17 listopada 2014

Kaliber: kolubryna

Apokalipsa.

Byłam chora, była poprawa, jest nawrót. Siedem osób, czyli cała rodzina, nadal siedzi plackiem w domach ze zdiagnozowaną mykoplazmozą :D Brzmi egzotycznie - chociaż raz wiadomo, co nam dolega. Ja nie wiem, XXI wiek, a diagnostyka po prostu nie żyje. Chyba nigdy nie miałam przy okazji choroby zrobionego wymazu. Teraz też dowiedzieliśmy się, co zacz, wyłącznie dlatego, że siostrzenica była w szpitalu i MUSIELI zrobić badanie krwi. Przy czym na tę bakterię badanie robi wyłącznie, uwaga, Sanepid. A w międzyczasie oczywiście leczą w ciemno.

XXI wiek...!!!!

W związku z czym drugi tydzień pielęgnuję domową klaustrofobię i zdążyłam już:
- zachorować pięciokrotnie na depresję
- przemyśleć całe swoje życie, z bardzo różnymi wnioskami
- przeczytać cały Świat Kobiety, Mój Piękny Ogród, pół Sapkowskiego i chyba pięćdziesiąt razy każdy post na fb
- zapoznać się z całą ramówką telewizji, łącznie z obejrzeniem trzech odcinków Ojca Mateusza i trzykrotnie tego samego odcinka Mai W Ogrodzie
- stworzyć całodobową gorącą linię z przyjaciółmi (całodobową, ponieważ w sobotę na ten przykład nie spałam do 4 rano, więc trochę mi się nudziło - niektórym najwyraźniej nudziło się solidarnie :D)
- w międzyczasie oczywiście umęczyć się gorączką, kaszlem i strumieniami potu przy każdym ruchu. Jak tak dalej pójdzie, to wypocę i wypluję się ze wszystkich toksyn, chociaż tyle dobrego ;P

A wczoraj miałam dzień smutku dla świata. Poranek rozpoczęłam, płacząc nad losem porzuconych papug. Wiedzieliście, jakie one są mądre? I że łączą się w pary na całe życie? Więc gdy ktoś sobie kupuje taką papugę, musi liczyć się z tym, że ona go pokocha jak partnera. I jak o partnera będzie zazdrosna, a wtedy w złości czy bólu porzucenia potrafi wyrwać sobie wszystkie pióra... 
To był bardzo przykry program, wzruszający, ale obnażający ludzką naturę, która rości sobie prawo do kupowania czyjegoś życia, po czym pozbywa się cichcem problemu - w przepełnionym przytułku dla niechcianych zwierząt. 

Drugi smutek nadszedł z kolejnym programem, o spustoszeniach, jakie powoduje intensywne rolnictwo. Podsumowanie nie było wesołe. W Indiach np. sztuczne nawozy tak zubożyły glebę, że wielu rolników bankrutuje i odbiera sobie życie. Jeden społecznik-entuzjasta podjął się edukacji miejscowych w kwestiach bioróżnorodności, płodozmianu i naturalnych metod wzbogacania ziemi. Efekty tego nauczania są spektakularne - odkąd zamiast monokultur rolnicy zaczęli uprawiać wiele gatunków roślin, które nawzajem na siebie wpływają i odżywiają podłoże bez konieczności używania chemii, ich pola po prostu oddychają z ulgą. Niestety lobby nawozowe zamierza lub właśnie wytacza edukatorowi proces - o działanie utrudniające zapobieganie głodowi w kraju (!). 
Z kolei lobby pestycydowe twierdzi, że to absolutny przypadek, iż w miejscach używania przez rolników ich pestycydu obecnie zachorowalność na raka prostaty wzrosła o 70% w stosunku do miejsc nieskażonych. A już na pewno dużym nadużyciem i wyolbrzymieniem jest wiązanie tego faktu z tym akurat środkiem ochrony roślin, ponieważ rak rozwija się wszędzie. Przypomina mi to trochę film " Erin Brockovich", a nawet "Wierny ogrodnik" - tam było z kolei o lobby farmaceutycznym, które zresztą przecież nadal ma się świetnie...

