21 maja 2014

Bardzo niesubordynowane streszczenie ;)

To był bardzo intensywny weekend (który to już z kolei??). Właściwie wystartował w piątek, imprezą integracyjną w pracy, którą rozpoczęliśmy o 8 rano, a skończyliśmy ok. 2 w nocy :D Krótko rzecz ujmując - hasanie po lesie nad jeziorem, piwo miodowe z rana, pyry w mundurkach z gzikiem, hamburgery z grilla, łosoś z pieca, sałatka z kaczką w sosie malinowym, kiełbasa z jelenia, morze darmowego alkoholu wieczorem, kupa godzin śmiechu i oczywiście - tańce! Tak jak wlazłam na parkiet o 20, tak praktycznie nie zeszłam aż do samego końca. Dodam, że temperatura powietrza wynosiła pewnie coś koło 12 stopni, a my dylaliśmy na świeżym powietrzu w krótkich rękawkach. Najzdrowsza klimatyzacja na świecie ;)

A w sobotę wybrałam się tradycyjnie z Sis na Noc Muzeów, przez co znów wróciłam do domu po północy.Warto było! Zaliczyłyśmy historię Poznania w Ratuszu i niestety tylko połowę Muzeum Archeologicznego - nie byłam świadoma, że ono jest takie wielkie! Poza tym więcej informacji nie byłyśmy w stanie już przyswoić, zwłaszcza że dotarłyśmy też na wykłady o znaleziskach naszych archeologów - znaleziskach planowanych i tych zupełnie przypadkowych. Interesującego odkrycia dokonano np. na trasie A2, gdzie prócz stosu dawnych monet znaleziono również... pogruchotany szkielet. Jak się potem okazało - był to efekt zatargów o bieg rzeki :D Zapamiętałam też interesującą ciekawostkę - mianowicie monety często odnajdywane są nie w całości, a w kawałkach, i zwykle nie jest to efekt upływu lat. Tłumaczenia są dwa - jedno głosi, że przepołowione monety to zabieg magiczny, coś jak rzucanie czaru czy zaklinanie. Drugie, moim zdaniem bardziej prawdopodobne - że jest to dawny sposób rozmieniania waluty. Monety niegdyś ważyło się przy płaceniu, zatem gdy waszmościowie dobili targu i cena nie do końca zamykała się w pełnej monecie - zwyczajnie ją łamali. Coś jak dzisiejsze drobniaki :) Przy okazji - wiecie, jaka jest etymologia słowa "płacić"? Otóż ok. X wieku wiodącym środkiem płatniczym u Słowian były płaty płótna. I tak sobie wyewoluowały w osobne pojęcie :)
Wszystkie ekspozycje były niezmiernie interesujące, dowiedziałam się m.in. o niesamowitych polskich badaniach w Starej Dongoli - jak sobie pomyślę, że ci ludzie w piasku potrafią znaleźć kawałek drewienka i dopasować do niego pozornie niezwiązany z nim inny element, który potem układa wszystko w logiczną całość...

Niedziela na szczęście upłynęła leniwie, łagodnie i sennie, a od poniedziałku popołudnia mijają mi pod hasłem roślin. Czyli robię sobie i moim przyjaciołom mini ogródki ziołowe :) Np. wczoraj rozflancowałam krzaczory z działki - a raczej zmusiłam tatę, by pociachał mi zwartą darń oregano. Moja rola ograniczyła się do wbicia łopaty w ziemię od zewnętrznej strony darni, bowiem gdy próbowałam ją przeciąć od środka, niestety ani siła moich mięśni, ani skromna waga nie podołały zadaniu - nawet ofiarnie ryzykowne próby skoków na łopatę nie pomogły :D Ale tata też się musiał nieźle namęczyć, żeby to kłębowisko łodyżek i korzeni rozdzielić! Miętę za to wydobyłam bez problemu, estragon również, zobaczymy jak się wszystkie przyjmą, bo niestety w upale troszkę uwiędły ;) Dzisiaj dokupiłam jeszcze tymianek, ponieważ z działkowego sadzonki się nie udały, a teraz poszukuję majeranku. Cały czas zastanawiam się nad bazylią - na działce mocno mi chorowała i trochę mnie to odstrasza, a z drugiej strony nie ma nic pyszniejszego niż tost z pomidorem, mozzarellą i świeżutką bazylią prosto z krzaczka, mniam...

