23 marca 2013

Mroźne pocałunki wiosny

Mogę śmiało powiedzieć, że brak anomalii pogodowych w trakcie mojego urlopu byłby anomalią właśnie. Dlatego i tym razem aura nie zawiodła i sprezentowała mi, uwaga uwaga - śnieżycę i szalony wiatr. 

Wg prognoz miało wiać. I wiało. Jak jasna cholera. Na szlaku w lesie nieszczególnie nam to przeszkadzało, więc możecie sobie wyobrazić moje zachwyty wszystkim wokół, zwłaszcza że do tego było piękne słońce i niemal bezchmurne niebo. Jaskiniowy dzielnie znosił pstrykanie zdjęć każdemu zamarzniętemu strumykowi, każdej śnieżnej czapie na choinkach itd. ;)
Im wyżej jednak, tym bardziej dotkliwe stawało się zimno, wicher wzburzający wprost na twarz zalegające pokłady śniegu oraz coraz mniej udeptany i coraz bardziej niebezpieczny szlak. Może ktoś mnie wyśmieje, że tak niskie górki uważam za groźne, zapewne obiektywnie rzecz biorąc to duża przesada z mojej strony, ale w sytuacji, gdy pełznę na szczyt to zapadając się w śniegu, to jadąc na lodzie (na szczęście na niewielkich odcinkach), i to w dodatku pod górkę, usiłując przy tym wszystkim utrzymać się na nogach tak, by mnie nie zwiał wiatr o prędkości ok. 100km/h, to już nie brzmi chyba tak idiotycznie. Szłam, trzymając Jaskiniowca kurczowo za rękę, aż w pewnym momencie stanęłam, zrobiłam buzię w podkówkę, i, przygarbiona, ze łzami w głosie wypowiedziałam na głos, że "tu mi się już nie podoba" ;) Jaskiniowy jednak, jak typowy facet, kusił i kusił, przemawiając słodko, że przygoda, że przecież już za chwilę koniec wspinania, zaraz będziemy na szczycie i tym szczytem jak pójdziemy, to już nie będzie tak wiało w twarz, tylko plecy i będzie w ogóle przecudownie. Od razu zorientowałam się, że to wszystko gówno prawda, ale szłam jak cielę na postronku, w nadziei, że droga powrotna będzie nieco łatwiejsza. 

O słodka naiwności! Na górze piździło jeszcze gorzej, choinek prawie nie było widać, co sugerowało ok. 2-metrową pokrywę śnieżną, zapadaliśmy się po kostki, a wiało tak, że aż oderwana od palików zaznaczających szlak kora wpadała w rezonans, wydając dość przerażający dźwięk, przypominający przebicie prądu :D Krajobraz księżycowy, żywej duszy wokół, aparat mi zamarzł i odmówił robienia zdjęć na najgorszym odcinku, a kanapki natychmiast pokrywały się zmrożonym śniegiem, więc gdy pojawił się szlak wcześniejszy na dół, kategorycznie zażądałam złażenia. Straszny był i myślę, że gdybym szła tam sama, to spokojnie połamałabym wszystkie kończyny. Ale wiecie co? Jestem teraz z siebie zajebiście dumna, i nawet mi się nie śni po nocach :D 
W następnych dniach miewaliśmy śnieżyce z wichrem, które uniemożliwiały dłuższe zwiedzanie (może i dobrze, bo pierwszy raz w górach doznałam jakiejś kontuzji i ledwo szłam). Niemniej słonko też w międzyczasie się pokazywało, a krajobraz był iście bajkowy, więc zdecydowanie wolę taką aurę niż deszcz. Gdyby tak nie wiało, byłoby naprawdę fantastycznie. No ale decydując się na podróż ze mną, trzeba mieć na uwadze, że moje możliwości jednak są nieograniczone ;P 
Kaczki są tak samo żarłoczne jak wszędzie :)
 
Jelenia Góra
Odnośnie innych szczegółów - poza sezonem ludzi niedużo, więc kwatery tańsze, chociaż część była zwyczajnie zamknięta. Stoki narciarskie za to czynne w najlepsze, knajpy też (również takie romantico, z rozpalonym kominkiem). W pokoju ciepło na krótki rękawek, a aneks kuchenny na własny użytek - niesamowicie dobra rzecz, przydatna zwłaszcza gdy zamówi się na obiad miskę pierogów, która okazuje się miską OLBRZYMICH pierogów ;) A na łożu małżeńskim chyba z 5 osób by się wyspało, i to w poprzek ;) 

Żal było wyjeżdżać...

15 komentarzy:

  1. Patrząc na te zdjęcia nie dziwię się, że żal było wyjeżdżać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłoby łatwiej, gdyby np. lało czy coś ;) Chociaż ja zawsze góry żegnam z żalem...

      Usuń
  2. Cudownie ! :) Bardzo lubię tamtejszą okolicę !
    Straszliwie zazdroszczę urlopu i pięknej aury :) chociaż może nie temperatury ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Temperatura nie była zła, tylko na górze okropnie zimno, ale to przez wiatr głównie. Na szczęście widoki wynagradzały ten trud :) Ja też lubię te góry, aczkolwiek nadal marzę o Bieszczadach :)

      Usuń
  3. Czerwona, spójrz na to tak - Ty żyjesz, mimo pobytu w takich warunkach :D ja bym chyba umarła pierwszego dnia... chociaż może i nie, jakbym miała takie portki narciarskie... to ciepełko zapewnione.
    Niech się skończą wreszcie te anomalie pogodowe, bo nie mam zamiaru chodzić w kwietniu w zimwoym płaszczu i grubej czapie! W sobotę rano piorę płaszczyk i chowam, i nie ma to tamto :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie umarłabyś :) Umarłabyś, gdyby na kwaterze było zimno i obleśnie. Ale nie było, było super, co jest naprawdę ogromnym plusem.
      I co, uprałaś? Bo chyba coś nie zadziałało ;)

      Usuń
    2. Uprałam, suszy się... ale schować jeszcze nie mogę ehh :(

      Usuń
  4. I po tym wszystkim trzeba wracać do szarej codzienności... Pocieszam Cię myślą, że przynajmniej zima wszędzie taka sama :p.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, zapewniam Cię, że nie wszędzie, w górach jest zdecydowanie najpiękniejsza!

      Usuń
  5. Podziwiam Twoją siłę woli (i mięśni)... CDN... PZDR!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie była MOJA siła woli, zapewniam Cię ;)
      Pozdro wielkanocne!

      Usuń
  6. Fotki urocze :) Chociaż powiem Ci, że bardzo zimową mamy tę wiosnę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech się teraz wyśnieży, żeby w maju było już tylko ciepełko ;)

      Usuń
  7. Czerwona, cały urok w chodzeniu po górach jest w tym, że jak już zdobędziesz górę tudzież szczyt, to człowiek jest mega z siebie dumny i tego uczucia nic nie jest w stanie zastąpić. :) Zazdroszczę.

    hanibal

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, aczkolwiek dla mnie celem nadrzędnym są po prostu piękne widoki i zrobienie im masy zdjęć ;) Najbardziej nie lubię się poddawać i zawracać. Teraz też się w pewnym miejscu poddałam, ale to już było na szczycie, więc można uznać za niebyłe ;) Za to kiedyś w Tatrach zwyczajnie nie weszłam, w połowie drogi wróciłam, bo się bałam, i do tej pory uważam to za swoistą porażkę, chociaż oczywiście wiem, że zrobiłam dobrze. Mam nadzieję, że kiedyś tę trasę pokonam i to niemiłe uczucie zniknie :)

      Usuń