Chyba najprzyjemniejszym aspektem jesieni są
zbiory. Zwłaszcza gdy plonem są cudownie czerwone, wesoło się
uśmiechające i najbardziej aromatyczne na świecie jabłuszka. I nieważne, że przy okazji ich zrywania można oberwać owocem w łeb, a gałęzie pchają się we włosy, prawie wydłubują oko i przy każdej możliwej sposobności smagają fangą w nos tudzież walą w potylicę. Najważniejsze, że robi się coś tak cudownie
pożytecznego. Podobnie jest z grabieniem ogrodu. Człowiek się nachapie jak dziki wół, ramiona ma bliskie omdlenia, a dłonie na granicy rozwoju pęcherzy, i dnia następnego porusza się jak paralityk - ale nieistotne, przynajmniej nie siedzi w jakiejś przepoconej sali gimnastycznej, gdzie macha rękoma całkiem bez sensu. Nie żebym coś miała do ćwiczeń (chociaż prawdę mówiąc wszelkie siłownie wywołują we mnie dreszcz obrzydzenia), ale zdecydowanie lepiej się czuję, gdy wysiłek fizyczny wykonuję na powietrzu i nie wyłącznie dla siebie.
(Hm, to w sumie definicja seksu w plenerze, nieprawdaż? :D)
Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym w ramach czynnego wypoczynku nie porobiła zdjęć. Ktoś jest zdziwiony? ;) Żałuję tylko, że nie mogę Wam pokazać zapachu. Dzisiaj pachniało
ziemią, mokrymi liśćmi, słońcem, mgłą, dymem z komina, ziołami, jabłkami
i kiełbasą. Mieszanka doskonała ;)
Nawiasem mówiąc nie ma nic pyszniejszego niż zioła z własnej uprawy. Jakkolwiek by to nie brzmiało ;) Mięta, oregano, bazylia, tymianek, seler. Mniam, smakują kompletnie, absolutnie inaczej niż te suszki w sklepach!
Uwielbiam jesień. Uwielbiam skakać w opadniętych kolorowych liściach, robić z nich
bukiety i odprowadzać je wzrokiem, gdy spadają, wirując w piruetach lub
kreśląc krzywizny po niebie. I uwielbiam kolory jesieni, ciepłe i przytulne, nawet gdy muszą konkurować z deszczem i przebijać się przez mgłę.
Chociaż... zaraz zaraz... kto powiedział, że jesień jest kolorowa tylko barwami jesieni? :)
A teraz zagadki - kto wie, co widnieje na zdjęciach poniżej? Zwycięzca dostanie... bo ja wiem, może być moje zdjęcie? ;) Warunek konieczny - nazwy łacińskie, hi hi.
Chyba powinnam założyć fotobloga ;)
Wyczekałem Cię! :-D Tak jak na "starym" blogu...
OdpowiedzUsuńPZDR!
Bo to właściwie jest "stary" blog, po prostu kontynuacja :) Nowy byłby, gdybym z własnej woli chciała się od tamtego odciąć. Dlatego też i tradycje wszelkie tu przenosimy :D
UsuńJak tam odpowiedź na zagadkę? :)
Dobranoc, lecę, bo jutro ciężki dzień, goście goście... :*
Wykończysz mnie, powinienem też już iść spać, jednak wjechałaś mi, "staremu działkowcowi" na ambicję. A zatem kolejne zdjęcia przedstawiają:
OdpowiedzUsuń1. Convallaria L.
2. Fuchsia L. (tu nie jestem pewien, jakaś hybryda?)
3. Solidago virgaurea L.
P.S. Na prawdę śliczne zdjęcia, dobrze skadrowane i o nasyconym kolorze (też tak lubię). Super!
P.S. 2. Ładne buty :-)
P.S. 3. CDN... Dobranoc!
