Nie wiem, jak to się dzieje, ale zawsze, co roku, czekam na ten dzień z utęsknieniem, i zawsze, co roku, o tej porze zaczynam odczuwać... nie, smutek to za duże słowo. Melancholia pasuje bardziej.
Gdy robi się ciemno, gdy nikną za oknem kolory słońca, zaczynam wewnętrznie drżeć.
Dotykają mnie wszystkie bóle świata. Głupota, zawiść, kompleksy, chciwość, pogarda, znów głupota. Mam wrażenie, że to się nie zmieniło, nigdy się nie zmieni. Patrzę bezradnie, jak społeczeństwo pod przykrywką zrywów narodowościowych kpi sobie z dorobku przodków. Kurwa! Oni walczyli o wolność! I chociaż zapewne w 90 procentach byli takimi samymi debilami jak współcześni, oni przynajmniej mieli ku czemu rwać, mieli cel! Nie chcę powrotu tamtych czasów, chodzi tylko o uświadomienie sobie tej skali, proporcji. Te ludziki z hasłami, których nawet nie potrafią napisać ortograficznie, te nadęte miny pseudopolityków pretendujących do okradania państwa... Co by się z nami stało, gdyby naprawdę trzeba było walczyć?
Nie chcę musieć walczyć, nie chcę siedzieć w okopach ani czekać na zaborcę. A jestem trybikiem w maszynie, i albo ucieknę, albo będę ponosić konsekwencje za kogoś, kto wypowiada nie moje słowa, nie moje zdania, nie moje myśli.
Patrzę codziennie na ludzką głupotę, stykam się z nią na każdym kroku. Jest tak niewiele osób, które ruszą dupę bez wiszącego bata, bez poganiania ich, wyłącznie ze zwykłej i teoretycznie najbardziej na świecie naturalnej chęci rozwiązania problemu. A przecież nie o wolontariat i czyny społeczne idzie. Chodzi o codzienność, o bycie życzliwym dla przypadkowych osób, nie tylko skrzywdzonych i cierpiących. O odpowiedzialność, o ciekawość świata i potrzebę ruszania z miejsca. O robienie czegoś nawet pomimo że inni tego nie robią, bo im się nie chce.
Właśnie o tę chęć.
"Słowo to zimny powiew
nagłego wiatru w przestworze;
może orzeźwi cię, ale
donikąd dojść nie pomoże."
nagłego wiatru w przestworze;
może orzeźwi cię, ale
donikąd dojść nie pomoże."
Napiłabym się wódki. W parku.
Do posłuchania TU.
Napiłabym się z Tobą, bo się podpisuję ręcami i nogyma pod Twoim postem. Jedyne co dodam, to że zawsze twierdziłam (i zdania nie zmieniłam), że gdyby przyszło do wojny to ja bym wiała gdzie pieprz rośnie. Nie walczyłabym. Patrzę na te starsze osoby, dzięki którym żyjemy w wolnym kraju, patrzę i nie mogę uwierzyć, że im na leki nie wystarcza... na jedzenie, na codzienne życie. Przecież oni powinni tyłki pod palmami raz do roku grzać w nagrodę. Żyć godnie. Nie, to nie uczy patriotyzmu...
OdpowiedzUsuńJa nie wiem. Tzn. normalnym ludzkim odruchem jest ucieczka przed niebezpieczeństwem, ale... chyba jestem winna moim dziadkom reakcję. Działanie. Z moimi gabarytami i tak bym nie poszła na front ;) Ale zapewne bym pomagała przy rannych albo chociaż uczyła polskiego w podziemiu, tak myślę ;) Walka w obronie to raczej potrzeba chwili, nie sądzę, żeby dziadkowe myśleli podczas wojny o emeryturze ;) Patriotyzm nie powinien być chyba uzależniany od czegokolwiek, to tak jak z miłością do dziecka czy rodziców, jest i już...
UsuńMoże rzeczywiście w chwili zagrożenia patriotyzm by się we mnie obudził. Cholera wie. ;) Na dziś uważam, że nie mam go za grosz.
UsuńA dziadkowie na pewno nie myśleli wcale, tylko ratowali co się da - i chwała im za to!
Ale właściwie... dlaczego go nie masz? Co się wydarzyło, że aż tak...?
UsuńNiestety, od kilku lat dzisiejszy dzień kojarzy mi się jedynie z zadymami wywoływanymi podczas pochodów, nie ważne już przez kogo. Wygląda na to, że im kto głośniej krzyczy, tym jest większym "patryjotom". A potem tvn wylicza zniszczone samochody, powybijane szyby, ranne osoby. I to niczyja wina, bo każdego ktoś sprowokował.
OdpowiedzUsuńA do wódki będę trzeci.
