28 listopada 2017

Tyle mam, ile bym chciała

Następnego dnia półprzytomni obudziliśmy się przy dźwiękach... Przystanku Jezus :D Ryły banię jak rzadko, więc wstaliśmy, gotowi uciekać. Szybko wciągnęliśmy standardowy zestaw biwakowy, czyli chleb z pasztetem i piwo, po czym wystaliśmy w dzikich kolejkach do prysznica. O dobiciu do prysznica zamykanego na drzwi z zasuwką można było pomarzyć, pozostały prysznice z zasłonką. Parę lat temu miałabym problem, żeby w ogóle się pod nim rozebrać. Cudownie jest być po trzydziestce! Nie ma się już ŻADNEGO kompleksu, który by uniemożliwiał cokolwiek. Możliwe że to dlatego starsze kobiety nie potrafią się dobrze ubrać. Bo w związku z nabytą pewnością siebie mają na to tak widocznie wyjebane :D

Odświeżeni pognaliśmy na ASP, by posłuchać na żywo Macieja Orłosia, z którym rozmowę prowadził Piotr Kraśko. Jakoś nie czuło się, by to Orłoś był gościem :D Panowie po prostu gadali sobie o różnych, także bolących i kontrowersyjnych sprawach. Gdy temat zszedł na uchodźców, Kraśko podał bardzo znamienny przykład, jak działa świat. Gdy słyszymy o uchodźcach czy ofiarach wojny, dostajemy głównie liczby i ogólne informacje, które powoli przestają nas ruszać. Prawdziwy efekt robi sprowadzenie wojny do jednej konkretnej ofiary. Np. do długowłosej dziewczynki, która jedzie spokojnie rowerem, by spotkać się ze swoim dziadkiem, i w tym momencie okalecza ją bomba.

Drugie spotkanie okazało się rekordem frekwencyjnym. Robert Biedroń mówił rzeczy proste, a jednocześnie znamienne i ważne, z humorem i jednoczesnym zapałem również poruszał temat uchodźców, ale też i kondycji obecnej sceny politycznej, swojej orientacji i trudnych przeżyć związanych z ujawnieniem jej, oraz ewentualnego kandydowania w wyborach. Bardzo dobrze się go słuchało, osobiście zresztą od dawna mam do niego słabość. Wlał w nas dużo uśmiechu i optymizmu mimo tego wszystkiego, co obecnie można zaobserwować w polskim rządzie.

Zaskoczeniem dnia okazał się koncert Tabu na Małej Scenie. Dawno już nie słuchałam czegoś równie pogodnego! A świetne odczucia pogłębił w nas jakiś facet, który był z kolei chyba najbardziej pogodnym facetem, jakiego w życiu widziałam! Już sam wyraz twarzy miał taki wiecznie radosny, do tego tańczył przed nami i wyraźnie przeszkadzało mu w tym piwo, więc wraz z Bosską zaofiarowałyśmy się, że je potrzymamy, co powitał z jeszcze większą, o ile to możliwe, pogodą na ryju :D Ta piosenka już na zawsze kojarzyć mi się będzie z jego szczęśliwą gębusią: "Tyle mam" - TU.
Wieczór należał do Hey i oczywiście Archive, na który dojechała do nas jeszcze Szalona. To był bardzo magiczny, transowy koncert, wręcz uduchowiony. Bosska poszła prędko do namiotu, ponieważ gdy usiadła, ktoś jej wylał na głowę piwo :D My błąkaliśmy się oczywiście do późna, ale już za nic nie mogę sobie przypomnieć, co właściwie robiliśmy. Pewnie jedliśmy :D