Tez chcialam o butach napisac, ze ladne :)
UsuńCzerwona, zakladaj fotobloga, oczywiscie, ze zakladaj :)))
M., wiedziałam, że się przyłożysz do tematu ;) Ale 2 niestety pudło, chociaż wcale się nie dziwię, my sami długo szukaliśmy, co to nam wyrosło na ogrodzie ;) A co do 3, to rodzaj jak najbardziej, lecz w kwestii gatunku waham się między canadensis i serotina, nie przyjrzałam się łodydze, prawdę mówiąc, ale wydaje mi się, że jednak serotina. Bardzo lubię, nawiasem mówiąc :) Myślę jednak, że Twoje starania powinny zostać nagrodzone, chyba że wolisz, by moja osoba pozostała owiana nimbem tajemniczości ;D Za PS i PS.2. - dziękuję :)))
UsuńPozdrawiam mgliście ;) i ze świeżą miętą na parapecie - mmm :)
Zapałeczko, dziękuję :) Hm, zobaczymy, czy mój zapał do fotografowania nie minie ;) Co jest wysoce prawdopodobne, bo wkrótce przestanie już być kolorowo...
UsuńWiesz, do mnie tej jesieni po raz pierwszy jakoś tak mocno, dobitnie dotarło piękno i bogactwo tej pory roku. Niby już i w poprzednich latach, jak i wcześniej w tym roku cieszyliśmy się darami sadu i ogrodu, latem były i ogórki, i rzodkiewki, i truskawki, i czereśnie, nasza papierówka, sadzona z 60 lat temu jeszcze przez mojego Dziadka, jak co roku sypała owocami w ilościach hurtowych, ale to dopiero jesień pokazała całą obfitość "w polu i zagrodzie" ;-) Oglądając i zbierając te wszystkie jabłka (np. odmiana Spartan - uwielbiam), śliwki, brzoskwinie, gruszki, maliny, pomidory, kapusty, marchewki, pietruszki (głównie naciowe), chrzan, miętę, koper, a nade wszystko orzechy laskowe i włoskie oraz oczywiście różne grzyby, po raz pierwszy poczułem jakąś taką archetypiczną, naturalną radość człowieka - gospodarza, który cieszy się z owoców swojej pracy. Tym bardziej, że jak już ostatnio pisałem - coraz częściej kontakty z ludźmi zaczynają mnie męczyć i "uciekam na łono przyrody". Gwoli ścisłości muszę dodać, że większość tych w.w. plonów ogródkowych zbierana jest w ilościach symbolicznych, na bieżące potrzeby, ogródek to domena Rodziców, ja generalnie sprawuję nadzór nad całokształtem i wymyślam kolejne remonty... Cieszę się, że odgadłem choć 2 rośliny. Napisz co to za roślina, kwiat nr 2. A co do nagrody, to myślę, że na przestrzeni lat poznaliśmy się już na tyle, że nagroda, jakkolwiek b. miła, absolutnie konieczną nie jest. Pozostawiam to Twojej decyzji i inwencji. Lubię jak piszesz, rozumiem i podzielam to o czym piszesz, dobrze mi jest u Ciebie, inaczej bym nie czytał i nie komentował... Z blogiem jest odwrotnie i chyba lepiej niż w tzw. realu, gdzie najpierw widzimy powierzchowność, pozory, a dopiero potem, "w akcji" poznajemy danego człowieka i jego prawdziwe oblicze. Ale może kiedyś zaskoczysz mnie jakimś niespodziewanym mailem :-) I ja może w końcu odnajdę wenę i napiszę ten obiecywany, dłuuugi list...
UsuńPozdrawiam serdecznie :-*
P.S. Rozpisałem się, ale mimo wszystko CDN...
Dobrze, że dodałeś wzmiankę o tych symbolicznych ilościach, bo już zaczęłam podejrzewać, że macie nie lada hektary ;D Mnie też ludzie zaczynają męczyć... Tzn. nie wszyscy, mam grono naprawdę fajnych wokół siebie - ale są tacy, którzy niby bliscy, a potrafią zawieść w sprawach fundamentalnych, albo odzywają się tylko wtedy, gdy czegoś potrzebują. Ostatnio nazbierało się takich trochę, więc pewnie niedługo wyrzucę to z siebie i tu, na blogu, bo bardzo to wszystko przykre... A co do tego, czy na blogu jest lepiej - chyba nie jest. Ja jestem taką osobą, która łatwo się przyzwyczaja do ludzi, a na blogu tak samo jak i w realu oni zawodzą, i to zawodzą tym dotkliwiej, bo widzisz, że u innych się udzielają, a u mnie np. nie napiszą ani słowa. Z tymi pozorami też jest różnie, bo słowa są tylko słowami, a liczą się też gesty... Nie, jednak przebywanie z kimś na żywo jest nie do przecenienia, wyłącznie w ten sposób można kogoś poznać naprawdę. Tylko szkoda, że ludzie potrafią się tak bardzo zmieniać na gorsze...
