2 listopada 2014

Najważniejsze

To był tydzień pełen prawdy o życiu. 

W ciągu kilku dni moja rodzina zbiorowo zapadła na zapalenie płuc. Tak po prostu, cyk i już. Jednego dnia zdrowi, drugiego słaniający się na nogach. Do tej pory ogarniamy dwa domy, łącznie z obiadami, wizytami u lekarzy, a na końcu i ze szpitalem, w którym wylądowała siostrzenica. Łącznie legło 5 osób, więc z tatą w pewnym momencie nie wiedzieliśmy, za co się najpierw zabrać. Teraz trochę już wpadliśmy w rytm dnia, lecz nadal ręce myjemy chyba z 50 razy dziennie, obawiam się, że w końcu zetrę linie papilarne, miód wpierdalam przy każdej okazji, śmierdzę czosnkiem i nigdy nie jadłam tylu owoców co teraz. I pomyśleć, że  wcześniej myślałam, iż mam schizę - teraz to jest dopiero schiza! Wszelkie przejazdy komunikacją miejską odbywam sina na wdechu, bo gdy ktoś kaszlnie, to zwyczajnie mi się odcina dopływ powietrza :D

Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, żeby 1 listopada na grób dziadka i babci pojechała tylko jedna osoba. Ten pierwszy raz nastąpił wczoraj, a tą osobą byłam ja. Oczywiście miasto zatkane, więc czułam się jak bohaterka misji na Marsa - 4h na całą operację. 

Nie byłam świadoma, jak wiele w funkcjonowaniu domu zależy od dyspozycji wszystkich. W momencie takiej pandemii wszystko wali się z tylu stron, że ciężko zdecydować, co podpierać najpierw. A do tego dochodzi strach. O wszystkich. Także o siebie, bo przecież trzeba się trzymać. 

W tym tygodniu całkiem jasno zostało nam pokazane, co jest najważniejsze. Priorytety przestawiły się absolutnie na niekorzyść pracy ;) Ale dowiedziałam się też trochę o sobie. Poza początkowym szokiem udało nam się względnie zapanować nad wszystkim. Nauczyłam się nawet robić owsiane ciasteczka i krem z dyni :) I był jeszcze czas na przyjemności - wycięcie dla siostrzeńca dyniowego potwora, pozbieranie kolorowych liści, wreszcie krwisto jazzowy koncert w kultowym Blue Note. 

Teraz skupiam się, by przetrwać kolejny tydzień. I zdołać wymyślić kolejne 7 obiadów dla 7 osób ;)
Mam ochotę na szampana. Ale to jeszcze trochę.

29 komentarzy:

  1. No (nie)stety, czasem w codziennym zabieganiu zapominamy o tym, co ważne i dopiero takie wymownie kiwanie palcem przez los nam o tym przypomina. Strach, o którym piszesz, znam świetnie - to mój dobry kumpel.

    Mam nadzieję, że wszyscy powoli zdrowieją. Teraz chyba jest najgorszy czas - wirusy aż się kotłują w powietrzu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, Ty akurat wiesz o tym wszystko aż za dobrze... Ogromnie współczuję, nie wyobrażam sobie takiej sytuacji permanentnie, a przecież każdy z nas musi się z nią liczyć i być może będzie musiał się zmierzyć... :/
      Zdrowieją, zdrowieją. Nie mają innego wyjścia ;)

      Usuń
  2. Chorowanie cała rodzina jednoczesnie moze byc dosc praktyczne, pochorujecie i bedzie spokoj, nie przeciągnie sie to Wam do wiosny ;)
    A powaznie ... jesli nie ma zdrowia to nic sie w zyciu nie liczy, zycze wszystkim sil i jak najszybszego powrotu do formy! Ty sie trzymaj Czerwona zebys potem na koniec nie pacnela.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby to tak działało jeszcze ;)
      Ciiicho, wypluj i w niemalowane! Ostatnio wokół otaczają mnie same choróbska i wieści o chorobach, nie wiem, rozpylają coś w powietrzy czy jak...
      Dziękuję, wracają już, muszą ;)

      Usuń
  3. Czyli zostałaś głową rodziny :) Dasz radę, bo w takich chwilach "przyparty do muru" człowiek wchodzi na wyższy poziom i ogarnia wszystko jak w transie :) Nie daj się!
    A na szampana i inne będzie jeszcze czas :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym jest :) Pewnie adrenalina działa w takich momentach, ale nie jestem pewna, czy dałabym radę tak na stałe, podziwiam wielodzietne rodziny ;)
      No ja myślę, że szampan będzie, wszak magiczna liczba zbliża się ku mnie nieustępliwie ;)