W sobotę rano znów dość nadwątlonym biegusiem polecieliśmy na ASP. Tym razem by posłuchać Bartłomieja Topy i Łukasza Kościuczuka, którzy opowiadali o wspólnym projekcie przybliżania ludziom kwestii szeroko pojętego autyzmu. Jakiś czas temu Topa zaczął się dziwnie zachowywać na ulicach, biegał jak obłąkany, rozpisywano się, że zwariował lub ćpa. Był to jednak "tylko" spot w ramach tegoż projektu, ale aktor przyznał z autentycznymi łzami w oczach, jak wiele go to kosztowało wówczas, gdy ludzie nieświadomi akcji postanowili go totalnie hejtować. Opowiadał, że takiego poczucia uwięzienia wewnętrznego i osamotnienia nie czuł nigdy, ale dzięki temu mógł lepiej zrozumieć człowieka z autyzmem, który boryka się z niezrozumieniem otoczenia, ponieważ cierpi na rodzaj zamknięcia przed światem i ograniczenia sprawności społecznej. Objawy autyzmu są niezwykle obszerne, istnieje spektrum autystyczne, czyli zespół cech i typów osobowych, co zresztą jasno wynikało z wypowiedzi publiczności. Była tam m.in. mama chłopca, który w tramwaju sam siebie zaczyna uderzać, przez co oboje doświadczają izolacji i niezrozumienia. Trudno dziwić się otoczeniu, że reaguje tak jak reaguje, ale właśnie temu służą spotkania i akcje - by nasza świadomość i czujność stale wzrastała. Wypowiadała się również siostra chorego na autyzm, która obserwowała, jak choroba brata zabija małżeństwo jej rodziców i powoduje rozpad rodziny. To była dorosła kobieta, ale płakała przy mikrofonie, a my wszyscy płakaliśmy wraz z nią. Jako że temat niepełnosprawności jest mi rodzinnie bliski, przeżyłam to spotkanie podwójnie, właściwie przez bitą godzinę tylko wycierałam sobie co chwilę twarz z łez - ale bynajmniej nie tylko ja. Wszyscy wokół wyli razem z dotkniętymi tą chorobą rodzinami. Zrodziła się w nas wtedy jakaś totalna wspólnota, i choć potem każdy poszedł w swoją stronę, myślę, że ziarenko zostało zasiane. To było najbardziej emocjonalne i oczyszczające - choć niesamowicie trudne - spotkanie, na jakim w życiu byłam. 

A potem bujaliśmy się w rytm reggae Dub Inc., mokliśmy w kolejce do diabelskiego młyna, na który ostatecznie nie poszliśmy, zachwycaliśmy się chińsko-mongolskim punkiem Nine Treasures - no szok, jacy genialni!, uśmiechaliśmy się do ciepłych dźwięków Franka Turnera. Poszliśmy też na imprezę urodzinową znajomego, dla którego jego dziewczyna zorganizowała wielką altanę z fotelami, alkoholem, przekąskami, świecącymi akcesoriami, balonami, a to wszystko na wzgórzu przy drodze na ASP. Rozciągał się stamtąd spektakularny widok na oświetlone sceny, napawaliśmy się nim oraz... komfortem siedzenia na czymś innym niż gleba :D

Aż w końcu nadszedł ten moment, gdy Bukartyk wraz ze swoją wyszkoloną na warsztatach świtą zaśpiewał piosenkę pożegnalną, a Jurek długą przemową kończył cały ten wspaniały kilkudniowy spektakl. Siedzieliśmy znów na ziemi, blisko sceny, wiatr rozwiewał nam włosy, chłód kulił ramiona, a tłum zjednoczony w nostalgii i tęsknocie za tym, co właśnie mijało, grzał serce. 

4 rano, Kostrzyn nad Odrą. Koniec 23. Przystanku Woodstock. Ale przecież nie koniec miłości, przyjaźni, muzyki. 

4 komentarze:

  1. Byłam tam z Tobą, naprawdę byłam! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dałaś mi do myślenia tym wpisem!
    Dzięki...
    Dobrze, że jesteś!
    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się być, ale marnie idzie. Chociaż to, co ja odwaliłam w tym życiu teraz, to chyba mój wyczyn stulecia... A co u Ciebie??

      Usuń