UsuńA roślina nr 2 to trzmielina :) Sam krzak jest u nas raczej niepozorny, ale owoce ma niesamowite :) Co do jabłek, ja najbardziej lubię Delikatesy, ale niestety już od dawna drzewko jest zlikwidowane. W tym roku wyjątkowo obrodził Jonatan, chyba za wszystkie cienkie lata ;) Papierówki uwielbiam, niestety nie mamy, jakoś się nie złożyło. Może kiedyś, na swojej własnej działce... Marzy mi się ten dzień, gdy ją wybiorę i kupię ;) Bo że kupię, to rzecz pewna, nie wytrzymam bez skrawka własnej ziemi, kto jak kto, ale nie ja ;)
Pozdrowienia refleksyjne, i oczywiście że CDN :) :*
Szybciutko: ostatnio miałem takie "zawodne" zdarzenie z osobą, z którą znam się od dziecka. Prosiłem Go o załatwienie b.pilnej sprawy (był uprzedzony wcześniej, że może zaistnieć taka potrzeba), musiałby wstać o 8 rano, a akurat tak się złożyło, że był po nocce i tym samym spałby tylko 4 godziny. Mówię Mu, że załatwi tą sprawę (max pół godziny), wróci do domu i może dalej spać - zwykle po nocce śpi do 11-12 - kolejną zmianę miał na 18.30. Czasu do odespania full, zero innych spraw na głowie, dzieci i żony brak, facet ma 30 lat! i mi jęczy przez telefon - "JA JUŻ POTEM NIE ZASNĘ I CAŁY DZIEŃ BĘDĘ NIEDO..BANY". No po prostu opad wszystkiego, co może opaść. Skończyło się tym, że spinając się wściekle, załatwiłem to sam, choć muszę przyznać, że On też już wstał o tej 8, ale go telefonicznie wstrzymałem, jak już wiedziałem że się wyrobię. Wnioski: 1. Muszę się tego oduczyć, że jestem natychmiastowo na zawołanie dla wszystkich. 2. Zawiódł moje zaufanie i stracił niepowtarzalną szansę na potwierdzenie swojej dojrzałości. 3. Umiesz liczyć - licz na siebie... Ogólnie dominuje uczucie żenady.
UsuńP.S. Trzmielina - nazwę kojarzę, ale z wyglądu nic a nic!
Pozdrawiam! CDN...
Ja też daleko nie muszę szukać - Nive, przez kilka lat najbliższa mi oprócz Brasil osoba, kiedy kompletnie się zagubiłam po pierwszym rozstaniu ze Strzelcem, najpierw zupełnie mnie olała, a potem powiedziała, że to moja wina, że mnie faceci rzucają. Po czym znalazła sobie nowych super przyjaciół i już jej nie jestem potrzebna, nie mówiąc o tym, że we wakacje jej mąż mnie obraził na Facebooku, chociaż nic mu nigdy złego nie zrobiłam. To z tak najbardziej bolesnych rzeczy, bo pomniejsze przykłady mogłabym mnożyć w nieskończoność. Np. umawianie się z ludźmi po 4 razy na jedno spotkanie, bo ciągle im coś "wypada", albo umawianie z kimś, kto, jak się okazuje o godzinie, na którą się umówiliśmy, się "nie wyrobi" i nie przyjdzie wcale, ale po co miałby mi o tym wcześniej powiedzieć. Ostatnio eliminuję takich ludzi z mojego życia. Po prostu, po cichu, nie fatyguję się też z wyjaśnieniami, bo po co, i tak nie pojmą. Tylko tak mi cholernie z tym źle, bo chciałabym wierzyć w człowieka, a tu w dobie nieograniczonych możliwości ludziom się nie chce napisać nawet jednego głupiego smsa! Są na własne życzenie samotni. Szkoda tylko, że przy okazji ja też.
