22 kwietnia 2014

Niebezpieczna słodycz

Nigdy, przenigdy po żadnym rozstaniu nie spotkałam przypadkowo żadnego ze swoich byłych. To się po prostu nie zdarzało.Wszyscy znajomi mieli ze swoimi ex tę przyjemność już wielokrotnie, a ja nigdy, przenigdy. Zastanawiałam się, co to może oznaczać, czy coś oznacza w ogóle. Z jednej strony nie miałam ochoty na tego rodzaju komplikację życiową, ale z drugiej... chciałoby się komuś, kto nas skrzywdził, pokazać, jakim się jest teraz zajebistym, a jakim on był zjebem. Chociaż ponoć najczęściej takowe spotkanie niemal zawsze odbywa się w momencie najbardziej niekorzystnym z możliwym, gdy wyglądamy, jakby ktoś nas niezbyt energicznie przeżuł sztuczną szczęką i na dodatek całkowicie wypluł mózg. Znajomość powyższych statystyk zwykle kończyła moje pretensje do losu w tym temacie.

Byłyśmy z dziewczętami na koncercie Me Myself And I. Wcześniej opróżniłyśmy sobie kulturalnie butelkę wina, zatem w Blue Note kolejny kieliszeczek dopijałam już w nastroju zgoła radosnym i beztroskim, pełna oczekiwania na cudowne dźwięki. Stałyśmy blisko sceny, przed nami tylko jedna para, która wyglądała, jakby była właśnie na pierwszej lub drugiej randce, bez kontaktu fizycznego i z lekką rezerwą, acz nieco przełamaną. Zwracałam na nich uwagę o tyle, że po prostu stali mi na linii wzroku, ale po jakiejś półgodzinie nagle facet stanął profilem... i aż mi się zagotowało. Dupek żołędny, który mnie puścił kantem z dwa lata temu!

Z perspektywy czasu przyznałam sama przed sobą, że chyba zapadłam onegdaj na głębokie zaćmienie umysłowe. Na szczęście przynajmniej krótkie. Co ja w nim widziałam? Chyba właśnie to, że był półgłówkiem. Dobrze, że się skończyło - oraz wybitnie dobrze, że los postanowił akurat jego postawić mi na drodze w charakterze idioty, na którym mogę się odegrać. A odegranie wykonałam subtelnie jadowite :D Albowiem zupełnie nie potwierdziłam statystyk, przypadła mi bowiem na ten dzień połowa cyklu i wyglądałam, nieskromnie mówiąc, fantastycznie. Czyli włosy ułożyły się wspaniale jak nigdy, makijaż udał wyjątkowo, na ciele czułam opinającą kieckę, na stopach nowe buty, a wino przydało błysków w oku i uroczych rumieńców. Miał chłop pecha, niech skonam. Nieświadom niczego stał sobie najpierw tyłem do mnie, ale tak długo wpatrywałam mu się nienawistnie w tył czaszki, że po prostu MUSIAŁ się odwrócić. I aż się zachłysnął, rozpoznając mnie i widząc na mojej twarzy tyle drwiny i pogardy, jaką tylko zdołałam wyrazić rozjarzonymi oczyma i niebezpiecznym uśmieszkiem. Nie wykonałam nawet najmniejszego gestu, nic, zero. Po prostu stałam i wpatrywałam się w niego z mrożącą mocą pięknie kuszącego zła, a on nie mógł oderwać wzroku. Zrobił to z trudem, przełknął ślinę i widziałam wyraźnie, jak reszta randki już mu nie szła :D A ja... to ciekawe, ale bawiłam się potem znakomicie :D Fakt, że pierwszy raz w życiu natknęłam się wreszcie na exa, w dodatku takiego, w stosunku do którego nie czuję smutku i żalu, a jedynie właśnie pogardę i dziką niechęć, a na dodatkowy dodatek spotkałam go w momencie rozpasanej urody - wprawił mnie w szampański nastrój.

Zatem mogę z czystym sumieniem zgodzić się z twierdzeniem, że:

ZEMSTA NAJLEPIEJ SMAKUJE NA ZIMNO. ZWŁASZCZA TA, KTÓREJ ZUPEŁNIE NIE PLANUJESZ I KTÓRĄ PODARUJE CI LOS.

Howgh :D

10 komentarzy:

  1. och wredoto, tak biednego chłopa dojechać... buha ha ha;) i racja niech żałuje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No przecież nic mu nie zrobiłam :D Ja tylko stałam i patrzyłam :D

      Usuń
  2. Kobiety są straszne w swojej zemście ;-)

    :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam, ta to było przecież takie nic, nawet palcem nie tknęłam ;D

      Usuń
    2. Tak jak pióro jest silniejsze od miecza, tak Twoje spojrzenie jest straszniejsze niż dotyk ;-)

      Usuń
    3. No. Nie żebym się chwaliła... :D

      Usuń
  3. Ta satysfakcja - bezcenne! :)))

    OdpowiedzUsuń