5 lutego 2014

Pogadalim

Życie to pasmo niespodzianek.
Po milionach lat świetlnych weszłam na gadu gadu. Z pewnym zdziwieniem ujrzałam, iż w styczniu napisały do mnie dwie osoby z obcych numerów. Jedna najwyraźniej mnie znająca, gdyż zwracała się do mnie po imieniu i pytała, czy ją pamiętam (nie mam pojęcia, kto zacz, ale nieważne :D). Druga zaś przysłała tylko uśmiech.

Zatem po miesiącu ;) sprawdziłam sobie najpierw dane osobowe tejże drugiej persony. Okazała się płci męskiej, w wieku 27 lat, nick Tygrysek, pochodzenie - miasto narodzin Lessy oraz JayZ. Stwierdziłam, że pewnie wiek jest ściemniony, Tygrysek natychmiast skojarzył mi się z naszym nabijaniem się na Rodos z JayZ, że nie jest już kicią, tylko gepardem, więc stwierdziłam, iż niechybnie to on właśnie do mnie zagadał :D No to odpisałam radośnie, że chyba już nie Tygrysek, jeno lampart - bo mi się jeszcze zwierzaki pomyliły :D Odparł, że nie, zdecydowanie Tygrysek. To się zaczęłam śmiać, on też, stwierdziłam, że nie ma to jak inteligentna rozmowa, a on, że prawdę mówiąc nie ma pojęcia, z kim właściwie rozmawia :D Nietrudno się domyślić, że to jednak nie był JayZ, lecz jakiś obcy koleś, z którym całkiem dobrze mi się gadało... niestety do momentu poruszenia tematu pracy. Kiedy napisał, że jest jakimś instalatorem czegoś tam i ma własną firmę, ja dumnie odrzekłam, że jestem od marketingu. 
I chuj! Zamiast słów uznania przeczytałam, że to, cytuję, LIPNA ROBOTA! I  każdy może ją wykonywać bez kwalifikacji, bo to w sumie nie praca, tylko zajęcie dorywcze! I że właściwie w pracy liczy się tylko kasa, a jak ktoś nie ma kasy, to - wiadomo!

^$%$%#@#$! Gościu miał naprawdę DUŻE szczęście, że nie trafił w mój PMS. NAPRAWDĘ. Niemniej nie muszę chyba wspominać, jak bardzo mnie wkurwił. Tydzień temu dostałby pewnie z wiązanki, teraz tylko kulturalnie oświadczyłam, iż chyba jest w lekkim błędzie. Nosz kurna, nieważne, czy praca lipna czy nie, ale moja i tylko ja mogę mówić, jaka ona jest! Po jakiejś godzinie przerzucania się argumentami zwyczajnie mi się jednak znudziło, a jemu wydawało się, że poległam i temat wyczerpaliśmy, więc w swej łaskawości POZWOLIŁ mi pytać dalej o inne rzeczy:D Na co ja odpaliłam, że chyba nie mam ochoty :D 

Noooooooo i się zaczęło. Jaka to ja sfochowana, jaka to obrażalska, że nie dziwi się, iż jestem ciągle sama (przypominam, że facet poznał mnie godzinę wcześniej) - co oczywiście skwitowałam beztrosko, że skoro on dla wszystkich równie miły, to nie musi się martwić, na pewno znajdzie miłość swojego życia :D Byłam szczerze gotowa spuścić go na drzewo, ale gdy tylko milkłam, on dalej nie odpuszczał, aż w końcu znienacka napisał, żebym już przestała, tylko znalazła pół dnia (!) na spotkanie na mieście, chyba że jestem tak wredna, iż ze mną nie ujedzie :D Ja na to z miłym uśmiechem, że jeśli nie rozumie, na czym polega instynkt samozachowawczy, tj. iż swoje zdanie wyraża się w sposób nietoksyczny dla otoczenia i nie dyskredytując czyjegoś dorobku, zwłaszcza na początku znajomości, to owszem, z całą pewnością ze mną nie ujedzie, ponieważ JA nie będę tego chciała :) 

