10 kwietnia 2018

Historia z morałem

Następnego dnia włóczyłam się sama po okolicy bez celu, w cudownym śniegu i grzejącym słońcu próbując poukładać sobie w głowie. Bosska w tym czasie musiała coś zrobić do pracy, ale popołudnie spędziłyśmy razem, jednak nadal nie było klimatu do zwierzeń. 
Wieczorem miała się odbyć imprezka w chacie lapońskiej. W przewidywaniu nudy lub kolejnych sesji przesłuchań postanowiłam chociaż trochę poprawić sobie nastrój i założyłam obcisłą, acz całkowicie pod szyję i niewyzywającą tunikę. Na tle żony Szefa i panny Psychicznego, idealnie wyfryzowanych, ubranych w czarne skóry tudzież kurewskie rajstopki i kuse spodenki, oraz obwieszonych biżuterią, wyglądałam jednak i tak jak ubogi krewny, co rzecz jasna z racji ważniejszych osobistych problemów szczerze mi wisiało. Gdy zaczęły się pierdoły o pracy, a potem lansowanie się Szefa i Psychicznego oraz przyklejanie się do niego jego panny, ja z nudów, które natrętnie przywoływały obraz Strzelca z inną laską, nie dałam rady. Mimo że alkohol w tych nerwach mi szkodził, napiłam się piwa, które jako jedyne udawało mi się strawić bez rewelacji. A po alkoholu jak zawsze włączył mi się tryb bycia DJ-em ;D Jako że już wcześniej zaczęły się potańcowki w parach, jedzenie sobie z dzióbków oraz przyśpiewki do szlagierów typu "Okrutna zła i podła", zasadziłam im drugi biegun kobiecości i puściłam "My Słowianie" ;D Do czego, jako dumny samotny i cierpiący (o czym jednak nikt jeszcze nie wiedział) singiel, zaczęłam troszkę wywijać. Zachowując sporą odległość od wszystkich obecnych, najpierw grzecznie sobie podrygiwałam, ale że panna wyszła do łazienki, a żona Szefa już dawno wraz z córką poszła spać, panowie wykazali nagłe zainteresowanie piosenką oraz moim w niej udziałem. Zaczęli mi ładnie kibicować, więc tańczyłam sobie dalej, a że przy "Słowianach" tańczy się, jak się tańczy... Panna Psychicznego wróciła dokładnie w chwili, gdy machałam zmysłowo biodrami jakieś trzy metry od niego. Bardzo ją zachęcałam, żeby się przyłączyła do machania, ale coś nie bardzo chciała. Panowie natomiast patrzyli we mnie jak w tęczę, dość zafascynowanym, acz zupełnie nie lubieżnym wzrokiem. Raczej chyba byli zaskoczeni, że taka wycofana, cicha, mała dziewuszka potrafi się ruszać ;) Po moim występie Psychiczny ujął mą dłoń i zrobił gest, jakby ją całował, ale pseudojajcarsko pocałował swoją własną. Zaśmialiśmy się dla uprzejmości, potem gadka szmatka, Szef znów zaczął rozmowy o tym, czy bym nie chciała u nich pracować, a wtedy panna nagle wyjechała z tekstem, że nie potrzeba im nowej osoby, a Bosska na boku usłyszała od niej, że to był głupi pomysł, że mnie zabrała na ten wyjazd ;DDDD Ja, zupełnie nieświadoma narastającego napięcia zazdrośnicy, puszczałam sobie dalej mój radosny repertuar, a panna zaczęła zaznaczać teren, tj. wieszać się na swoim Psychicznym niczym prostytutka, wodząc go do bez mała erotycznych wygibasów, podczas których wskakiwała na niego, oplatała jego biodra udami i właściwie ujeżdżała. Taki wiecie seks, tyle że w ubraniu. Jako że nie chciało mi się w aktualnym stanie emocjonalnym patrzeć na czyjeś igraszki, odwróciłam się do piwa; po czym nagle usłyszałam takie "JEB". 

Z relacji świadków dowiedziałam się, że podczas jednego ze skoków Psychiczny nie trafił i nie złapał swojej panny, przez co wyjebała głową prosto w posadzkę. Stanęliśmy wszyscy trochę zaskoczeni i wystraszeni, a ona tak leżała i się nie odzywała, jakby straciła przytomność. Chwilę później jednak okazało się, że jest wręcz przeciwnie, ponieważ niespodziewanie wstała, otrzepała się i w dzikiej furii oświadczyła, że wraca do apartamentu I DOBRANOC. 

I chuj. 

Zmusiliśmy Psychicznego, żeby za nią poszedł, po czym jeszcze trochę posiedzieliśmy i poszliśmy. 
W apartamencie odbyłam rozmowę z Bosską, wszystko przebiegło pomyślnie, tzn. była zaskoczona, ale zareagowała wsparciem i pocieszeniem, więc nazajutrz obudziłam się wzruszona i pełna dobrych emocji, mimo że przez ścianę słyszałyśmy awanturę dobiegającą z pokoju panny i Psychicznego.
Był to dzień wyjazdu, śniadanie zjadłyśmy w towarzystwie Szefa i jego żony, która wprawdzie trochę dziwnie zbywała moje słowa, ale nie byłam w nastroju do czepiania się, więc olałam to. 
Po śniadaniu wróciłyśmy do pokoju, ale nim zaczęłyśmy się pakować, zapukała do drzwi żona Szefa. I poprosiła, żeby Bosska wyszła z pokoju, bo ona musi porozmawiać ZE MNĄ. 

