Staram się patrzeć głębiej na każdy kolejny krzyż, który dźwigam. Staram się nabrać sił, coraz lepiej mi idzie. Staram się zrozumieć sens, przekaz tego, co mnie spotyka. Staram się tłumaczyć to sobie na zasadzie opieki Losu nade mną. Może on naprawdę chroni mnie przed czymś dużo gorszym? Trudno będzie na ten temat zaczerpnąć wiedzy, lecz wiara nic mnie nie kosztuje. A pomaga.
Straciłam kogoś bardzo... Ale zyskałam pewność, że zawsze znajdzie się ktoś inny, kto mnie podniesie. Nawet cały szereg takich ktosiów. I że wśród nich jestem ja sama, JA, mój hart ducha, mój niezachwiany zachwyt życiem, którego nie pozwolę połamać.
Ten świat jest tego wart. Jakkolwiek górnolotnie by to nie brzmiało :)
Nie wiem czy kiedyś Ci to już pisałam, ale najwyżej się powtórzę. Z czasem wynalazłam swoje życiowe motto : Każdy dźwiga tyle, ile jest w stanie unieść.
OdpowiedzUsuńJest w tym wiele prawdy. Przynajmniej ja tak uważam. Nie zawsze jednak od razu wyciągamy poprawne wnioski. Czasami potrzeba na to czasu.
Mój jedyny wniosek ostatnio to taki, że mam pecha. Mało pouczający, nieprawdaż ;) Kochana, tak a propos - jaki masz adres bloga?? Bo nie mogę do niego dotrzeć...
UsuńJa w takich trudnych sytuacjach staram się myśleć, że nic się nie dzieje bez przyczyny i ma to jakiś sens. Ok, czasem jest to szalenie trudne, ale tak generalnie bardzo mi pomaga. No i nie nakręcam się niepotrzebnie :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, takie żywe kolory, cudowne!
Też niby tak myślę, ale czy pech może mieć w ogóle jakiś sens? ;) Cóż, zobaczymy, może to czas na wielkie zmiany...
UsuńDzięki :) Uwielbiam robić takie zdjęcia :)
Podziwiam za to, że sama sobie jesteś i potrafisz być pomocną dłonią.
OdpowiedzUsuńPotrafię, bo muszę. Ale wolałabym już nie musieć tak stale...
UsuńPewnie, że jest tego wart. A z tematem przewodnim to rzucę banałem: wiesz, że z nimi to jak z autobusem - będzie następny. Czasem trzeba się sparzyć, żeby w końcu trafić na to, co będzie pasować idealnie.
OdpowiedzUsuńTylko to "czasem" trwa już zdecydowanie za długo ;) No nic tam, trzeba iść dalej i uznać to za wypadek przy pracy ;)
UsuńJesteś fantastyczna - taka chudzinka, a bary jak Pudzian. :) Naprawdę podziwiam Twój optymizm i sposób radzenia sobie z kłopotami. Pozostaje mi się od Ciebie uczyć.
OdpowiedzUsuńE tam, to nie optymizm, po prostu rozpacz jest zbyt trudna do zniesienia ;) No i sama w życiu bym nie dała rady...
UsuńHej! Tu też już zawitałem. Cieszę się, że się odezwałaś, niestety nie wiem co napisać w odpowiedzi na Twój wpis :-/ A chciałbym Cię jakoś wesprzeć, choć w obecnej sytuacji nie bardzo się do tego nadaję...
OdpowiedzUsuńAle pozdrawiam jak zawsze serdecznie!
Wiesz co, doszłam do wniosku, że muszę coś zmienić w moim życiu, bo najwyraźniej zasady i schematy, które wypracowałam, się nie sprawdzają na dłuższą metę. Co Ty na to? W kontekście siebie oczywiście ;) Bo mam wrażenie, że tak jak ja zabrnąłeś w ślepą uliczkę...
UsuńPozdrawiam gorąco!
trzymaj go w sercu. tego kogoś, chyba tych co kochamy nie da sie wyrzucić. a poza tym wszystko da sie przeżyć nie wiem, czy warto poznawac sens i nie wiem czy to w czymkolwiek pomaga. buziak, głowa do góry czas leczy wszystko, ściskam mocno;) anusss
OdpowiedzUsuńSensu raczej nie poznam nigdy... Ale wolę myśleć, że jakiś jest i że na pewno byłoby gorzej ;) Nie chcę go trzymać w sercu, chcę być wolna!!! I będę, choćby skały srały ;) Buziak!
Usuń