2 czerwca 2013

Czas czas czas

Czas przyspieszył z nieprawdopodobną mocą. Ledwo jestem w stanie pogrupować myśli, nie wspominając o wyspaniu się. Z jednej strony ta intensywność jest dobra, ale z drugiej... no staję się stara, do cholery ;)

Sto lat temu, czyli 18 maja byłam na Nocy Muzeów. Z moją sis miałyśmy ambitny plan obejrzenia Muzeum Narodowego, Archeologicznego, Etnograficznego i Ratusza. Można powiedzieć, że zrealizowałyśmy go w 25% - dotarłyśmy bowiem do Narodowego i... już tam zostałyśmy ;) Po 4,5 h nie wiedziałyśmy, jak się nazywamy, a i tak nie dałyśmy rady obejrzeć wszystkiego. Oczywiście można to było zrobić szybciej (znajomi przeszli wszystko w 3h), ale my zabawiłyśmy się w koneserki sztuki, wychodząc z założenia, że nie trzeba być znawcą, by mieć prawo do interpretacji. Bardzo wiele - zdumiewająco wiele -  obrazów nas wręcz zachwyciło, np. bardzo ciekawe współczesne prace Tchórzewskiego czy genialnie "oświetlona" twórczość Podkowińskiego i Pankiewicza. Jeśli jednak macie zamiar sprawdzić je teraz w internecie, zapewniam - żadne pośrednie narzędzie nie odda ich wymowy tak dobrze, jak obejrzenie na żywo. Tylko oko w oko z obrazem można tak naprawdę powiedzieć, że się go widziało, co więcej - są takie obrazy, które można by uznać za nudne, wtórne lub zwyczajnie brzydkie, lecz gdy się widzi każde misterne muśnięcie pędzla, całość nabiera nowego znaczenia, nowego charakteru. Moich ukochanych impresjonistów wystawiono niestety zdecydowanie za mało, ale bogactwo innych nurtów ten jeden niedostatek stanowczo wynagrodziło. Zwłaszcza że muzeum nocą ma jakąś niesamowitą energię, magnetycznie wciąga, a spora (chociaż nie powodująca tłoku) ilość ludzi sprawia, że każdy czuje się swobodniej niż wtedy, kiedy jest poza kustoszem jedynym gościem.

A tak poza tym to imprezy, imprezy, imprezy... W któryś czwartek (już nawet się gubię w rachubach) po latach znalazłam się na Juwenaliach. Byłoby zacnie, bo i kiełbasa sporych rozmiarów, i piwo zimne, i studenci mili dla oka, gdyby nie drobny fakt, że temperatura spadła chyba do 10 stopni, a Brodka, na którą czekali wszyscy, wyszła na scenę dopiero o wpół pierwszej. Starość nasza dała o sobie znać i żeśmy się z dziewczętami zwinęły, co by nazajutrz w pracy nie zejść konkretnie, tylko tak trochę.

Oprócz tego podskakiwałam jak małe dziecko w tulipanach, które rozrzucono przed poznańską Operą (idea całkowicie darmowa, wykorzystano bowiem przekwitnięte kwiaty, które i tak by się zmarnowały), piłam w knajpie z marynarzami, grillowałam w burzy z najlepszą ekipą na świecie, grałam w Magię i Miecz (wygrałam!!! :D) i uczyłam się robić sushi :D No dobra, najtrudniejszy punkt programu, czyli ryż, był już gotowy, ale zwijałam samodzielnie i wyszło pycha :)

A! i podczas kupowania piwa w Żabce oraz wina w Biedronce musiałam pokazać dowód. Czyli w sumie nie muszę się martwić upływem czasu - i tak mam przecież 10 lat mniej :)

P.S. A wiecie, jakie jest najdłuższe słowo na świecie? Ja też nie :D Ale niezwykle mi się podoba przytoczony w biografii Pałkiewicza, wybitnego polskiego podróżnika, niemiecki 62-literowy wyraz:
"Hottentottenstottertrottelmutterbeutelrattenlattengitterkofferattentäter", oznaczający "zabójca hotentockiej matki głupka i jąkały, umieszczony w kufrze z plecionki przeznaczonym do przechowywania schwytanych kangurów".
Czyż to nie piękne? :D

by A.W.