      Usuń
    2. Wydaje mi się, że na stałe solo tak nie da rady bez uszczerbku na zdrowiu, potrzeba przynajmniej jednej osoby do pomocy :)
      Myślałem, że śni Ci się już noworoczny szampan :P

      Usuń
    3. Zdrowie jak zdrowie, ale zdjęcia! :D
      Właściwie to od jednej okazji do drugiej niedaleko... Może połączę jakimś ciągiem :D

      Usuń
    4. No i tak to się wszystko łączy :)
      Jeszcze przy Świętach pasterka, więc pole do popisu jest :P

      Usuń
    5. Kurde albo mam gorączkę, albo w poprzednim komentarzu napisałam coś całkiem bez sensu :D
      Nigdy nie dotrwałam do Pasterki :D

      Usuń
    6. O gorączce się nie wypowiem, ale Twój komentarz ma sens, łączy się idealnie z rozmową z innego wątku :)
      Pod jakim względem nie dotrwałaś? Nie mów, że już po Wigilii byłaś, jak to mówi jedna moja koleżanka, zrobiona na bóstwo :P
      No i zdrowiej, zdrowiej :)

      Usuń
    7. O gorączce nic nie wiem, ale Twój komentarz ma sens i łączy się idealnie z naszą rozmową w innym wątku :)
      Z jakiego powodu nie dotrwałaś? Nie mów, że już po Wigilii byłaś, jak to mówi moja koleżanka, zrobiona na bóstwo :P
      Zdrowiej, zdrowiej :)
      Albo mi zjadło ten komentarz przy poprzednim dodaniu, albo go nie widzę :/

      Usuń
    8. Czyli nie widziałem :P

      Usuń
    9. No właśnie mi się zdawało, że chyba skomasowałam wątki ;)
      Haha, nie, ja po prostu zwykle jestem tak najedzona, że nie mam siły się ruszyć, bo trawię ;) Poza tym wtedy jest ziiimno :)
      Zdrowieję, ale co z tego, skoro co chwilę wszyscy się nawzajem zarażają...

      Usuń
    10. Ważne, że się dogadaliśmy :)
      Wiesz, to i rozgrzewa i pobudza trawienie, wiec ma same zalety :P
      Na to chyba niestety nie ma łatwego i przyjemnego sposobu, trzeba przetrzymać po prostu :/ Chyba, że masz możliwość umieścić chorych w jakiejś izolatce i podawać im jedzenie bez bezpośredniego kontaktu ;)

      Usuń
    11. Hm, ale nadal mówisz o Pasterce? :D
      Gdybym miała, to byśmy nie mieli zbiorowej mykoplazmozy :D Ale spoko, do Gwiazdki się wykurujemy chyba ;)

      Usuń
    12. To taki specjalny sposób obchodzenia "Pasterki" ;)
      Aż musiałem sprawdzić co to jest :P Unikajcie dzieci i będzie dobrze :D

      Usuń
    13. No właśnie dzieci przywlokły...

      Usuń
  4. No to zdrówka dla całej rodzinki i odporności dla Ciebie! :) I potem hektolitrów szampana - w nagrodę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Hektolitrów to może nie, bo się porzygam i też będzie kłopot :D

      Usuń
  5. Tfu tfu i w niemalowane! Ja jestem zdrowa i będę zdrowa, amen! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zdrowie nie jest wszystkim, ale bez zdrowia wszystko jest niczym... Teraz już wiem, skąd to milczenie...

    Trzymaj się zdrowo!!! :-***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Noo, trochę nie miałam czasu ;) Mam nadzieję, że powoli wszystko wróci do normy... A najlepiej szybko ;)
      A co u Ciebie? :*

      Usuń
    2. Nie wszystko wyszło tak jak planowałem (zabrakło tych Twoich kciuków, oj zabrakło!), ale na razie skupiam się na pracy, której jest coraz więcej i więcej... W ciągu najbliższych dni postaram się odpisać na starsze komentarze...

      Moc buziaków dla mojej wiecznie młodej ciałem i duchem najstarszej ;-) blogerki!!! :-***

      Usuń
    3. Cholera, za szybko to napisałam, mnie tez dopadło... :( Zatem jedną mam tylko dobrą radę - nie skupiaj się na pracy, tylko na życiu :) praca nie zając, a zdrowie jest kapryśne...

      Usuń
    4. Oj, przykro mi :-/ A zdrowie... długo by pisać, więc może kolejne powiedzenie: zdrowie ucieka jak rzeka, a wraca po kropelce...

      :-*

      Usuń
    5. Dlatego trzeba je łapać do ostatniej ;)

      Usuń
  7. bravo! chylę czoła;) no i zdrówka zyczę;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i wlasnie teraz padlo na mnie :( a rodzina jak byla, tak jest chora...

      Usuń