Potem obejrzałam jeszcze program o intensywnej hodowli zwierząt. Małe kurczęta tłoczą się w ciasnych klatkach, a zanim zdążą im się rozwinąć organy wewnętrzne - idą na ubój. Świnie mają miejsce tylko na siebie, a pod sobą dziurę w ziemi, w którą zbiera się odchody. Prosiętom obcina się ogony, żeby nie odgryzały ich sąsiednim zwierzętom, które zad mają niemal w ich pyskach. Pokazywano drastyczne zdjęcie świni, która trzyma smutny, zakrwawiony ryjek na prętach klatki. 
A na drugim biegunie - wolny rolnik i hodowca, którego krowy codziennie wypasane są na pięknie zielonych zboczach, klepane i głaskane z szacunkiem. 

Na koniec przeczytałam o świństwach, które znajdują się w żywności - frytek z McDonalda już raczej nie tknę, nie sądziłam, że może tam być coś więcej niż - choćby nawet podły - olej, ziemniak i sól. A jednak może, i to sporo...
Co mnie jednak przeraziło - że chyba czas przestać jeść w ogóle. Nawet łosoś, dla mnie synonim zdrowia, jest w większości przypadków barwiony...  I najgorsze, że my się na to wszystko - nawet nieświadomie - godzimy...

Dół na maksa, co z tym światem, jak żyć.
I ja na to wszystko mam jeszcze PMS!

20 komentarzy:

  1. I jeszcze jesień na dodatek ! Nie dziwie się, że Cię deprecha dopada. Trzym się dzielnie !!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jesień akurat lubię :) Ja po prostu nie umiem chorować! Dzięki :)

      Usuń
  2. frytki a macu to nic. widzialas to śliczne różowe mięso jak truskawkowy lód;) łosoś jest różowy do paszy, nasz polski łosoś nie jest różowy ale nasze rzeki sa nim dopiero zarybiane bo wyginął przez regulowanie rzek tamami np;) przechodzisz na wegetarianizm??? dziś młody widział pana w długim płaszczu ze skóry. pyta co to za skóra. no z krówki. mówię. to dobrze, że krówka duża. jesteśmy geniuszami w przetwarzaniu zwierząt. nie tylko hodowlanych, egzotycznych też jakim prawem, a ponoc boskim. rozpędziłam się, ale nie jedz w macku i czytaj opakowania;) buziak;)
    cmook

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie, nie przechodzę na wegetarianizm. Chodzi mi tylko o to, że życie takich zwierząt powinno być zupełnie inne.
      W Macu jadałam tylko lody i frytki. Teraz chyba nie mam po co wchodzić :) A opakowania czytam oczywiście od dawna. Tylko co z tego? W alternatywie wiele nie ma, poza tym nie piszą wszystkiego. Nie piszą, że wstrzyknęli do mięsa wypełniacze i kupę wody. Możemy tylko edukować się w wykrywaniu oszustw na oko. Nie tak to powinno wszystko wyglądać... Ale taka natura człowieka. Wieczne cwaniactwo. Szkoda, że nikt nie uświadamia sobie, iż to potem w niego uderzy w dwójnasób. No co, oszust nigdy nie zostanie oszukany? Tak samo zje gówno i dostanie raka. Razem z milionami innych osób...

      Usuń
    2. a po co ma być inne? co za różnica? cih zycie to nie pląsanie po łakach tylko tucz i smierc. globalizacja ludzi do wykarmienia.., a mieso niezdrowe balast.., też jem mięso ale mało. zawsze będę pędzić i szprycowac bo to musi polezeć w sklepie chwile zanim zdechnie na dobre choć zdechniete od jakiegos czasu juz.
      przestac?
      rak nie wybiera. od mięsa są też udary i miażdżyca. ale dalej je jemy.
      duża bużka;) zrób sobie dwa dni bez mięsa moze dzieki temu jedna krówka bedzie zyc dłuzej?
      buziak;)

      Usuń
    3. To nie jest kwestia gąb do wykarmienia, tylko ekonomii. Marnujemy tyle jedzenia, że można by tym obdzielić drugą planetę. A nie obdzielamy.
      I nie jem mięsa codziennie oczywiście, nie wiem, skąd ten pomysł :)

      Usuń
  3. Chciałam się podczepić pod Twój ostatni komentarz, ale stwierdziłam, że uwieszę się na własnej gałęzi. Nie masz racji z tym, że w alternatywie wiele nie ma. Alternatywa jest, tylko wymaga sporo uwagi, chęci i poświęcenia się. Osobiście dopiero unurzałam w niej kopytka, mało wiem, w nogach śpię, ale już widzę, że wcale nie muszę się ograniczać do tego, co w sklepach. Wybór JEST! I to w każdej dziedzinie - ubrania, kosmetyki, jedzenie, wszystko.