Fokle jakie fantastyczne ciepło przyszło! W taką pogodę zamiast do pracy mam ochotę uciec nad jezioro i zaszyć się na plaży z książką albo biegać wśród maków na bosaka, z rozwianym włosem. Zwłaszcza że przydałoby się nabrać koloru - póki co jestem biała niczym zwłoki i straszę jak zimny trup o poranku. 
A widzieliście, jak cudownie wszystko kwitnie? Mam wrażenie, że w tym roku rośliny kwitną dłużej niż zwykle, pewnie przez to, że prędko nadeszła wiosna, a potem nagle przystopowała i było chłodno, ale nie za zimno. Tym sposobem na ogrodzie mamy dość niespotykaną konfigurację, czyli jednocześnie fenomenalnie kwitnące: kalinę, robinię, lilak, krzewuszkę, tamaryszek, konwalie i nawet niezapominajki :) 

I się rozpisałam o bzdurach, pokłony dla tych, którzy dotarli do końca ;) 
Tymczasem znowu trzeba iść spać. Mam wrażenie, że dopiero co wygrzebałam się z łóżka, a tu już noc...

10 komentarzy:

  1. Pierwszy !!! :-D Wiosna w tym roku faktycznie jest niesamowicie nieskończona! Kalina, konwalie i niezapominajki też u nas kwitną (reszty nie znam ;-), a za chwilę chyba eksplodują nam piwonie - na jednym, jakimś zwariowanym - turbodoładowanym krzaku jest z 30 pąków. Wszyscy się dziwują. Zobaczymy co to będzie, aparaty wszelakie już naszykowane. Pozdrawiam Cię serdecznie, Ty... chodząca afirmacjo życia ;-)

    :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojacie, ile?? 30???!!! Koniecznie musisz mi podesłać zdjęcia tego cuda! :)
      Byłam wczoraj w centrum ogrodniczym i miałam ochotę tam wstawić kanapę i po prostu zamieszkać. A właściwie nic nie musiałabym wstawiać, bo kanapy też sprzedawali, takie na taras :D Szał barw i zapachów! Ja bym nie mogła chyba projektować ogrodów, oszalałabym prędzej niż zdecydowała się na jakąś ograniczoną liczbę roślinek ;) Chociaż aktualnie mam fazę na fiolet i róż, więc gdybym miała wreszcie własne lokum, to pewnie w tych kolorach by zakwitło. Ech, marzy mi się urządzanie wreszcie własnego balkonu!

      :*

      Usuń
    2. Może jutro uda się wysłać fotę. I doprecyzowuję - tych pąków jest z 50.
      Szok.

      Usuń
    3. Zazdroszczę, uwielbiam piwonie :) Mi się marzy pnąca hortensja i powojnik... Moja siostra ma wprost rewelacyjny, wściekle fioletowe kwiaty jak moje dwie dłonie... A na balkonie chciałabym truskawki, ale w tym roku się trochę zagapiłam i nie kupiłam ;)

      Usuń
  2. no upał się zaczął u nas też. chce leniwą niedziele i do północy po muzeach.., no i tę klimatyzacje co by się zahartować. heh... duża buźka;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podrzuć dziecię do babci i jazda korzystać z życia ;)

      Usuń
  3. Też byłem na nocy muzeów, ale nie dotarłem do żadnego muzeum, ale po spektaklu poszedłem na zwiedzanie teatru od kulis :)

    Na razie niezła ta wiosna, co? :)

    Pozdrawiam, hanibal

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I zapeszyłeś, właśnie się zrobiła "zła" ;P

      Usuń
  4. Ty to masz ciekawe i bujne życie :))) Takim piernikiem stetryczałym się przy Tobie poczułam ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chłopa nie mam, to muszę sobie inaczej czas zapełniać ;)

      Usuń