UsuńPozdrawiam smutno...
Jabłuszka wyglądają przesoczyście :)))
OdpowiedzUsuńA te zioła to w kolejności wypisałaś? Bo poznaję seler i chyba wiem, które to mięta ;)))
W kolejności :) Polecam kupić sobie w markecie doniczki z ziołami, dodają aromatu każdej potrawie i cudownie wyglądają, zwłaszcza że zima za pasem i zieleni będzie jak na lekarstwo. Nie pożyją może zbyt długo, ale swoje zadanie zdążą wykonać ;) A jabłuszka są przesoczyste, i na dodatek całkowicie niepryskane :)))
UsuńPóki co, suszki wrzucam, ale do ziół mnie i różnorakich przypraw mnie zawsze ciągnęło, więc kto wie czy nie zakupię :)))
UsuńMnie wczoraj przytargali cały worek jabłek. Nie są tak ładne jak te, ale za to dużo i z dodatkiem białka w co drugim ;D
Haha, w takim razie dobrze, że nie jesteś wegetarianką ;)
UsuńKupuj, tanie to, a frajdę sprawia niesamowitą :)
Ja wczoraj szalałam z grabiami na działce, potem wrzucałam liście do wiaderka... i wracając z działki czułam delikatne łamanie w prawym boku :D
OdpowiedzUsuńSwoich ziółek na działce nie uprawiałam... trzeba będzie to zmienić, tylko ja się kompletnie na tym ziemiowych sprawach nie znam, mama jest od tego, a ja potem objadam się szczypiorkiem i rzodkiewką hehe.
E tam, na ziołach nie trzeba się znać, same rosną :) A wiesz, że mnie nic kompletnie nie bolało po tym grabieniu? A myślałam, że będę umierać :D
Usuńrany boskie ale mnie wystraszylas;) jak zobaczyłam tamtego bloga i koniec az mi serce stanęło;) fajne kozaczki masz...
OdpowiedzUsuńWiesz, tragedia by się nie stała, po prostu przestałabym pisać ;) Ale nie przestałam ;)
UsuńDzięki, też je lubię, chociaż tak im się obcasy rozwaliły, że szewc musiał je skrócić :D
Cieszmy się jesienią, bo za tydzień ma spaść śnieg :P :P
OdpowiedzUsuńJaki śnieg, chyba śmieszna namiastka śniegu, jak to u nas ;)
UsuńI to jest właśnie jesień - zbieractwo na zimę, a nie jakieś kolorowe liście, czy zimno :P.
OdpowiedzUsuń(ukradłaś mi pomysł na posta!:p ale i tak go napiszę!:D)
Ale kolorowe liście też przecież! :) Ej, to nie ja ukradłam, skoro byłam pierwsza ;P ;)
UsuńNo też też, ale jak dla mnie to tylko dekoracja :D.
UsuńAle ja sobie to już wcześniej pomyślałam :P
Załóż, bo taki ślimaczek słodki no!!!!!! :)
OdpowiedzUsuńŚlimaki w ogóle są cudowne, małe czy duże ;) Się zobaczy, tymczasem może Ty założysz? :D
UsuńUwielbiam jesień również. Chociaż chwilami wprawia mnie w nostalgię, ale już nie tak często.;)
OdpowiedzUsuńTak opisałaś ten zapach, że niemal sama go poczułam i nabrałam ochoty na jesienny spacer.:)
Jesień ma to do siebie, ale to jest przyjemna nostalgia :) No chyba że w PMSie ;)
UsuńIdź, póki to jeszcze nie zimowy spacer ;)
OdpowiedzUsuńTen mały ślimak jest uroczy ;) A to coś ze zdjęć znam, ale nie wiem, jak się zwie :P
Bo ślimaki są słodkie, wzbudzają we mnie uczucia opiekuńcze, nie wiem, dlaczego ;D Haha, też tak zawsze mówię, nawet gdy nie wiem, co zacz ;D
Usuń