Mnie na szczęście aż tak źle się nie kojarzy, zaczyna dopiero po paradzie wojsk ;) No i w Poznaniu są rogale świętomarcińskie, i pochód na Św. Marcinie, więc u nas ten dzień ma nieco inny wymiar, ale u Was, tak blisko epicentrum... Żałuję, nie chciałabym być dzisiaj w Warszawie, a żałuję tym bardziej, że chciałabym obejrzeć ceremonię przed tymi wszystkimi głupimi marszami...
UsuńFajnie by było zobaczyć właśnie te uroczystości i pochód prezydencki, bez obawy, że dostanie się kostką chodnikową w głowę.
UsuńJa jeszcze nie byłem, ale kiedyś pojadę zobaczyć jak maszeruje prezydent, wierzę :)
Pozwolę się wtrącić: Na latającą kostkę zawsze można założyć np. kask motocyklowy ;-) A tak na poważnie, to też chciałbym kiedyś zobaczyć jak maszeruje Prezydent. Aha, i jeszcze na żywo posłuchać jak armaty strzelają!!! To niesamowite, jak to radosne święto zawłaszczyli nam kłócący się politycy, a zwłaszcza bezkarna chuliganeria. Wielka szkoda... Pozdrawiam!
UsuńAleż proszę :D
UsuńAno można, można też wziąć ze sobą tarczę http://tinyurl.com/nrw7mlm :P
Wychodzi na to, że za rok Przemo zaprasza do siebie ;) Ja organizuję prowiant (rogale), M. - na Ciebie przypada chyba załatwianie napitku, jak w moim poście :D
UsuńJa prawdę mówiąc bardzo się dziwię, że w ogóle jest taki marsz organizowany. Powinien być tylko krótki przemarsz z prezydentem i koniec. W obecnym kształcie nawet żaden głębszej idei w tym wszystkim nie widać. Zresztą mam nieodparte wrażenie, że w tej chwili, po tylu latach mordobicia, organizatorzy po prostu sobie kpią, tworząc taki marsz i jeszcze się wielce odżegnując od chuliganów. Skoro każdy głupi wie, o co w tym chodzi, to oni tym bardziej.
Zapraszam, ustawimy się przy Placu na Rozdrożu, żeby było blisko do parku :D
UsuńTo nie był jeden marsz oprócz tego "oficjalnego", co to to nie. Zarejestrowano 10 zgromadzeń publicznych na 11 listopada :D
W sensie bliżej na wódkę? ;) Hm, byłam w Warszawie kilka razy, ale wódki tam jeszcze nie piłam, a już całkiem nic nie piłam w parku. Bez sensu :D Trzeba to zmienić ;)
UsuńCzyli głupków jest jeszcze więcej? Cudownie ;)
No o tę wódkę w parku się cały czas rozchodzi :)
UsuńKoniecznie trzeba to zmienić, i to jak najszybciej :D
No ja w Poznaniu byłem tylko raz, przez kilka godzin, i też nic nie piłem, wyjeżdżając zjadłem tylko hot-doga na stacji benzynowej ;)
Niestety, lubią się grupować, swój pozna swego jak to się mówi :P
Pfff, skąd tu tyle tego no :P
UsuńHaha, niech ja tylko się wykuruję ;)
UsuńO, jak wielki błąd popełniłeś! U nas tradycja jedzeniowa jest zacna! Mamy sporo potraw stricte regionalnych, jest co poznawać :) Nie wspominając o cudnej urodzie miasta!
Ostatnio mam wrażenie, że w tej chwili to jedna wielka grupa, a tylko nieliczne rodzynki wypadają poza nawias...
Skąd tyle czego? :)
Dodatkowa motywacja zawsze się przydaje przy zdrowieniu :D
UsuńŻałowałem wtedy i żałuje nadal, ale niestety wtedy był to wyjazd raczej biznesowy niż dla przyjemności. Na pewno nadrobię :)
Bo łatwiej płynąć z prądem :P
"No" się coś dużo porobiło ;)
Hej! Nie wiem czy przemawia przez Ciebie coraz dojrzalszy wiek ;-), czy resztki choroby, ale raczej nie nawykłem do takiej poważnej, zezłoszczonej Czerwonej ;-) , choć wiem, że nie przechodzisz obojętnie obok wielu tego typu spraw. Dla wielu ludzi patriotyzm to wielkie czyny, walka, wojna, itp. A tymczasem powodzenie i dobrobyt Państwa zaczyna się tu na dole, wśród nas, zwykłych Obywateli. Ten wspomniany przez Ciebie niewymuszony uśmiech do drugiej osoby, ta bezinteresowna pomoc, nieśmiecenie na ulicy, sprzątanie po swoim psie, reagowanie na wandalizm, dalej - sumienna praca, solidna nauka - to jest dla mnie ten oddolny, mały, ale bardzo ważny patriotyzm. W końcu nie na darmo mówi się, że gospodarka to wojna w czasach pokoju... Praca, bogacenie się jednostek i Państwa, dbanie o innych i o swoje otoczenie, czyli innymi słowy wzmacnianie siły gospodarczej i więzi międzyspołecznych to jest prawdziwy patriotyzm. A nie to co generalnie obserwowaliśmy dzisiaj w stolicy :-/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
