26 kwietnia 2018

Marz, marz

Uwielbiam ten moment, gdy przyroda budzi się jak natchniona, najpierw nieśmiało sondując, czy nie za wcześnie, delikatnie wyczuwając aurę, analizując długość dnia, ilość słońca i ciepłotę powietrza, by ostatecznie powiedzieć sobie: Tak! Czas żyć! 
W związku z tym jednak co roku mam z nią ten sam kłopot. Zachwyca mnie tak, że wykonuję setki zdjęć, których nie nadążam pokazywać nikomu prócz siebie :D Po czym jest już za późno na publikowanie, kiedy lato u progu. Podobnie rzecz ma się zresztą z każdą porą roku. No, prawie każdą. Zima pozostaje problematyczną czarną owcą, choć może przez to każde piękne zimowe zdjęcie jest dla mnie dużym wydarzeniem. 

Tymczasem pozostaję w objęciach wiosny, która pędzi tak prędko, iż jeden tydzień zwłoki, spędzony na leczeniu, potrafi zdezaktualizować galerię. Trudno, będę się więc cofać. Zielono i tak jest, zatem kryteria spełnione ;) 

Na pierwszy ogień (acz wyłącznie w przenośni) idą nasady pni. Już zimą zafascynowały mnie te często w ogóle pozostające niezauważanymi, a tak ważne części drzewa. Złowieszczo powykręcane korzenie, kora skrywająca setki tajemnic... Drzewo to niesamowicie fascynujący organizm, o czym można się przekonać, zgłębiając coraz gęściej pojawiające się na półkach w księgarniach pozycje przyrodnicze (któryż to fakt niezmiernie mnie raduje). 
Bogactwo faktur, kształtów, kolorów, ulistnienia, ukwiecenia, dom dla wielu istot, pachnący, tętniący życiem i dźwiękami, śpiewem... Piękno drzew jest oczywiste. Nie musiałyby nawet być tak ważnym elementem ekosystemu, byśmy byli zobligowani do ich ochrony. Wszak im więcej piękna wokół... tym więcej piękna w nas samych. 
Wszystkie zdjęcia zrobiłam na moim i sąsiednich osiedlach. Im dłużej tu mieszkam, a przy tym im więcej obserwuję nowych, szczelnie pozamykanych osiedli, gdzie nie dość, że wszyscy patrzą sobie nawzajem w okna, to jeszcze całą zieleń stanowią tam pojedyncze klomby lub w najlepszym wypadku rzędy idealnie przystrzyżonych drzewek - doceniam miejsce, w którym przyszło mi spędzić całe dotychczasowe życie. Chociaż, rzecz jasna, moim największym marzeniem jest olbrzymi kawał pagórkowatej ziemi z sadem, lasem, łąką i strumykiem :)

8 komentarzy:

  1. Dużo się dzieje i zmienia, ale Ty dalej pięknie zachwycasz się tym co dookoła :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zielono mi, zielono i kolorowo, i bujnie, i kwieciście :) Taka radość bije z tych zdjęć, że mi się udziela :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć Zielona!!! :P
    Nie jest chyba jeszcze tak ciężko z tymi wieloaspektowymi zmianami, jeśli masz czas i głowę na takie piękno! To bardzo, bardzo dobrze!
    Zdjęcia jak zwykle super!
    I nie choruj! Nie choruj!!!
    :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, hej!
    Jest tam kto?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem. Na dniach wracam i piszę, o starym i nowym rozdziale życia, takim mocno przez łzy, ale mam nadzieję, że jednak ostatecznie ten nowy okaże się lepszy. I mam nadzieję wrócić do regularnego pisania, czuję, że znów blog będzie miał wymiar terapeutyczny, tak jak onegdaj bywało... Do tej pory nie miałam na to siły. Bardzo, bardzo trudny to rok, słowo daję. A co u Ciebie?

      Usuń
  5. Cześć! :)
    Wreszcie jesteś!
    Już miałem pisać maila!
    Przykro mi, że jesteś taka wymęczona...
    U mnie jako tako, zawodowo, zdrowotnie i życiowo "mała stabilizacja". Mówiąc kolokwialnie - stara bida ;)
    Pozdrawiam Cię serdecznie!
    :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurde teraz mam problem z kompem... staruszek ciężko działa, a w tym upale żal mi gi w ogóle włączać... No i ciągle myślę, jak ubrać w słowa wszystko to, co mi się przytrafiło... A tygodnie lecą jak opętane! Jak się odnajdziesz w tych upałach? Ja Ciężko, bo albo mi za goraco, albo za zimno (Klima bleee, mimo wszystko nie lubię tego wynalazku)... :*

      Usuń