BAD, BAD IDEA! Zaiste złym pomysłem jest próbować kogoś kopnąć w zad w sposób zbyt ładny i inteligentny ;P Miałam wrażenie, że im bardziej go olewam, nabijam się i upieram przy swoim - tym bardziej kusząca się dla niego staję. No nie mogłam się go pozbyć! A z drugiej strony przecież nie odeszłabym po cichu, to nie w moim stylu, moje musi być na wierzchu :D Odczepił się dopiero wtedy, gdy napisałam, iż niestety teraz muszę, o zgrozo, pozarabiać te śmieszne grosze w mojej tragicznie lipnej pracy ;) Wtedy obrażony odparł, że jakby mi przeszło, to wiem, gdzie go szukać, ponieważ on pierwszy nie napisze :D

I co Wy na to? Bo mnie na to wszystko zgoła przytkało :D
Loooosie! Ludzie są fascynujący :D

17 komentarzy:

  1. Zrób sie na bóstwo (nie, ze niby potrzebujesz sie robic;) i umów sie z nim ... niech mu szczeka opadnie :) a Ty sie baw milo :)
    Z tej opowieści to facet brzmi jak sfochowana kobieta ... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurde, no właśnie się waham, czy w ogóle w to brnąć... Z 1 strony jestem ciekawa, ale intuicja podpowiada, że szkoda czasu ;)
      Mam wrażenie, że to jakiś desperat :D Chociaż może po prostu rzadko przeprowadza inteligentne rozmowy i dlatego ;P (wiem, wredna jestem :D)

      Usuń
  2. "Dlaczego faceci kochają zołzy" mi się przypomniało. Samej książki nie czytałam, ale łażę z nudów po forach (jakbym miała mało roboty) i czytam żale kobiet, które nieba uchylają swoim misiaczkom, a ci mają je pod ogonem. I czemu ach czemu, przecież ja się tak staram? A tu, widać, trzeba właśnie olewać delikwenta :)))

    Tylko kasa się liczy... Znam takich. Pustota wewnętrzna aż wyje i się po ścianach obija. Pieniądze są ważne, ale żeby całe życie nimi wartościować - trochu wiocha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może nie że olewać, ale umiejętnie pobudzać ciekawość ;) ...powiedziała znawczyni, która nie pamięta już, co to znaczy z kimś być ;D

      A wiesz, on mi się nawet wydawał całkiem przyjemny do pogadania. Nie robił błędów ort przynajmniej :D Tylko niestety załatwił się tekstem o lipnej pracy, ja jestem wrażliwa na ładne stawianie spraw. Ech. I tym sposobem kolejny do posłania na drzewo ;) Ja mam chyba naprawdę za duże wymagania ;)

      Usuń
  3. zaliczyłąś podryw na gadu gadu!!! brawo. znaczy nie jesteś jeszcze taaaka stara :D
    JA nie myslałąm ze to jeszcze istnieje :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic mi nie mów, wiesz, jaka zdziwiona byłam? A weszłam głównie w celu komunikacji z szefową ;D To się nazywa przypadek. Szkoda, że koleś nie umiał się ugryźć w... palce ;)

      Usuń
  4. pewnie się obraził, że go olałaś :) swoją drogą to dziwne, że tak ambitny młody biznesmen korzysta z gg... to jakaś ściema. pewnie ma 40 lat, grubą żonę i 3 dzieci i próbuje wyrwać młodą naiwną, która poleci na jego historyjki o bogactwie :) naogladał sie seriali biedaczek...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, aż mi się zatęskniło za gg... To były piękne czasy, fb to już nie to samo ;)

