16 kwietnia 2014

Biolodzy na wycieczce vol. 73629167342 ;)

Biologicznej duszy się nie wyprzemy. Wraz z pierwszymi wiosennymi promieniami słońca, wraz z pojawieniem się pączków na drzewach i zazielenianiem trawy - grono biologów skrzyknęło się i popędziło na wspólne radosne podziwianie przyrody. Nieopodal Poznania znajduje się miejscowość Kórnik, z pięknym zamkiem, w którym straszy Biała Dama, oraz równie pięknym arboretum, które niegdyś nawiedzaliśmy my, ucząc się rozpoznawania roślin na studiach. Teraz, po latach, odświeżaliśmy pamięć już wyłącznie dla przyjemności, jaką daje świadomość posiadania wiedzy.

Nie ma nic cudowniejszego niż poczucie, że wie się więcej od innych :) Cudownie jest zachwycać się kwiatami, znając ich nazwy, budowę i ciekawe rozwiązania anatomiczno-fizjologiczne, i fantastycznie robić to z ludźmi czującymi ten sam klimat. Kocham moją biologiczną watahę, za to, że zupełnie ich nie dziwi grzebanie w pniach w poszukiwaniu skarbu, że przemierzają strumyki, byle tylko dobić do jakiegoś ciekawego badyla, że niestraszny im deszcz i bagno, że z ciekawości potrafią pokonywać rozmaite przyrodnicze przeszkody i że mają ten pozytywny błysk w oku. A nade wszystko za to, iż czas zupełnie nie zmienił ich patrzenia na świat. Patrzenia przez identycznie różowe okulary.

Gdyby ktoś chciał sobie poczytać stare biologiczne dzieje - zapraszam TU i TU (ale ten drugi czytajcie od połowy, bo pierwsza traktuje oczywiście o jakimś głupim facecie - jakie ja mam uporządkowane życie, słowo daję, ciągle te same problemy i te same radości :D).
Tym razem większość wypadu upłynęła pod hasłem:
Jak tu pięknie! (czyż mogło być inaczej? :D)
Jakie te magnolie są ogroooomne!
Ile fiołków, aaaaa, jakie one boskieee!
Polana stokrotek! Chcę tu ZDJĘCIE! 
Aj grząsko! Mam mokrą dupę i kolano!
ŻABKA! JA MUSZĘ ZŁAPAĆ I POCAŁOWAĆ!

Fauna też była cudowna. Na tyle cudowna, że biedna Lessy, chcąc mieć zwiewne, romantyczne zdjęcie w stokrotkach (które, jak się potem okazało, rosły na bagnie), będzie musiała chyba nieźle się nagimnastykować, by wyciąć mnie z kadru, ponieważ w moim mózgu dokonały się nieodwracalne zmiany na widok żaby, przez co kicałam za nią w tę i nazad, jakbym miała pchły w gaciach. Dlatego na każdej focie Lessy leży i pozuje, a ja prezentuję swe wdzięki w tle, kucając wypięta w rozmaitych konfiguracjach.

NIEWAŻNE! Żabę złapałam, ucałowałam i tylko to się liczy :D 

9 komentarzy:

  1. żaba majestatyczna, jej mina bezcenna, i z tego co widze ma za nic wasze podniety ha ha;) ;) wiosenkowo pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ucze sie obslugi bloga na telefonie i non stop cos idzie nie tak;-)

      Usuń


  3. Ach czuję ten klimat i zazdroszczę watahy. Na mnie znajomi patrzą z politowaniem, gdy biegam po swoim ogródku i cykam foty każdego wyrastającego kwiatka. Cóż.... Dobrze wiedzieć, że jednak istnieją takie świrusy jak ja;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko, ja zwykle przebywam wśród tych nieklimatycznych, więc też tak na mnie patrzą ;) Ale myślę, że takich jak my jest całkiem sporo jednak :)

      Usuń
  4. Ganiałabym z Wami chętnie, ale żaby bym nie pocałowała ;)))

    OdpowiedzUsuń
  5. A ten żabon nie zmienił się przypadkiem w jakiegoś królewicza ;-)

    :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet jeśli ta, to jeszcze go nie dostrzegłam, ale może zgubił drogę i dlatego ;)

      Usuń