Nie sądziłam, że to urządzanie się będzie takie ujebliwe. Każda decyzja rodzi się w bólach jak podczas zatwardzenia, nie mogę się wyplątać z szukania idealnego odkurzacza (czyt. cichego, z długim kablem, dobrą rurą i wężem, i rzecz jasna niedrogiego), idealnego dywanika do łazienki, idealnego uchwytu na srajtaśmę, nawet mopa i miotły długo szukałam, bo były brzydkie, pstrokate albo za duże i by się nie zmieściły... Każdą pierdołę oglądam ze światłem, pod światło, wspak i na wznak, dopóki nie znajdę sercem, nie pokocham jak własne. Całe szczęście, że urządzam się sama, bez faceta, bo by mnie chyba zabił i zjadł. Albo ja jego.
Na szczęście nie spieszy mi się z parapetówką, ponieważ wszyscy mają trudny maj. Ja również. W sobotę bawiłam się na weselu, najbliższą sobotę również spędzę na weselu, kolejne weekendy też zajęte, sytuacji nie poprawia również fakt, że coraz bliżej lato i miliony rozrywek dostępnych na wyciągnięcie ręki. Chociaż aura póki co jest sadystyczna! Nawet uśmiech na widok wściekłej zieleni roślinności zamiera na ustach z zimna...
Doszłam do wniosku, że przydałaby mi się nauka tańca. Niekoniecznie żeby się nauczyć, bo mam to w dupie, ale żeby ciało i mózg odpoczęły. Dawno się tak wspaniale nie czułam jak po tym weselu! Co jest o tyle ciekawe, że Strzelec, który mnie na to wesele zabrał, miał ze mną ciężki krzyż pański. Zdiagnozowaliśmy przyczynę mojej niechęci do tańczenia z kimkolwiek - otóż ja po prostu mam problem z oddaniem kontroli! Cały czas mimowolnie chcę prowadzić :D Bardzo starałam się nad tym zapanować, Strzelec starał się jeszcze bardziej, ustaliliśmy, że będzie mi ściskał ręce, jak tylko poczuje oznaki mojej dominacji, więc wyglądało to mniej więcej tak, że uciskał mi dłonie wręcz pulsacyjnie :D Ale pod koniec już prawie nam szło, więc kolejne wesele powinno sprawę znacząco popchnąć ;) A przez to, że on jest taki wysoki, często miałam ręce wysoko i tak wspaniale rozciągnęło mi to zastałe mięśnie, że normalnie chyba zacznę chodzić na jakiś kurs. Oczywiście jak się umebluję, czyli za jakieś pięćset lat.
Ale mam już wycieraczkę! O taką:
Jest tak cudna, że na razie chowam ją w domu w obawie, że mi ukradną :D Mojej siostrze już raz ukradli... A ta jest tak idealnie moja, doniczusie, drzewkaaaa :D
W ogóle zapadłam na jakąś obłąkaną misję stworzenia w domu roślinnej enklawy i nie mogę sobie przetłumaczyć, że są inne wydatki. Jeszcze nie kupiłam żadnego kwiatka, ale jaka byłam zła, że wyprzedali mi co do jednego aloes w Ikei! co do kurwa jednego!
A przecież mam już swoje rośliny, w tym blisko dwumetrowego wilczomlecza. Swoją drogą przesadzanie roślin było świetne. Żyło mi wcześniej w jednej wielkiej donicy na parapecie chyba z 10 różnych sukulentów olbrzymiej wielkości. Któregoś dnia nakupowałam donic i rozpoczęłyśmy z siostrą akcję przesadzania. Chapnęłyśmy tę jedną wielką i na chojraka zaczęłyśmy ją przenosić z parapetu, no przecież damy radę, nie jesteśmy jakieś mimozy, wiadomka.