    Wiem, gadam jak eko-oszołom (zmanipulowany sam przez siebie), ale zaprawdę powiadam Ci, wiem, co mówię. Chyba ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiesz, jaka nitka prowadzi do kłębka ;) Możesz uważać, że coś jest super eko, a potem się okazuje, że gówno prawda. Nie żebym była na nie - ja też szukam, wiem coraz więcej, ale to nie napawa optymizmem. oszukują na KAŻDYM kroku. Nawet samemu uprawiając czy hodując, nie masz pewności, że to będzie zdrowe. Bo pasza, bo nasiona potraktowane pestycydem, bo chociażby woda.
      Oczywiście trzeba szukać, i trzeba o tym mówić, trzeba napiętnować. I obyśmy znajdywały coraz więcej alternatyw. Na razie jednak uważam, że nie ma ich wiele. W kosmetykach coraz więcej, w ubraniach - tutaj nie wiem, nie interesowałam się jeszcze w takiej skali, bo się normalnie boję, co zastanę :D
      Z jedzeniem jest źle.

      Usuń
    2. Zastanawiam się, czy nazwać to patrzeniem na rzeczywistość pesymistycznie, czy jednak realistycznie... Waham się, a samo to jest już smutne.

      Usuń
    3. To nie pesymizm, to po prostu fakty. Ale wierzę, że im bardziej świadomi się staniemy, tym prędzej nowe trendy zmienią tę rzeczywistość. I oby to nie były tylko pobożne życzenia, inaczej kolejne pokolenia będą sie już tylko leczyć, zamiast zapobiegać...

      Usuń
  4. Chyba powinnaś mieć zakaz oglądania takich programów, zwłaszcza w momencie choroby czy inszego doła :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E, jak już się dołować, to raz a dobrze ;) A dzisiaj jeszcze usłyszałam o podpaleniu dębu... 800 lat biedak przeżył, tyle wojen, a tu jacyś debile... Brak mi słów. W tym wypadku zastosowałabym kodeks Hammurabiego!

      Usuń
    2. To na pewno pamiętasz tę historię o Norwegach, którzy od wielu lat wędrowali po świecie z 3 osiołkami. W Polsce najpierw im ktoś zastrzelił jednego osiołka a potem ich okradziono. Takie rzeczy tylko u nas :/

      Usuń
    3. Pamiętam... mam nadzieję, że sprawców też kiedyś ktoś zastrzeli. Albo nie, to za mało surowa kara...

      Usuń
  5. O Matko, ależ masakra! Oczywiście mam na myśli to chorowanie. Nie jedno już widziałem i przeżyłem, ale u Was jest mocno :-/ Trzymajcie się! A u mnie brak czasu, totalny, straszny. Powinienem już spać, a tu nie da się. Jeszcze zajrzałem do Ciebie i... weź tu nie odpisz! A za 6 godzin trzeba wstać... Przytulam i obiecuję, że kiedyś odpiszę na te zaległe maile...

    :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo Ty mi kiedyś na zawał zejdziesz! Mam nadzieję, że chociaż część tego braku czasu jest spowodowana względami rozrywkowymi ;)
      Ściskam mocno i nie pokazuj mi się tutaj, dopóki nie wypoczniesz, jasne? Tylko żeby to nie trwało miesiąc ;)
      Buziak!

      Usuń
    2. Rozrywkowymi? A tak, jestem rozrywany przez wszystkich ;-) Niestety, pro publico bono zazwyczaj... Akurat zawał raczej mi nie grozi, serce mam jak dzwon (chyba po Tacie). Odezwę się w weekend (jeśli wypocznę)!

      :-*

      Usuń
    3. Rozrywka zwykle nie bywa dochodowa, przynajmniej nie dla tych, którzy z niej korzystają ;)
      Weekend ma się ku końcowi... odpoczął waść??

      :*

      Usuń
  6. Mykoplazmę przerobiłam będąc w ciąży i serdecznie współczuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezusmaria, jak Ty to wytrzymałaś?? Ja już biorę trzeci antybiotyk, bo mam kolejny nawrót...

      Usuń