiatowych róż i wzmacnia zapach ich kwiatów. Natomiast pod drzewkami owocowymi nie należy wysiewać trawy, gdyż zabiera ona substancje odżywcze z gleby. Pod orzechem włoskim w ogóle nic nie urośnie i nie ma się co łudzić, że będzie inaczej - to potwierdzam z doświadczenia, nawet bluszczyk kurdybanek, który rośnie wszędzie, pod orzechem się nie sprawdza. Maliny i jeżyny też się nie lubią, a ziemniaki i pomidory chyba nawet nienawidzą (jak to w rodzinie ;)).
Wiedza o wpływie jednych roślin na drugie może być kluczowa dla plonowania, właściwego wyglądu ogrodu oraz nawet naszego samopoczucia i zdrowia. Łopatologicznie rzecz ujmując: im lepiej skomponujemy nasadzenia, tym mniej się napracujemy i mniej chemii będziemy musieli zastosować. Warte przyswojenia, zwłaszcza w dzisiejszych, skażonych przemysłem czasach.
Na koniec zostały mi oczywiście pokazy florystyczne. Najpierw konkurs z przymrużeniem oka - dosłownie, ponieważ trzy ekipy wiązankę musiały zrobić z... zawiązanymi oczami. I to tak, żeby była jak najbardziej zbliżona do oryginału na zdjęciu. Oczywiście floryści mieli swoich pomagierów (z pełną funkcją widzenia), ale zabawa i tak była przednia, a wszystkie bukiety udały się doskonale. 
W przerwie sfotografowałam wszystkie kompozycje wykonane we wcześniejszych dniach dla profesjonalistów (ubolewam bardzo, że nie mogłam w nich uczestniczyć) w ramach konkursu dla kwiaciarń, aż finalnie scenę opanował mistrzowski duet, który co roku pojawia się na Gardenii, a żeby było ciekawiej, jest to duet... męski :D Który to opowiadał m.in. o wykorzystywaniu odrzuconych resztek materiału roślinnego - mianowicie oprócz tego, że mogą być stosowane jako wypełniacz, często pełnią też funkcję dekoracyjną, np. łodyg goździków używa się jako (całkiem trwały) stelaż do kompozycji w szkle. 
Morał z całego pokazu płynął taki, że należy szukać nowych rozwiązań i nie bać się eksperymentować, również z dodatkami i smaczkami, bo do kwiatów pasuje właściwie wszystko. Tak jak na zdjęciach poniżej, gdzie bukiet opiera się na odciętych plastikowych łyżeczkach, kieliszkach, drucikach, piankowych wypełniaczach, tekturze oblanej bielutkim woskiem, itd. itp. Jedynym ograniczeniem może być wyobraźnia - czyli tak naprawdę ograniczeń nie ma wcale :) 

Podstawowa zasada florystyczna - każda kompozycja musi wyglądać starannie i poprawnie (a najlepiej zachwycająco) z każdej strony.
Nieodmiennie zachwyca mnie zręczność florystów w spiralnym układaniu łodyg. Poprawnie skonstruowana kołowa wiązanka powinna utrzymać się na płaskiej podstawie bez podpórek.
I znów pozostaje mi czekać kolejny rok na ten agregat energii, taką moją amfę, nucąc nostalgicznie: Cleo&Donatan&Bednarek "Ten czas". Pięknie było. I jak zwykle za krótko.

18 komentarzy:

  1. Jakie piękności i śliczności... :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. drugie zdjęcie i czwarte od dołu boskie.., w zyciu nie widzialam tylu kombinacji z kwaitów;) niektóre niesamowite..,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cudowne, aż zazdrość chwyta, że ludzie mają taki polot, dar, tyle wyobraźni...

      Usuń
  3. No nie jest aż tak źle :P
    Fajnie wyglądają te drewniane kule, a ogródek na zdjęciu wcześniej aż zachęca do relaksu :)

    Wszystkiego Najlepszego w Dniu Kobiet :)
    kwiatek ode mnie: @}--,--'------

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się te kule bardzo spodobały, taki prosty sposób na ożywienie ogrodu, zresztą nie tylko drewniane były fajne, również te podświetlane. Ogrodnicy mają naprawdę mnóstwo sztuczek urozmaicających zieleń, czasem wydaje się, że ilość pomysłów się skończyła, a tu lawiną nachodzą nowe... Podziwiam wyobraźnię tych ludzi.

