Ostatnie dni uświadomiły mi istotną rzecz. Mianowicie że z biegiem czasu nauczyłam się być bezkompromisowa w pewnych sprawach. Po latach doświadczeń i niepowodzeń już wiem, że:
1. brak zainteresowania oznacza ni mniej ni więcej, tylko brak zainteresowania ;)
2. i choćbym nie wiem jak się oszukiwała i usprawiedliwiała drugą stronę, to jednak patrz punkt 1.;
3. potrafię się zakochać nagle, szaleńczo, cudownie i młodzieńczo
4. i równie szybko uciąć to w zarodku, gdy widzę, że punkt 1.,
5. co prawdopodobnie chroni mnie przed wielomiesięcznymi nerwami i ostatecznym rozczarowaniem;
6. tak, nie wiem tego na 100%, ale już nie zamierzam walczyć z przeczuciami, bo statystycznie rzecz biorąc się nie mylą;
7. potrafię za to walczyć o miłość, ale przede wszystkim zawsze będę walczyć o siebie,
8. ponieważ siebie kocham najbardziej, dla siebie muszę być dobra i nie mogę się katować dla kogoś ani przez kogoś,
9. a jeśli się katuję, to znaczy, że ten ktoś jednak nie jest tym właściwym,
10. co oczywiście nie oznacza, iż będę odpuszczać przy każdej okazji, ale są pewne ogólne zasady, definiujące pojęcie i stopień zaangażowania w temat, więc jeśli ów jest niski, to punkt 4.
Wiem, że to, co się działo w ostatnich dwóch notkach, mogło wyglądać na szamotaninę jakiejś nastolatki, a nie dorosłej baby, ale w zasadzie to nawet fajne doświadczenie :) Prawdę mówiąc nie podejrzewałam siebie o podobną paletę doznań i emocji, nie pamiętam, czy kiedykolwiek mnie równie nagle trafiło, z taką mocą i siłą uczuć rozmaitych, z tragizmem sytuacji zupełnie pozbawionym ironii, jakby wszystko dotyczyło kogoś zupełnie innego, a nie mnie, czołowego w tych sprawach cynika. Dałam z siebie wszystko i chociaż się nie opłaciło, to jednak... nie żałuję. Wspaniale jest na chwilę stracić głowę.
Na chwilę :)
Jednego tylko nie rozumiem - dlaczego kiedy kobieta potrzebuje kontaktu i zaangażowania, zarzuca się jej ograniczanie męskiej przestrzeni, infantylność itd., a gdy to samo robi mężczyzna, to jest najcudowniejszy, bo uczuciowy i romantyczny. Dlaczego mam upychać gdzieś na dno moje potrzeby? Gdybym była mężczyzną, to nawet bym cienia poczucia winy nie miała, że ośmielam się czegoś żądać. A jako kobieta, karmiona chorymi poradnikami, które przestrzegają nas przed wystraszeniem faceta i Bóg wie czym jeszcze, miałam wrażenie, że robię coś złego, jasno stawiając sprawę. Oczywiste jest, że nie należy po pierwszej randce wyznawać komuś miłości i chęci zamążpójścia, lecz pewne zasady dobrze jest wyświetlić na początku, aby uniknąć rozczarowań. Szkoda czasu i pieniędzy! Lepiej obie te rzeczy zainwestować np. w maraton po sklepach i zakup dwóch kompletów absolutnie seksownej bielizny - w której niezainteresowany facet mnie nigdy nie obejrzy, i jest to bezsprzecznie jego strata. Li i jedynie!