22 komentarze:

  1. kurcze to się działo;) ty jesteś stara? nigdy nie będziesz bo jesteś młoda duchem;)heh.., alez ci zazdorszcze;) buziak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I oby tak zostało :) Na szczęście ciało się solidaryzuje póki co ;D Nie ma czego zazdrościć, Ty przynajmniej masz poród za sobą, a ja nawet nie wiem, czy mi to będzie dane i czy w ogóle chcę ;D

      Usuń
  2. Kiedy ja ostatnio na imprezie byłam... :P
    A o dowód też mnie proszą. Hm, cóż.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo Ty młoda jesteś ;P
      To na co czekasz, wyszaleć się marsz! Póki wiosna jest i lato za pasem! ;)

      Usuń
  3. Sie wie, że się żyje - i o to chodzi :))) Wzięłam się za przeczytanie tego słowopotworka i przeczytałam. Taka byłam z siebie dumna, że ło ho! Tylko pewnie zrobiłam przystanki nie w tych miejscach, co trzeba ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wpisz sobie w google to słowo, w Wiki jest rozbite na człony :) A patrz to:
      http://zapytaj.onet.pl/Category/002,007/2,340693,Jakie_jest_najdluzsze_slowo_swiata.html

      Tu są dopiero potworki :D

      Usuń
    2. Ten pierwszy to byłam pewna, że to żart. Po ciul robić coś tak długiego? :)))

      Usuń
    3. Pewnie dla rekordu Guinnessa :D

      Usuń
  4. To prawda. Najlepiej ocenia się obrazy, stając z nimi oko w oko. Sporo czasu tam spędziłaś z siostrą. Ja bym tam tyle nie wytrzymała, naprawdę. Także podziwiam ;)
    Pozdraiam,
    http://czarnobiala-ona.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się nie spodziewałam, że tak nas to wciągnie. Chociaż ja to mam tak, że jak już gdzieś zajdę, to staram się wchłonąć jak najwięcej. Ale swoją drogą obrazy były naprawdę bardzo ciekawe. Tylko warto je oglądać z kimś, samemu podziwiać sztukę jest tak jakoś... bezpłciowo.
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Zawsze lepiej iść gdzieś z drugą osobą niż samemu ;)

      Usuń
  5. Czy do muzeów ludzie chodzą tylko w jedną noc? Takie mam wrażenie widząc wszystkich w tym terminie, a w zwyczajne dni notując pustki...

    hanibal

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może działa to na tej zasadzie, którą opisałam powyżej :) Magia nocy, ludzi, swobody. Poza tym muzeum to nie jest łatwa rozrywka i na co dzień o nim nie pamiętamy, dopiero przy takich okazjach sobie przypominamy, że istnieje.

      Usuń
  6. Ech, imprezy... Weź się ze mna zamień tak na jeden weekend ;)) :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Odpowiedzi
    1. Na starość też zamierzam, a co ;) A propos - dziękuję za komplement, w moim wieku to już nie lada gratka :D

      Usuń
  8. U mnie też czas przyspieszył i nie potrafię się jeszcze w tym odnaleźć po takim długim bezrobociu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale się nie dziwię! Ale pozytywne zmęczenie paradoksalnie daje niesamowitego powera :)

      Usuń
  9. czytam czytam i czytam, dochodzę do ostatniej linijki tekstu i ciśnie mi się na usta jeden komentarz. Kocham Cię :D:D
    Ej ale Juwenalia przyznaj to jest zawsze dobra bibka. Do Białegostoku do mnie musisz kiedy przyjechać, zobaczysz jak się tu bawią studenci :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wzajemnie :D
      Juwenalia rządzą, nie byłam tak dawno, że aż nie mogłam się ogarnąć ;) Ale to długie jest! Dobrze, że była kiełbacha, bo bym umarła z głodu ;) Boże, jak mam przyjechać do Białegostoku, to muszę najpierw porządnie przygotować wątrobę ;)

      Usuń