      Dziękuję ślicznie!! Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Mężczyzn! :D

      Usuń
    2. Dziękuję bardzo :)

      Usuń
  4. Tyle kolorów, tyle piękna... Moim niekwestionowanym królem jest zdjęcie numer 5 - od razu mnie rozrzewniło, bo zamarzył mi się taki uroczy zakątek we własnym ogródku. Taka enklawa, miejsce idealne na wyciszenie. Dużo zieleni otoczone białym murkiem.

    A tak w ogóle to chyba już jestem skrzywiona. "Złota godzina", o której piszesz, brzmi tak romantycznie, a mnie się skojarzyła od razu z tą złotą godziną medyczną. Która nie niesie ze sobą żadnych pozytywnych myśli, niestety. Lepiej wrócę do cieszenia oczu tymi zdjęciami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ten zakątek wyglądał super! Chociaż przytulniejsze jest chyba miejsce na zdjęciu piętro niżej. Jak będę miała swój ogród, to będzie mi ogromnie trudno się zdecydować na jakąś konkretną aranżację. Obawiam się, że zrobię misz masz stylów i wyjdzie fatalnie, bo nie dam rady zrezygnować z żadnego. Jest tyle możliwości...!

      A, no tak, to faktycznie niezbyt fajne pojęcie. Chociaż nie wiem, dlaczego nazwali ją złotą godziną wobec tego, za ładnie...

      Usuń
  5. wiedziałam, że pójdziesz i potem napiszesz :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Oesu jakie cuda! Przecież to można oczopląsu dostać. I pewnie jeszcze zapachy... <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, chociaż zapach szybko przestawałam wyczuwać, tak bardzo nastawiłam się na obraz. Byłam tam bite 6,5h, a i tak nie zobaczyłam wszystkiego, więc sobie wyobraź :D

      Usuń
  7. Znowu ta kolorowa nuda :P Tobie się nie śni to wszystko po nocach? Ja chyba bym miał koszmary ;-) Wiesz że rośliny to nie jest dla mnie jakaś obca materia, ale 6,5h na wystawie to na prawdę znaczna ilość czasu. Musiałbym bardzo kochać moją lubą, aby tyle wytrzymać... Ilu tam było mężczyzn - odwiedzających, nie wystawców/prelegentów? ;-) A tak na serio: podziwiam kreatywność twórców tych cudeniek, to niesamowite co potrafi osiągnąć człowiek, gdy podchodzi do czegoś z pasją i maksymalnym zaangażowaniem... Co do warsztatów foto, to już dawno pisałem, że masz tzw. fotograficzne oko. Miłej niedzieli!

    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ile tam było stoisk? Z trzy wielkie hale! Na pewno sam byś przepadł na długo, zwłaszcza wśród sadzonek, a i widziałam tam np. ciągniki ;P I super pompy do fontann :D Facetów chodziło sporo, i wcale nie robili tylko za tragarzy ;) nawet na pokazach florystycznych siedzieli twardo i mnie wkurzali, bo też chciałam sobie usiąść ;) I z całą pewnością nie wszyscy byli gejami ;)

      Usuń
    2. :D Mnie nie przeraża tematyka, tylko ilość, masa, objętość tego piękna... Ciągniki, hmm, pompy, no poezja dla męskiego umysłu ;-) Zaintrygowała mnie metodologia rozpoznawanie przez Ciebie gejów...

      ;-*

      Usuń
    3. Kwestia wieloletniej praktyki, mam kumpli gejów... :)

      Usuń
  8. Czerwona muszę skomentować. Ten duet męski ma na przeciwko mojej pracy kwiaciarnię - wielki biurowiec. Kwiaty i umiejętności nieocenione!

    OdpowiedzUsuń