11 lutego 2014

Autoskalpel

Przeżywam właśnie pierwszą miłość. A wszystko za sprawą Ken.G! Która gdzieś w rozmowach użyła zwrotu pt. niedorozwój piersi. Sprawdziłam sobie w necie, jak to wygląda i czy moje się kwalifikują, i czy się to jakoś leczy ;), ale to, co znalazłam, sprawiło, że wywiało mi z głowy wszelkie ciągoty do posiadania większych cycków. 

Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że naprawdę jestem płaska. Nie tak płaska, jak jęczy każda baba, która by chciała mieć większe, tylko NAPRAWDĘ PŁASKA. Decha. Push-upem można wprawdzie sporo załatwić, ale jeśli ktoś widział mnie bez stanika pod koszulką, ten wie. Miałam z tego powodu kompleksy, lecz ponieważ żaden facet nigdy nie ośmielił się powiedzieć mi na ten temat niczego nieprzyjemnego, nie zaprzątałam sobie tym jakoś szczególnie głowy, chociaż bywało mi przykro, zwłaszcza latem, gdy biuściaste laski panoszyły się po plaży, a ja między nimi jak nastolatka u progu okresu dojrzewania.
Tymczasem teraz... zobaczyłam dziewczyny zdeformowane, z pomarszczoną zwisającą skórą albo takie, które nie mają tam kompletnie, całkowicie nic, żadnej tkanki tłuszczowej, tylko sutki jak u dziecka. Plus oczywiście kobiety po mastektomii. Poczytałam na forum, jak bardzo są wszystkie zrozpaczone, jak je zabija ten problem, jak uniemożliwia tworzenie trwałych związków, jak utrudnia życie.

To było jak terapia szokowa. Poleciałam do lustra i prawie się przed nim poryczałam, z czułością dotykając swoich piersi, chwytając je w dłoń i utwierdzając w przekonaniu, że są piękne, bo SĄ. Nigdy w życiu nie uważałam ich za ładne, raczej po prostu do nich przywykłam i traktowałam je jak rękę lub nogę. Teraz przeżywam pierwszą miłość do mojego biustu i jest to tak dziwne doświadczenie, że aż nie umiem tego opisać! Naprawdę, jakby mi się coś zmieniło w mózgu! :D

A jednocześnie tak strasznie żal mi tych dziewczyn, że najchętniej uzbierałabym dla nich siano i opłaciła operacje. To już nie fanaberia - dla niektórych kobiet to jest ratunek zdrowia i normalnego życia. Ja mam wprawdzie nieco ambiwalentne odczucia co do plastyki piersi, ze względu na schizę na punkcie zdrowia, poza tym nie wyobrażam sobie, żeby ktoś coś trwale zmieniał w moim wyglądzie, ale z drugiej strony na miejscu takich kobiet nie mam pojęcia, jak np. miałabym się rozebrać przed mężczyzną. Albo nawet przed samą sobą. To byłby tak niesamowity stres, że wolałabym pewnie w ogóle do niego nie dopuścić - a przecież akceptacja siebie to też patrzenie na siebie z miłością. I chociaż nie popieram tak trwałej ingerencji w organizm dla samych wrażeń estetycznych, to uważam, że są sytuacje, kiedy jest ona najzupełniej uzasadniona i kiedy wcale nie trzeba pogodzić się ze swoją dolą, a pierdolenie o tym, iż należy się pokochać bez względu na wszystko, w tym momencie można wsadzić między bajki. Po coś w końcu mamy to ciało - i choćbyśmy się nie wiem jak zapierali, że wygląd się nie liczy, każdy normalny człowiek powinien sobie uświadomić, iż psyche musi współgrać z soma. A to, że dla niektórych to drugie jest ważniejsze niż dla innych, nie jest niczym niewłaściwym, dopóki proporcje są wyważone. Niestety w przypadku tych kobiet szczerze wątpię, aby były - dlatego należy im się pomoc. 

Z drugiej zaś strony warto czasem spojrzeć na siebie z innej perspektywy - z perspektywy kogoś, kto marzyłby o tym, by być na naszym miejscu. To zmienia hierarchię wartości, właśnie przez choćby - być może okrutne, ale niekiedy jedyne skuteczne - porównanie się do kogoś, kto ma gorzej.

