Wprawdzie jest już 31 maja, ale... cofnę datę o te dziesięć dni. Czymże jest dziesięć dni w stosunku do dziesięciu lat?
Pamiętam początki blogowania. Chryste Panie, jaka ja byłam wtedy NIESZCZĘŚLIWA :D Aż mi słabo, gdy to czytam :D Potem było już tylko ciekawiej. Ściganie się na polecenia w Onecie, szperanie w blogach i wynajdywanie
nowych znajomości, dziesiątki godzin spędzonych na dodawaniu
komentarzy, które przeradzały się w regularne rozmowy, czasem aż do
rana. A wreszcie spotkania oko w oko, o czym przy pierwszym opublikowanym wpisie nawet nie myślałam, przeciwnie, chciałam pozostać anonimowa! Wiecie, taka tajemnicza i te sprawy... Nigdy w życiu nie byłam tajemnicza, no i tu też mi się chyba nie do końca udało ;)
Po upływie dekady właściwie na pierwszy rzut oka trudno powiedzieć, bym dokonała czegoś nadzwyczajnego czy żeby coś spektakularnie zmieniło się w moim życiu. Nadal jestem singielką, przeklinam, wkurwiam się, szydzę, zachwycam pierdołami, boję i śmieję, mam PMSy i szukam swojego miejsca.
A jednak zmieniło się wszystko - postrzeganie samej siebie, umiejętność (chyba) przetwarzania trudności na mądrość starczą ;), ilość pozytywnych ludzi wokół mnie i, co się z nimi bezpośrednio wiąże - wspaniałych przeżyć, przygód, radochy.
Tyle niezwykłych osób przewinęło się przez to miejsce; z niektórymi
przyjaźnię się do dzisiaj, z innymi drogi się rozeszły, ale wszyscy na
jakimś etapie byli dla mnie ważni i czegoś mnie nauczyli. I za to chciałabym wszystkim tym,
którzy to przeczytają, ogromnie podziękować. Za te cegiełki piękna,
które wnieśliście i wnosicie w moje życie. Za to, że pocieszacie, że dajecie do myślenia, czasem nawet zirytujecie, ale zawsze konstruktywnie ;)
Tak wiele myśli, zdarzeń, doświadczeń przelałam na ten wirtualny papier, tak często był moją terapią, chwilami jedyną radością. Tak bardzo zmieniliśmy się razem - a przecież to jedno nie zmieniło się wcale. I z tej okazji życzę sobie, bym w kolejnych latach stale miała kiedy i o czym pisać. Nie wiem, czy do tej pory było to wszystko w ogóle "o czymś", ale już dawno porzuciłam myśli o literackiej Nagrodzie Nobla, więc trudno, jeszcze Was pomęczę swoją grafomanią ;)
Sto lat w Wyjątkowym Stanie!
Uwaga! Będzie nieco nieskromnie! W tej wiekopomnej chwili ;) któż jak nie ja mógłby wrzucić pierwszy komentarz? ;) O tej porze chyba faktycznie przywiódł mnie tutaj, do Ciebie jakiś szósty zmysł... Zatem: I ja dziękuję - za to, że jesteś i za wyjątkowe wsparcie w wiadomym czasie! Sto lat!
OdpowiedzUsuń:* x 10!
Skromność na moim blogu nie istnieje :D Zwłaszcza po trzydziestce :D
UsuńTo prawda, nie spodziewałam się tak prędko pierwszego komentarza, zwłaszcza że tak rzadko tu bywam. Znaki, znaki ;)
Tyle lat, a my wciąż chętni do dyskusji, piękni i młodzi ;) Nie do wiary, jak to prędko minęło. A z drugiej strony czuję się, jakbym rozmawiała tutaj od zawsze. Taki paradoksik ;)
:***
To Twój blog jest już dużym chłopcem :D
OdpowiedzUsuńGratulacje i też dziękuję za to, że jesteś :)
Ale jeszcze ciągle za rączkę go trzeba prowadzić ;)
UsuńDzięki :D
Pamiętam komentarze na Twoim blogu, które ciągnęły się na 1-2 strony, takie niekończące się dialogi z jedną czy dwiema osobami (którym się, swoją drogą, odechciało blogować :/). Piękne czasy, kiedy poznawało się masę osób. Polecanek onetowych nie wspominam dobrze, ale pomyśleć, że dzisiejsi blogerzy chyba by się zabijali o taki fejm, jaki my (niekiedy) zdobywaliśmy ot tak, za friko. A i można było trafić na coś naprawdę fajnego. Nie pamiętam, kiedy natrafiłam na jakiś fajny blog, do którego chciałabym wracać. Trzymam się tych samych ludzi.
OdpowiedzUsuńNiech kolejna dekada będzie równie udana! Nawet gdyby miała się zmienić forma, zaczniesz nam mniej pisać czy może robić filmiki (i staniesz się znanom blogerkom), ważne, żebyś była i pokazywała nam świat swoimi wrażliwymi oczami :)
Tak, ja gdy się kończyły, to tylko dlatego, że wjechał nowy post ;) Sporo było takich ludzi, a została taka garstka, rzeczywistość ich pochłonęła. Z jednej strony to zrozumiałe, bo i mnie pochłania coraz bardziej, ale chyba nie umiałabym na trwałe porzucić tego miejsca. Tyle pozytywnych emocji przyniosło i przynosi, no i po prostu kocham pisać. Jest tyle rzeczy, które chcę jeszcze spisać, i chociaż wiem, że są to pierdółka bez większego znaczenia, to nie wyobrażam sobie np. pojechać na wakacje i potem nie mieć swojego miejsca w sieci, żeby je opisać. Na fejsie to nie to ;) Z perspektywy czasu uważam, że blog miał ogromny wpływ na zmiany w moim życiu, może brzmi to patetycznie i dziecinnie, ale do tej pory uważam, że jego założenie było jedną z najlepszych decyzji, jakie kiedykolwiek podjęłam. Aczkolwiek godzin to na nim spędziłam nieprzeciętnie dużo ;) Ale było - i jest - warto!
UsuńDziękuję, że ciągle trwasz tu ze mną :)
jeju... gratuluję! tyle lat mówisz? to piękne, zwłaszcza ze twoje pisanie jest obłędne... duża buźka i nastepnych 10 lat... ;)
OdpowiedzUsuńZ jednej strony dużo, a z drugiej... czuję, jakbym pisała od zawsze, więc w sumie niewiele ;) Ale nadal każdy wpis to wielka radość i przygoda. A o to w tym wszystkim przecież chodzi. No i o Was :) :*
Usuń