Nigdy, przenigdy po żadnym rozstaniu nie spotkałam przypadkowo żadnego ze swoich byłych. To się po prostu nie zdarzało.Wszyscy znajomi mieli ze swoimi ex tę przyjemność już wielokrotnie, a ja nigdy, przenigdy. Zastanawiałam się, co to może oznaczać, czy coś oznacza w ogóle. Z jednej strony nie miałam ochoty na tego rodzaju komplikację życiową, ale z drugiej... chciałoby się komuś, kto nas skrzywdził, pokazać, jakim się jest teraz zajebistym, a jakim on był zjebem. Chociaż ponoć najczęściej takowe spotkanie niemal zawsze odbywa się w momencie najbardziej niekorzystnym z możliwym, gdy wyglądamy, jakby ktoś nas niezbyt energicznie przeżuł sztuczną szczęką i na dodatek całkowicie wypluł mózg. Znajomość powyższych statystyk zwykle kończyła moje pretensje do losu w tym temacie.
Byłyśmy z dziewczętami na koncercie Me Myself And I. Wcześniej opróżniłyśmy sobie kulturalnie butelkę wina, zatem w Blue Note kolejny kieliszeczek dopijałam już w nastroju zgoła radosnym i beztroskim, pełna oczekiwania na cudowne dźwięki. Stałyśmy blisko sceny, przed nami tylko jedna para, która wyglądała, jakby była właśnie na pierwszej lub drugiej randce, bez kontaktu fizycznego i z lekką rezerwą, acz nieco przełamaną. Zwracałam na nich uwagę o tyle, że po prostu stali mi na linii wzroku, ale po jakiejś półgodzinie nagle facet stanął profilem... i aż mi się zagotowało. Dupek żołędny, który mnie puścił kantem z dwa lata temu!
Z perspektywy czasu przyznałam sama przed sobą, że chyba zapadłam onegdaj na głębokie zaćmienie umysłowe. Na szczęście przynajmniej krótkie. Co ja w nim widziałam? Chyba właśnie to, że był półgłówkiem. Dobrze, że się skończyło - oraz wybitnie dobrze, że los postanowił akurat jego postawić mi na drodze w charakterze idioty, na którym mogę się odegrać. A odegranie wykonałam subtelnie jadowite :D Albowiem zupełnie nie potwierdziłam statystyk, przypadła mi bowiem na ten dzień połowa cyklu i wyglądałam, nieskromnie mówiąc, fantastycznie. Czyli włosy ułożyły się wspaniale jak nigdy, makijaż udał wyjątkowo, na ciele czułam opinającą kieckę, na stopach nowe buty, a wino przydało błysków w oku i uroczych rumieńców. Miał chłop pecha, niech skonam. Nieświadom niczego stał sobie najpierw tyłem do mnie, ale tak długo wpatrywałam mu się nienawistnie w tył czaszki, że po prostu MUSIAŁ się odwrócić. I aż się zachłysnął, rozpoznając mnie i widząc na mojej twarzy tyle drwiny i pogardy, jaką tylko zdołałam wyrazić rozjarzonymi oczyma i niebezpiecznym uśmieszkiem. Nie wykonałam nawet najmniejszego gestu, nic, zero. Po prostu stałam i wpatrywałam się w niego z mrożącą mocą pięknie kuszącego zła, a on nie mógł oderwać wzroku. Zrobił to z trudem, przełknął ślinę i widziałam wyraźnie, jak reszta randki już mu nie szła :D A ja... to ciekawe, ale bawiłam się potem znakomicie :D Fakt, że pierwszy raz w życiu natknęłam się wreszcie na exa, w dodatku takiego, w stosunku do którego nie czuję smutku i żalu, a jedynie właśnie pogardę i dziką niechęć, a na dodatkowy dodatek spotkałam go w momencie rozpasanej urody - wprawił mnie w szampański nastrój.
Zatem mogę z czystym sumieniem zgodzić się z twierdzeniem, że:
ZEMSTA NAJLEPIEJ SMAKUJE NA ZIMNO. ZWŁASZCZA TA, KTÓREJ ZUPEŁNIE NIE PLANUJESZ I KTÓRĄ PODARUJE CI LOS.
Howgh :D