Muszę uderzyć się w pierś i przyznać do błędu.
Ja, biolog, ośmieliłam się zdeprecjonować znaczenie jakiegokolwiek organizmu żywego. Zupełnie jakbym zapomniała, iż świat nie składa się tylko z rzeczy tak dużych jak człowiek. Wydrwiłam nauczanie o okrzemkach, po czym ze zdumieniem odkryłam, że dzięki okrzemkom w dużej mierze istnieje... nasze życie.
Oglądałam dzisiaj program przyrodniczy BBC i zachwycił mnie... ciąg przyczynowo-skutkowy :D Odcinek poświęcony był dominacji traw. Wytworzyły mechanizmy pozwalające im przetrwać nawet pożary - a właściwie to raczej mało powiedziane, one sprzyjają pożarom! Są łatwopalne, dlatego dzięki nim ogień rozprzestrzenia się na wielkie obszary - wszystko po to, by wyeliminować zacieniające je, konkurencyjne rośliny. Był taki moment w dziejach Ziemi, gdy pożary objęły ogromny teren, po czym ten sam obszar zasiedliły właśnie trawy. Już były w ogródku, już witały się z gąską... ale naturalną koleją rzeczy pojawiło się wówczas równie dużo roślinożerców. Sprytne trawy zaczęły w odruchu obronnym odkładać na powierzchni liści związki krzemu, które raniły układ pokarmowy zwierząt. Oczywiście przyroda nie znosi próżni, zatem zwierzęta na drodze ewolucji przystosowały się do pobierania nawet tak ostrego w dotyku pokarmu, a nawóz przez nie produkowany, zawierający dużo krzemu, płynął jak wszystko do morza. Tam, wraz z większym nasyceniem tego pierwiastka, namnożyły się całe tabuny okrzemków.
I kim są te niepozorne okrzemki?
Źródłem pożywienia dla ogromnej ilości ryb i wskaźnikami czystości wód. Z ich osadów robi się dynamit, biorą udział w badaniach kryminalistycznych (np. sprawdzaniu, czy delikwent na pewno utonął, a nie umarł przez uderzenie młotkiem w czerep), w filtrowaniu piwa. Ich mikroskamieniałości pozwolą naukowcom prześledzić historię klimatu i środowiska Bałtyku na przestrzeni 6 tysięcy lat, a co za tym idzie, również prognozować dalsze zmiany i przedsięwziąć działania prewencyjne. Ziemia okrzemkowa ponoć niszczy pasożyty w jelitach zwierząt oraz absorbuje bakterie wywołujące biegunkę, a że trawiona w nikłym stopniu, wydalana jest właśnie ze wszystkimi szkodnikami panoszącymi się w układzie pokarmowym.
I, co najważniejsze - skromny żywot okrzemek wytwarza łącznie ok. 25% tlenu na Ziemi!
Czy Wy też wciągnęliście teraz powietrze? Ja się bardzo zdziwiłam, serio.
Ten odcinek jednak nie bez powodu był poświęcony trawom. Można powiedzieć, że dzięki nim człowiek "zszedł z drzewa". Zaobserwowano, że w miejscu mocno zarośniętym trawą małpy zachowują się nieco inaczej niż te na terenach zalesionych. W lesie poszycie jest niskie; w trawie łatwiej przyczaić się większym drapieżnikom. Dlatego małpy żyjące wśród traw co jakiś czas... stają na dwóch nogach i rozglądają się ponad źdźbłami.
Wielkie nieba! Czy tak właśnie człowiek się wyprostował?
Jakby tego było mało, trawom zawdzięczamy inny milowy krok naprzód. Czyli zmianę trybu życia. Stało się to za sprawą pszenicy, która przecież też jest trawą. Kłos dzikiej pszenicy samopszy rozpadał się pod wpływem delikatnego dotknięcia czy ruchu wiatru. Było to korzystne z punktu widzenia rośliny, jednak dla ludzi - całkowicie bezużyteczne, no bo jak pozbierać ziarno na wielkim obszarze wprost z gleby. Nadszedł jednak Wielki Dzień - jedna pszeniczka... zmutowała. Kłos się nie rozpadł, wysiał, powstało więcej zmutowanych egzemplarzy, które dało się wreszcie zebrać i wykorzystać. Trawa pozwoliła nam się osiedlić, zbudować domy, przestać tylko podtrzymywać byt, a więcej czasu poświęcić na kreowanie.
Jakie to... mądre. Jakże ten świat jest cudownie zorganizowany! Nawet najgorsze katastrofy
prowadzą w efekcie do czegoś nowego, każda akcja ma reakcję, coś się
kończy, coś zaczyna. Wiem, że to wszystko działo się i dzieje na przestrzeni niewyobrażalnej liczby lat, i dla jednostki, która właśnie rodzi się lub umiera, ma znikome znaczenie, ale... ten upór w utrzymywaniu się przy życiu tak małych organizmów, te wszystkie sprytne mechanizmy, które poruszają całą planetą, ta ciągła walka z przeciwnościami losu, te wielkie zmiany... są takie niesamowite, takie fascynujące, takie... pocieszające :) Mam szczerą nadzieję, że Ziemia przetrwa. Za dużo tu cudów, żeby miała tak po prostu przestać istnieć.