P. S. Wysłałem na oba posiadane adresy maila. Czy go otrzymałaś?
:-*
Ha ha ha ;P
UsuńIstotnie dawno już nie napisałam czegoś takiego. Być może dlatego, że mam w głowie aż za dużo takiej złości i wydalam ją na bieżąco, bez chęci powrotu ;) Pewnie siedzenie w domu też się przyczyniło do takiego, a nie innego wydźwięku tego dnia, jak to mówią, zaczyna mnie nosić ;) Niemniej trzeba to jasno powiedzieć - po prostu społeczeństwo jest durne. Przykro mi, ale nie mam już złudzeń, każdy ma jakieś wady, ale ileż do ciężkiej cholery można znosić tej wszechobecnej głupoty i tumiwisizmu. Spotykam się z tym KAŻDEGO DNIA, i zaczynam sama przejmować takie zachowania, a nie zgadzam się na to! Nie mam ochoty zgłupieć solidarnie!
Ostatnio patrzę na ludzi i zastanawiam się - jakim cudem oni mogą mieć tyle lat co ja, albo być starsi, i prezentować poglądy australopiteka, kompletnie nie myśleć, a mózgu używać tylko do podstawowych czynności fizjologicznych. To jest straszne. Straszne, bo właśnie te australopiteki wychodzą na ulice i reprezentują kraj. Przeraża mnie poziom tej głupoty, naprawdę.
Prawdę mówiąc dopiero teraz odczytałam, wcześniej zwyczajnie leżałam plackiem. Odpisałam już, ale... w stylu dzisiejszego nastroju, więc... ;)
:*
O, u mnie też o chceniu się ;) Tak, tamta odwaga i patriotyzm... Jak patrzę na siebie i moich rówieśników, siedzących przy komputerze prawie non stop, zajadających się fastfoodami i skupionych tylko na sobie... Hm. Sama też nie wiem, czy byłabym w stanie odpowiednio się zachować. To smutne, ale nie umiem odpowiedzieć sobie na to pytanie...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Raczej nikt nie umie, bo trudno zaplanować sobie reakcję na tak ekstremalne wydarzenia. Ale warto pamiętać, że ktoś walczył, byśmy teraz mogli siedzieć przy tych komputerach.
UsuńTeż bym się podpięła pod tę flachę, jak widzę, nie ja jedna :)))
OdpowiedzUsuń11 listopada, niestety, od dawna nie kojarzy mi się z niczym narodowym, dumnym ani patriotycznym. Pierwsze skojarzenia to zadymy, typiarze w kominiarkach i kapturach na łbie, race, porozbijane auta, przystanki i witryny. Nie powinno tak być, ale jest...
W tym momencie to nawet nie jest troska o to, czy oni by walczyli. Widocznie tak. Pytanie tylko, czy walczyliby mądrze... A właściwie to nawet nie ma pytania...
UsuńTrochę mi wstyd, bo ostatnio ja mam taki stan NIE CHCE MI SIĘ i wiele rzeczy olewam, bo zwyczajnie nie mam siły się nawet starać, ale mam nadzieję, że to chwilowe i niedługo będę mogła pójść na przód.
OdpowiedzUsuńNo taki czas jest, chyba wszyscy przez to przechodzą. Ale już niedługo atmosfera świąt pewnie nas wybudzi z tej śpiączki ;)
UsuńPatrzyłam na zdjęcia z parad w USA i żal gardło ściska, że mamy co świętować, ale nie możemy, bo część narodu uważa że patriotyzm i świętowanie to walenie się po łbach płytami chodnikowymi.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy nadejdzie za mojego życia czas taki, gdy na paradę, marsz będzie można pójść cała rodzina, w dziecmi bez ryzykowania życiem.
Na szczęście to tylko część tego dnia, myślę, że jednak zdecydowana większość obywateli zachowuje się w miarę normalnie ;) Mam wrażenie, że jest to też wina mediów, które szukają wszędzie sensacji, a organizatorzy też się tym jakoś karmią. Może w tym dniu należy po prostu wyłączyć zbiorowo tv, internet, radio...
UsuńSwoją drogą wielu ludziom mam ochotę zadać pytanie jak się żyje bez mózgu, bo o rozumie nawet nie ma co wspominać
OdpowiedzUsuńMyślę, że żyje się zdecydowanie łatwiej ;)
Usuńamen. i jak na nasz ludzki gatunek przytsało, nierealne i nie do wykonania. jednostki może, ale nie ludzie.., brak mózgu w dzisiejszych czasach to zaleta;) tule mocno a co. tak z mózgiem;) buziak;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że tu nawet nie o czasy chodzi niestety ;)
UsuńBuźka!