Ogłaszam chwilową przerwę. Nie wiem, ile potrwa, pewnie trochę, chociaż już tyle razy się podnosiłam z takich rzeczy i zaczynałam pisać, że jest wielce prawdopodobne, iż tym razem również tak będzie. Po prostu muszę wstać po upadku z bardzo wysokiej góry, z mojego Everestu, z mojego szczytu marzeń, więc to mi zajmie jakiś czas. Wrócę, trzymajcie się. I wróćcie tu też ;)
Smutno trochę... Ale ja też nie pisałem od dawna (8.06. napisałem Ci komentarz, którego chyba nie przeczytałaś), bo muszę się pozbierać po tym wszystkim co mnie w ciągu ostatnich 3 miesięcy spotkało. A zatem do usłyszenia! Obyśmy wrócili do naszego "normalnego" stanu!
OdpowiedzUsuń:-*
Hm, faktycznie... Boże, ale Tobie nic się nie stało, mam nadzieję?? Ja doświadczyłam głębokiego szoku emocjonalnego, powoli się zbieram, chociaż jest cholernie ciężko, przyjaciele wyciągają mnie ze stanu jakiejś psychozy ;) Ale na szczęście nie straciłam umiejętności śmiania się. Straciłam tylko wiarę w swoje prawdziwe szczęście, ale z tym da się żyć (chociaż są chwile, gdy mam wrażenie, że zupełnie się nie da). Nie wiem, dlaczego akurat nas spotyka ciągle coś okropnego, ponad siły. Musimy chyba znaleźć tego jakiś sens, cel, dla którego się to wydarza. Ale jestem pewna (wierz mi, sama się co chwilę muszę do tego przekonywać), że wyjdziemy z tego silniejsi.
UsuńNie, na szczęście nikomu nic wielkiego fizycznie się nie stało. Mam nadzieję, że u Ciebie już choć trochę lepiej. Buziaki :-*
UsuńPowoli staję na nogi... A Ty? Całusy :*
UsuńJa jestem cały czas, tylko czasem zasypana robotą. Ale powiem Ci, że coś się dzieje z blogami od dłuższego czasu. Nie wiem, Facebook przejął blogerów czy jak? Bo kontakt jest szybszy? Smutno mi, kiedy widzę, że kolejne blogowe okienko jest zasłonięte... Ale mam nadzieję, że będzie jak piszesz, przerwa przerwą i tryumfalny powrót do nas. W końcu nie może być tak, że wszystkie przestaniecie pisać :))) Ktoś musi dumnie reprezentować Poznań, co nie?
OdpowiedzUsuńJa nie przestanę, ja tylko się muszę otrzepać z załamki ;)
UsuńAle wróć na pewno. I pozbieraj się szybko. Wem wiem, łatwo mówić. Sama się zebrać nie mogę. Mam nadzieje, ze jednak wyjdziesz z tego silniejsza i ze los wynagrodzi Ci wszystko po stokroć. Za to trzymam kciuki. A jakby co, to pakuj walizkę i stu na wakacje i rehabilitację do nas. :)
OdpowiedzUsuń*sru na wakacje
UsuńSił w takim razie zycze Ci Czerwona, bede czekac cierpliwie az wrócisz :))
OdpowiedzUsuńto sił wielu i powodzenia
OdpowiedzUsuńMy nie musimy wracać, bo my się nigdzie nie wybieramy :P Czekam, aż Ci przejdzie ;)
OdpowiedzUsuńPowodzenia w podnoszeniu!
OdpowiedzUsuńPowodzenia ! :) I czekam na relacje jak wrócisz /
OdpowiedzUsuńŚciskam mocno... albo tak w sam raz, bo drobinka przecież jesteś i zgnieść Ciebie nie mogę :D
OdpowiedzUsuńtrzymaj się, ja czekam. wiernie;) buziak anusss
OdpowiedzUsuńA spróbowałabyś nie wrócić, i tak Cię znajdę, ja tu staram się powolnymi kroczkami na bloga powrócić, to Ty sobie poszłaś, osłabiłaś mój zapał :P Dobra, zwiedzaj te swoje prywatne Everesty, uściski i buziole, wracaj niedługo ;*
OdpowiedzUsuń