Ehe. Już po sekundzie okazało się, że zadanie nas przerosło, ciężkie wszystko jak skurwesyn, wilczomlecz zaplątał się w sznurek od rolet, wszystkie suche liście opadły z niego wprost na mój komputer, groźba katastrofy nawet nie że zawisła, ona frunęła ku nam z prędkością światła, w panice zaczęłam się drzeć "tata, ratuuuj!!!!", tatuś w mgnieniu oka z rozwianym włosem wleciał do pokoju z kijem od miotły w ręku, odparł atak sznurka od rolety, podtrzymał donicę, i tak w trójkę jakoś ją zataszczyliśmy na korytarz, gdzie przy pomocy dywanika normalnie suwaliśmy ją na miejsce rozsadzania. Chryste, co to była za akcja. Moja siostra założyła jadowicie czerwoną puchową kurtkę i pikowaną kamizelę, obie uzbroiłyśmy się w podwójne rękawice, które kupiłam wcześniej w markecie, co też było świetne, gdyż umizgnęłam się wdzięcznie do pana tymi słowy "szukam najgrubszych rękawic, jakie macie w ofercie, do przesadzania kaktusów" - mina pana bezcenna :D
Co jakiś czas każda niechcący siadała tyłkiem w ciernie, drobne igiełki miałyśmy wszędzie i rozmnażały się przy każdym dotyku, po trzech godzinach z ziemią na japie i kołtunem na głowie zakończyłyśmy dzieło, po czym po tygodniu przy przenoszeniu donic do mojego mieszkania jeden kaktus po prostu WYPADŁ z donicy i się ROZBRYZGAŁ NA WSZYSTKIE STRONY galaretowatą substancją o wątpliwej woni. Zwyczajnie zgnił o.O Może dlatego, że przy przesadzaniu prawie nie miał korzeni, niemniej bardzo mi się przykro zrobiło z tego powodu, natomiast tatko to dostał szału na widok ufyflanej podłogi ;) Największy wilczomlecz przenosiliśmy w trójkę, w torbie z Ikei i odziani w rękawice. Na szczęście trafiliśmy na jakieś ludzkie okienko, gdy nikogo nie było na ulicy, bo chyba stanowilibyśmy niemałą atrakcję. Już i tak jestem wysoce atrakcyjna jako nowa sąsiadka. Tak jakbym w ogóle nie przychodziła tu przez całe życie, najpierw do Dziadzi, a potem do siostry :D
A propos - torby z Ikei warte są każdych pieniędzy. Przeprowadziłam się w nich od stóp do głów.
A o sąsiadach, oo, to będzie osobny post ;)
Fajnie to czytać, kiedy W KOŃCU mam drzwi na balkon rozwarte na całą szerokość, bo jest pięknie i ciepło :)))
OdpowiedzUsuńMusiałam se poguglać za tym wilczomleczem, a potem wybrać z listy zdjęć to, które mi najbardziej pasuje (w sensie, że to miał być kawał drania, a nie jakieś maleństwo, które zmieści się w ręce).
Taką wycieraczkę położyłabym tylko przed drzwi ogrodzonego domu, bo w bloku od razu ktoś by się do niej uśmiechnął. U nas była swego czasu wycieraczka (nie nasza, właścicielki) i już jej nie ma. Przydała się komuś, a wcale nie była jakaś specjalna.
Jest bajecznie! Idealnie, chociaż to ciepło tak nagle przyszło, że jeszcze nie dowierzam ;)
UsuńA no tak, fakt, wilczomlecze są różne, chodzi o Euphorbia trigona :)
Dlatego ja tę wycieraczkę będę chyba wystawiać na specjalne okazje ;) Swoją drogą żałość bierze, że kradną nawet takie pierdoły... Ale wolę, żeby ukradli, niż żeby jakiś żul na niej spał, a potem oddał, fuuuj...
przeprowadzasz się na swoje? bajecznie..., wszystkiego dobrego;)
OdpowiedzUsuńJuż to zrobiłam :D Ale długa droga, by to wyglądało tak, jak sobie wymarzyłam ;)
UsuńTyś nie Czerwona, Tyś Zielona!!! ;)
OdpowiedzUsuń:***
Już wiele razy zastanawiałam się nad zmianą nicka ;)
Usuń:**