Piłam wino, zaraz wracam ;)
Hm, myślicie, że jutro naprawdę będzie koniec świata? Ja sądzę, że nie, bo zamierzam tu wstawić trochę zdjęć z ostatnich dni, a bez sensu by było je wstawiać, gdyby nikt ich nie miał obejrzeć. No i nie chciałabym żegnać się z życiem, mając kaca na głowie.
Nie ma to jak racjonalne argumenty, nieprawdaż? :D
Jeśli jednak ów koniec nadejdzie, wiedzcie, że fajnie było Was znać. Nawet Was nie znając ;)
Nie będzie. Ja mam plany! ;D
OdpowiedzUsuńTak że zaglądam do Ciebie jeszcze jutro przed wyjazdem i żegnamy się przedświątecznie, a nie przedkońcoświatowo ;)))
To też dobry argument :D Ale w Australii ponoć nadal żyją, więc to lipa jednak ;)
UsuńNie wiem czy już miał być, ale jak pisałam, wpadam się pożegnać. Może zdążę jeszcze zajrzeć przed stricte świętami, a jeśli nie, to życzę Ci spełnienia jeśli nie wszystkich, to najważniejszych marzeń. Pamiętaj - nie możemy być zbyt szczęśliwe, bo będzie nudno ;)))
UsuńTo prawda, ale może jednak trochę bardziej niż teraz? Da się? ;) Dzięki, ja w tym roku jestem minimalistką, zatem - wzajemnie :D
Usuńprzed końcem świata to ja bym chciała zdążyć wyjść za mąż, urodzić córkę, zmienić prace i wyprowadzić się ;D więc jutro nie może być Koniec ;D
OdpowiedzUsuńJa miałam troszkę mniej skomplikowane potrzeby, ale i tak zadziałało ;)
UsuńNie, raczej końca nie będzie. :P Ale pomarzyć zawsze można...
OdpowiedzUsuńPomarzyć można chyba tylko póki się żyje ;)
UsuńWedlug mojej teorii koniec nadejdzie ukradkiem, na paluszkach, bedzie niszczyl wszystko systematycznie i podstepnie .... A takie wielkie "pierdut" to nie ... Za duzo filmow chyba ludziska ogladaja ;)
OdpowiedzUsuńPewnie tak, ale człowiek mimo woli zaczyna się zastanawiać. Ja w to nie wierzyłam, ale trochę się czułam nieswojo, bo naprawdę chciałabym jeszcze trochę pożyć. Nawet długo całkiem ;)
UsuńRacjonalne argumenty są ważne - tak jak moja data ważności parówek sojowych. :P No i nadal żyjemy. :) Także czerwiec Cię nie ominie. :D:D:D
OdpowiedzUsuńI super ;D
Usuńe no co ty, nie bedzie żadnego końca, nic nie stęka, ani nie huczy snieg spokojnie pada.. luz... ale jakby co tez milo było ciebie znać;)
OdpowiedzUsuńDobrze, że się nie zdziwiliśmy i faktycznie nie było ;)
UsuńOj tam oj tam, jaki koniec świata znów :P
OdpowiedzUsuńAle jakie znów? :D
Usuńmasz wspaniałego bloga! będzie mi miło jeśli spodoba Ci się mój i również go zaobserwujesz ;))
OdpowiedzUsuńDzięki ;)
UsuńNo i nie ma końca świata ;) Przynajmniej na to wygląda, bo dzień się jeszcze nie skończył :D
OdpowiedzUsuńNo i nie było ;) Za to jest ziiiima!
UsuńJaki tam znowu koniec... nie po to bordową sukienkę kupowałam i pierwsze zakupki mieszkaniowe, żeby mi tu jakiś koniec miał być :P że nie wspomnę już o tych ciastkach w kartonie, bo co mają się tak zmarnować. Napijemy się razem wina, i wtedy niech się dzieje co chce :D
OdpowiedzUsuńNie! Nie chcę umierać pijana i szczęśliwa! ;)
UsuńNie będzie koniec świata. Przełożyłem. Świat nie może się skończyć zanim nie zobaczę Cię w fartuszku/koszuli. :D
OdpowiedzUsuńp.s. dobrze było Cię znać, nie znając Cię.
hanibal
Wiedziałam, że ten fartuszek ma galaktyczną moc :D
UsuńEjże, Ty akurat troszkę mnie już jednak poznałeś ;)
A ja przez ostatni kwartał opychałam się czekoladą, bo myślałam, że to i tak wszystko jedno... i żadnego końca świata! Ech, chyba trzeba mi więc wracać na dietę...
OdpowiedzUsuńTubycie
Przynajmniej miałaś kilka szczęśliwych miesięcy ;)
Usuńa to wczoraj był ten koniec świata tak? :D
OdpowiedzUsuń