13 komentarzy:

  1. Twoja notka powinna być wywieszona w sieci na głównej stronie jakiegoś portalu. No może nie na Onecie, ale na jakimś fajnym, gdzie wchodzi dużo ludzi. Może przejrzeliby na oczy ci, którzy pakują do jednego wora jak leci wszystkie kobiety pragnące operacji - i te, co mają małe, a chcą większe, i te, co miały duże, a teraz mają skarpetki, i te, co nie mają NIC i żadne teksty typu "pokochaj się, małe jest piękne, duże to problem" itp. im nie pomogą.

    A to, że można dzięki takiej terapii szokowej zobaczyć, że jest się pięknym (a na pewno piękniejszym niż się sobie wcześniej wydawało), to już inna historia :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo obrzucać błotem jest najłatwiej, a najtrudniej zrozumieć albo przyznać, że się nie rozumie... Chociaż najbardziej rozwala mnie, że często faceci krytykują powiększanie biustu :D Co oni mogą o tym wiedzieć...
      A terapię zastosowała też moja kumpela i przyznała mi rację. To naprawdę pomaga wyleczyć kompleksy...

      Usuń
  2. Jej... świetnie sie to czytało:) Brawo za tę pierwszą miłość:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tej pory nie mogę się przestać dziwić temu, co mi się stało :D

      Usuń
  3. szczerze, to zawsze nie mogłam zrozumieć, czemu masz z tym problem, bo zawsze chętnie bym się zamieniła, ale po tym co piszesz... to w sumie chyba juz nie, bo faktycznie są straszniejsze porblemy z buystem, niz pociązowy i pokarmieniowy wygląd moich ogromnych zdechlaków i to dosłownie zdechlaków niestety :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może jakieś ćwiczenia by pomogły? Chociaż trochę wzmocnić mięśnie, może to by coś dało... Sama usiłuję się do takich ćwiczeń zmusić ;)

      Usuń
  4. Już nie raz Ci pisałem - małe jest piękne! Ale masz też całkowitą rację - co innego małe, a co innego niewykształcone lub zdeformowane przez naturę/chorobę. A patrząc trochę szerzej na tego typu sprawy to już nie raz mówiłem, że bardzo wielu ludziom pomogłoby w życiu to, że popracowaliby trochę np. w hospicjum. Bo świętą prawdą jest to, że punkt widzenia baaaardzo zależy od punktu siedzenia...

    :-***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że każdy musi dojrzeć do samoakceptacji i cudze zdanie, choć pomocne, jednak nie zawsze - a raczej zazwyczaj - nie dociera. Sami musimy dojść do tego, czy coś nam się podoba, i w tym leży problem, ponieważ trudno wywalić stare przekonania i zastąpić je świeżymi, nawet gdy są lepsze. Dlatego taka nagła terapia szokowa bardzo pomaga... A co do hospicjum, to ja z jednej strony bym chciała, ale obawiam się, że jestem na to zbyt słaba psychicznie... A Ty? Działałeś kiedyś w wolontariacie?
      :*

      Usuń
    2. Wiadomo, że inni mogą się nagadać latami na jakiś temat, a człowiek i tak sam sobie musi dany problem w głowie "przerobić". W wolontariacie tak bezpośrednio nie działałem, choć przez te wszystkie lata, a zwłaszcza ostatnio mogę stwierdzić, że uprawiam permanentny wolontariat ;-/

      Usuń
  5. pierwszy kroku ku szczęściu;) czyli samoakceptacja;) buziak;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejszy chyba ;) Z tego potem wynikają same dobre rzeczy. Chociaż wewnętrznego krytyka też dobrze w sobie mieć ;)

      Usuń
  6. U mnie samoakceptacja leży i kwiczy. Póki co. Zwalam to na hormony. :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja to też z tych płaskich, mało cycatych babek... biustonosz push-up jakoś ratuje sytuację i choć przywykłam do takich wymiarów i sporadycznie dopada mnie myśl, że fajniejsze odrobinkę większe by były, to jednak ona się pojawia na widok tych bardziej kształtnych rozmiarów. Ale co zrobić... taka już moja uroda i choć nie zdecydowałabym się na jakąś ingerencję, to nie potępiam innych.

    OdpowiedzUsuń