Kolejny dzień majówki spędziłam w dobrze znanym
już Chrzypsku Wielkim. Rok minął nie wiadomo jakim sposobem i oto znów szalałam
pośród oceanu tulipanów, tym razem z Bosską, która swój pierwszy raz przeżywała
dość podobnie do mnie, czyli na totalnym pisku z zachwytu ;) Słońce wyczyniało
na kwiatach istne cuda - te tulipany po prostu świeciły! A jak pachniały!
Odmiana "Jolanta Kwaśniewska" pachnie lepiej niż perfumy, coś
pięknego.
Come fly with me!- KLIK.
Wracając, wstąpiłyśmy jeszcze do pięknie
folklorystycznej knajpki Jaśkowa Zagroda w Napachaniu. Jakież to cudowne
miejsce! Regionalne jedzenie wprost rozpływa się w ustach, tym bardziej, że ma
się pewność, iż produkty pochodzą ze swojskich zagród, upraw i hodowli, a do
przygotowywania potraw użyto tylko naturalnych składników.
"Jaśkowianie" są nagradzani na targach Smaki Regionów, a o ich
obłędnym śledziu w oleju rydzowym pisałam tutaj już dawno. Słowo, w życiu nie
jadłam lepszych szarych kluch z kapustą zasmażaną. A Bosska w życiu nie dostała
większego kotleta :D Gorąco Wam polecam to miejsce - czy to na miły niedzielny
obiad, czy na posiadówę ze znajomymi w ogródku, czy nawet na ciepłą randkę z
kimś, kto docenia i delektuje się fantastyczną polską kuchnią. Szczegóły
na stronie - TU.
Poprzedni weekend natomiast miałam wręcz
kosmiczny. W sobotę wstałam o 5, żeby pojechać na giełdę i nakupić kwiatów,
ponieważ musiałam stworzyć dekorację przyjęcia komunijnego siostrzenicy!
Wiecie, jakie to było wyzwanie? Latałam jak z pieprzem, zwłaszcza że w
międzyczasie miałam zajęcia. Musiałam wszystko zaprojektować, ustalić dobór
roślin, ilość, nakupować dodatków, mało tego - miałam wykonać również wianek
komunijny na głowę! Toootalny stres! Zwłaszcza że o ile kompozycje na stół i
bukieciki mogłam zrobić wcześniej, o tyle wianek plotłam na świeżo w dzień
uroczystości, inaczej by zwiądł! Aż mnie głowa rozbolała z tego ciśnienia. Ale
komunia była śliczna, dzieci śpiewały przy wtórze dźwięków gitary, gdy
usłyszałam piosenkę, którą sama śpiewałam na swojej komunii, to aż mi łzy
stanęły w oczach. A na końcu każde dziecko dostało olbrzymią białą różę i
najpierw zrobiono im wspólne zdjęcie, a potem dzieci po kolei przekazały
wszystkie te róże naszemu kochanemu proboszczowi, który niedawno stracił nogę i
siedział na wózku, mimo wszystko pogodny i uśmiechnięty. No tu już ryczałam bez
zahamowań :D
Wianek przeżył i wyglądał ślicznie, a miał takie
powodzenie, że potem cała rodzina się w niego ubierała ;) Dekoracja stołu
wywołała natomiast pytania o to, kiedy zakładam swoją pracownię florystyczną
;)
Za tydzień pierwsze egzaminy, więc siedzę i się uczę. Połowa
maja. Chyba mi jakiś Muzzy in Gondoland zjada czas...
No tak, tylko Cię wpuścić w kwiaty :P
OdpowiedzUsuńTylko czekać aż się posypią zamówienia na dekoracje komunijne i inne też :D
Jej, nie wiem, czy chcę, to był totalny stres ;)
UsuńŚliczności...
OdpowiedzUsuń:*
:) :* Jak się masz?
UsuńDa się wytrzymać... Pewne zmiany w życiu następują...
UsuńBTW: Jak się zapewne domyślasz, "śliczności" nie były określeniem skierowanym do kwiatów :D
:***
Jakież to zmiany? :) Byle nie takie jak u mnie... :*
UsuńNa razie napiszę tylko, że pozytywne, choć ciężko wyszarpane bez fizycznej i psychicznej obecności Taty... I kolejne zmiany przede mną...
Usuń"Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono...".
:*****
morze kwiatów.., zawsze chciałam spróbować tych klusek z kapustą. a kotlet heh.., buziak;)
OdpowiedzUsuńPrzybywaj i próbuj! Chętnie Ci potowarzyszę. Nawet mogę pomóc w jedzeniu jakby co :D
Usuń