      Usuń
  5. a mnie sie podoba to z tym, że z tobą nie ujedzie he he... serio idziesz z nim? wow, odważna jesteś, a on jakis taki zmanierowany, tak go odbieram;) jak dla mnie strasznie pewny siebie.., ale co ja się znam teraz tylko tacy są;) ten wniosek z mojej pracy jest;)
    buziak;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, facet musi być pewny siebie. Ale nie mylny pewności siebie z buractwem, tupetem i chamstwem ;) Nigdzie nie idę, no co Ty :) Intuicja mnie ostrzega, a ja już jej wierzę ;)

      Usuń
    2. uff...., jedyne czego żałuje w życiu to, że nie zaufałam swojemu psu. wiesz? intuicja u mnie chwiejna jak... no;) buziak;)

      Usuń
    3. A co Ci pies sygnalizował? :D

      Usuń
  6. Nie ma co - ciekawy Ci się interlokutor trafił. I nie dziwię się, że z jednej strony chcesz o nim zapomnieć, a z drugiej intryguje Cię jego osoba... A skoro tak zawzięcie bronisz swojej pracy, znaczy się, że ponownie dobrze się z nią czujesz. A u mnie niestety nadal kiepsko w tematach pracowniczych :-/


    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieee, to zupełnie nie to oznacza! :D Tylko nie dam się obrażać! Tak jak napisałam - jakakolwiek by nie była, tylko ja mam prawo ją krytykować. Ewentualnie ktoś, komu jęczę, jaka jest ;) A nie jakiś obcy facet, który próbuje mnie na dodatek poderwać! Nie ze mną te numery, źle trafił! :)
      Współczuje. Ale nie martw się, u mnie też do bani, standard ;) 3maj się, bicepsy prężymy i do przodu! ;*

      Usuń
    2. :-) Trochę tak prowokacyjnie napisałem, że bronisz tak tej pracy, bo ponownie ją pokochałaś. Wiadomo że chodziło Ci o ten durny stereotyp dotyczący marketingu, zresztą mnie też to wkurza, jak ktoś wrzuca do jednego wora wszystkich ludzi wykonujących mój zawód. Ale tak to już jest, stereotypy są wiecznie żywe. A liczy się człowiek, a nie zawód jaki wykonuje. P. S. Przykro mi, że u Ciebie też do bani. Ja coraz bardziej czuję, że w obecnej pracy doszedłem do ściany, lub stoję nad przepaścią - jak kto woli. A tak strasznie ciężko jest podjąć jakąś ostateczną decyzję...

      3maj się!

      Usuń
    3. Gdybym jej całkowicie nienawidziła, to na pewno bym odeszła, bo ja nie z tych, co się katują dla bliżej niesprecyzowanej idei. Na pewno jest mniej stresująca i mimo wszystko bardziej przewidywalna niż praca z klientem, i za to ją cenię. A idealnie przecież nigdy nie będzie. Aczkolwiek to nadal nie jest to, co kocham - tylko że to, co kocham, jest związane z klientem, i dlatego taka jestem poblokowana :D Nie wiem, ile z powyższego zrozumiesz, ale z góry przepraszam, już ledwo widzę na oczy ;)

      Tak jak już pisałam - wyznacz sobie jakiś moment krytyczny. To naprawdę pomaga w podjęciu decyzji...

      Usuń
  7. Hej! Nie wiem czy dobrze zrozumiałem, ale o ile Cię znam to Twoim marzeniem jest praca przy tym co kochasz - czyli przy roślinach oraz jednocześnie obsługa klienta- pasjonata takiego jak Ty. Czyli np. własna galeria florystyczna. Oby Ci się to kiedyś spełniło! Nie wiem co byłoby u mnie takim pracowniczym momentem krytycznym - za dużo stresu chyba...

    P. S. Dziwny masz czas w tej odpowiedzi na mój komentarz - prawie dwie godziny wcześniejszy od mojego :-)

    :-*

    OdpowiedzUsuń