W środę postanowiliśmy pójść na otwarcie nowego muzeum - Bramy Poznania - które przybliżać będzie historię mojego pięknego miasta, a szczególnie Ostrowa Tumskiego i początków jego istnienia. Bardzo mnie to cieszy, ponieważ ta najstarsza część Poznania długie lata pokrywała się kurzem zapomnienia. A szkoda, jest to bowiem ciche, urokliwe, magiczne miejsce, z piękną katedrą i prowadzącym ku niej klimatycznym Mostem Jordana, który parę lat temu przeniesiono z innego miejsca, a na którym latem w weekendy serwowane są dania restauracji solarnej. Nie miałam jeszcze okazji do degustowania tam żadnego posiłku, ale sama aura miejsca i pomysł na ekologiczne gotowanie są wystarczającą zachętą do nadrobienia zaległości w tym roku.
Po dość psychodelicznym przedstawieniu wróciliśmy na Stary Rynek, robiąc sobie zdjęcia nawet podczas sikania :D Po czym, zasiadając w tłumie ludzi, rozkminialiśmy wzajemne problemy. Lessy z pracą, JayZ z nową-starą prawiemiłością, a ja z PMSem, kłopotami z cerą i całkowitym brakiem życia intymnego. Górołazka jak zwykle nie zgłaszała żadnych problemów, ale może dlatego, że wśród 6723682 osobistych znajomych nie usłyszała tematu naszego rozgrzebywania ran ;) Co ciekawe, zgodnie uznaliśmy, że moje boleści są najsłabsze - co jeszcze ciekawsze, godzinę wcześniej prawie beczałam z powodu gigantycznej niedoli życiowej i chciałam wracać do domu, by pokarmić swoją depresję. Zostałam jednak napojona Soplicą, tym razem pigwową, i nagle zaczęłam błagać, żebyśmy pojechali na Cytadelę :D Więc pojechaliśmy i ciemną nocą, w chłodzie i nieopodal zaparkowanego nielegalnie auta chlaliśmy wódkę z gwinta (a niektórzy maślankę, też z gwinta), radowaliśmy się pierdołami i błogosławiliśmy swoje życie, nucąc radośnie TO :)
Następnego dnia bladym świtem zostałam zawleczona na działkę, bo mojej mamie pomyliły się dni i myślała, że trzeba koniecznie posprzątać przed przyjazdem gości, a ja nie byłam w stanie się kłócić :D Planowałam wieczorem iść na piknik europejski i otwarcie KontenerART, ale po całym dniu harówy wśród pająków, komarów, cała w bąblach i z ziemią nawet w gaciach zdecydowałam, że niestety moja porażająca uroda strzygi wyłaniającej się z grobu mogłaby zakłócić pokojowy przebieg uroczystości, dlatego zostałam w domu i prawdę mówiąc nie pamiętam, co robiłam :D Tzn. nic nie piłam ;)
A dzisiaj mamy maj. Oczywiście pogoda jak zwykle dopisała, czyli na jutrzejsze działkowanie zapowiada się 14 stopni, a w nocy przymrozek :D Ale nieważne. Alkohol gotowy, kiełbachy też, Górołazka zaprosiła 50 osób (tak, nie pomyliłam się - słownie PIĘĆDZIESIĄT! Ja chyba tyle ludzi nawet NIE ZNAM, a co dopiero mówić o chęci spędzania z nimi czasu!), więc może ktoś mnie przygarnie pod kocyk, zwłaszcza że PMS się zakończył, czyli jest duże prawdopodobieństwo, że jednak nie zacznę strzelać do wszystkich ludzi na imprezie, o co się podejrzewałam do dziś ;) Jak mnie rano wszystko wkur....! Poszłam po zakupy w apogeum napięcia, nieumalowana, niewyspana, z nieświeżym włosem i po kanapce z czosnkiem, więc byłam przekonana, że wszyscy będą się trzymać w bezpiecznej odległości. A tu nie dość, że tłumy w sklepach, to jeszcze okazałam się szalenie atrakcyjna dla wszystkich w kolejce, nagle każdy mnie zagadywał, na każdego musiałam spojrzeć podpuchniętym okiem, każdemu musiałam odpowiadać tak, by nie chuchnąć apetycznie, i każdego po równo miałam ochotę ogłuszyć i dobić.
Jestem uosobieniem kobiecości, miłości, ciepła rodzinnego ogniska, spokoju i równowagi emocjonalnej :D
Udanego weekendu!
To będzie bardzo głupie, co napiszę, ale zazdroszczę Ci tego PMS-a ;))) Bo u mnie od zabiegu okres zanikł i ni ma - już drugi miesiąc. Żadne nasionko się nie zalęgło, nic z tych rzeczy, po prostu wszystko mi się rozregulowało i nie jestem pewna dnia ani godziny.
OdpowiedzUsuńZdjęcia podczas sikania... hmmm... I na fejsika! ;)))
Coś jest w powietrzu. Może nam z Krymu rozpylają, albo z Chin... Bo mi się ostatnio też ciągle spóźnia! Wprawdzie to idzie bardziej w dni niż miesiące, ale jednak - każdy dodatkowy dzień PMSu jest niebezpieczny dla otoczenia. Dla mnie również ;)
UsuńHaha, i żeby było zabawniej, sikamy synchronicznie, 3 baby jednocześnie pod jednym drzewkiem :D To byłby hit internetu, dobrze, że jesteśmy już statecznymi starcami, a nie nieodpowiedzialnymi nastolatkami i takie publikacje nie przychodzą nikomu do głowy :D
Tak często piszesz o tym sikaniu, że niedługo Google zacznie polecać Twój blog dla poszukujących informacji o problemach z prostatą :-D Z drugiej znowu strony ten PMS! Ani chybi blog zmienił profil na ginekologiczno - geriatryczny ;-) A majówkę miałaś jak pogoda - dynamiczną! Pozdro!
OdpowiedzUsuń:-*
Hm, istotnie :D Ale może to dlatego, że statystycznie to jedna z najczęstszych czynności ;) A w PMSie wydarza się najwięcej, inne stany cyklu są nudne :D
UsuńO tak, majówka zaiste była dynamiczna. Wczoraj osiągnęła wręcz apogeum dynamiki :D Tylko dlaczego już się kończy?? ;((((
Buziak!
witaj;) ja ofkors w pracy;) ale i działke zaliczyłam i cholerne wesołe miasteczko.., i pstrąga i mętne pszeniczne na szczęście też. buziak;)
OdpowiedzUsuńO mniam :D Rety, jak ja dawno nie byłam w wesołym miasteczku... I chyba nie tęsknię ;) Ale do takiego disneylandu bym się przejechała :D
Usuńha! Że tak powiem :D zabalowałaś z tym czosnkiem :D ale kto jak nie ty?? :P
OdpowiedzUsuńE tam, na pewno nie tylko ja :)
UsuńMiłego weekendu!
OdpowiedzUsuń:-*
Udanego tygodnia ;) :*
Usuń