WTF?? Pomyślałam, że może w imieniu zazdrosnej panny chce mi coś przygadać, że niby może zgwałciłam Psychicznego, stojąc trzy metry od niego albo podając mu dłoń, ale chuj. Myślę sobie - wyśmieję lub odpalę z godnością, że to nie jej sprawa, i tyle. 
A ta staje naprzeciwko mnie i z jakimś dzikim wzrokiem ze zwężonych oczu pyta mi się, czy wiem, ile to jest 1,5 metra. Patrzę na nią jak sroka w gnat, bo słowo daję, to pytanie by mi nigdy do głowy nie przyszło. A ona brnie dalej - że to jest odległość, na jaką mam się trzymać z daleka OD JEJ MĘŻA. BO INACZEJ MI NOGI Z DUPY POWYRYWA! 
;DDDD
Stoję tam, patrzę na nią dalej, w głowie pustka. No bo co ma kurwa piernik do wiatraka! A ona dalej o tych nogach z dupy. I poszła! 
Powiem Wam, że takiego poziomu zdumienia nie przyjęłam nigdy. Bo o ile panna Psychola miała kompleksy i jej wylazły przy pomocy mojego tańca, tak tego babsztyla tam w ogóle już wtedy nie było! A na jej męża właściwie nawet nie spojrzałam! JA TAM BYŁAM W OGÓLE LECZYĆ ZRANIONE SERCE, POSZUKIWAĆ SPOKOJU WEWNĘTRZNEGO I HARMONII, porozmawiać z przyjaciółką, i miałam wyjebane na wszystkich facetów świata poza tym, który został w moim rodzinnym mieście! A nagle zostałam prostytutką, której marzeniem jest zapewne wlecieć do przeżywających kryzys wieku średniego tępych półgłówków z dużą ilością kasy. I to za co takie kalumnie i groźby! ZA TANIEC W POJEDYNKĘ ;DDDDD 

Po tym tekście byłam tak roztrzęsiona, że oczywiście postanowiłyśmy wracać same, a oni zupełnie nas od tego nie odwodzili. Mężczyźni, kurwa! Pantofle i zjeby.
Miałyśmy parę godzin na przegadanie sytuacji i wyszło nam, że dobrze, iż mnie tak zatkało przy tej francy. Bo gdybym jej odpyskowała, to prawdopodobnie skończyłoby się kryminałem dla którejś z nas. Ta głupia zazdrośnica miała taką nienawiść na ryju, jakiej jeszcze w życiu u nikogo nie widziałam, więc moja reakcja była jedyną bezpieczną dla mnie samej. Chociaż najpierw byłam potwornie zła, że nic jej się nie oberwało. Ale teraz myślę, że jest chorą wariatką, która ma kupę szmalu, ale to jej nie kupi nigdy szczęścia i zaufania do męża. I niech się boi dalej, niech sra w gacie i niech trafi na laskę, która faktycznie wskoczy jej mężulkowi do łóżka - bo teraz miała cholerne szczęście, że trafiła akurat na mnie. 

Morały z tego wydarzenia płyną trzy.
Pierwszy morał jest taki, że stopień pojebania ludzi ZAWSZE zaskoczy. Choć nie jestem pewna, czy chcę wiedzieć, czym mnie będą zaskakiwać, gdy osiągnę wiek na przykład 80 lat.
Drugi - że jedyną bronią na powyższe jest spokojna, filozoficzna szydera.
Trzeci natomiast - zdecydowanie bardziej pogodny - to taki, że muszę mieć naprawdę dobrą tę dupę, skoro nawet na odległość jeden związek niemal rozbiła, a drugi poważnie poharatała ;DDDDD 

7 komentarzy:

  1. Przepraszam Cię bardzo, ale jednak trochę się pochichrałam przy czytaniu :) Bo widzisz, nie brak takich laś, które zamiast trzymać chłopa przy sobie swoją zajebistością (choćby tylko wyglądem - a kasa na wygląd jest), trzymają go przez warczenie i odstraszanie od niego wszystkiego, co może być zagrożeniem. Nawet jeśli tylko w oczach zazdrośnicy.

    Ciekawam teraz, jak wyglądają Wasze relacje z tym super seksi szefem, którego trzeba tak desperacko pilnować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście to nie mój szef. Nikt już potem nie zaryzykował zatrudnienia mnie tam, nawet na stanowisku sprzątaczki ;D A Bosska... traktuje ich z pogardą i czeka na moment, gdy wręczy im wypowiedzenie :D

      Usuń
  2. Wymiatasz, normalnie wymiatasz!
    A morał nr 3 - miodzio!
    Czemu Ty tak rzadko piszesz?
    Przytulam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Układam się na nowo, można powiedzieć... zasadniczo w każdym aspekcie życia, to trochę absorbuje ;)

      Dziękuję :*

      Usuń
  3. Hej!
    W każdym aspekcie? Toż to brzmi bardzo poważnie i wielowątkowo! Pewnie będą kolejne wpisy... ;)
    Trzymaj się o Waleczna! ;)
    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To brzmi raczej... smutno na tę chwilę, i nerwowo. No ale niestety, życie takie bywa, że nie wszystko idzie jak by się chciało... :*

      Usuń
    2. Ech, wiem coś o tym... :(

      Usuń