15 maja 2016

Zatrzymać czas



Kolejny dzień majówki spędziłam w dobrze znanym już Chrzypsku Wielkim. Rok minął nie wiadomo jakim sposobem i oto znów szalałam pośród oceanu tulipanów, tym razem z Bosską, która swój pierwszy raz przeżywała dość podobnie do mnie, czyli na totalnym pisku z zachwytu ;) Słońce wyczyniało na kwiatach istne cuda - te tulipany po prostu świeciły! A jak pachniały! Odmiana "Jolanta Kwaśniewska" pachnie lepiej niż perfumy, coś pięknego.
Come fly with me!- KLIK. 
 





















Wracając, wstąpiłyśmy jeszcze do pięknie folklorystycznej knajpki Jaśkowa Zagroda w Napachaniu. Jakież to cudowne miejsce! Regionalne jedzenie wprost rozpływa się w ustach, tym bardziej, że ma się pewność, iż produkty pochodzą ze swojskich zagród, upraw i hodowli, a do przygotowywania potraw użyto tylko naturalnych składników. "Jaśkowianie" są nagradzani na targach Smaki Regionów, a o ich obłędnym śledziu w oleju rydzowym pisałam tutaj już dawno. Słowo, w życiu nie jadłam lepszych szarych kluch z kapustą zasmażaną. A Bosska w życiu nie dostała większego kotleta :D Gorąco Wam polecam to miejsce - czy to na miły niedzielny obiad, czy na posiadówę ze znajomymi w ogródku, czy nawet na ciepłą randkę z kimś, kto docenia i delektuje się fantastyczną polską kuchnią. Szczegóły na stronie - TU.




Poprzedni weekend natomiast miałam wręcz kosmiczny. W sobotę wstałam o 5, żeby pojechać na giełdę i nakupić kwiatów, ponieważ musiałam stworzyć dekorację przyjęcia komunijnego siostrzenicy! Wiecie, jakie to było wyzwanie? Latałam jak z pieprzem, zwłaszcza że w międzyczasie miałam zajęcia. Musiałam wszystko zaprojektować, ustalić dobór roślin, ilość, nakupować dodatków, mało tego - miałam wykonać również wianek komunijny na głowę! Toootalny stres! Zwłaszcza że o ile kompozycje na stół i bukieciki mogłam zrobić wcześniej, o tyle wianek plotłam na świeżo w dzień uroczystości, inaczej by zwiądł! Aż mnie głowa rozbolała z tego ciśnienia. Ale komunia była śliczna, dzieci śpiewały przy wtórze dźwięków gitary, gdy usłyszałam piosenkę, którą sama śpiewałam na swojej komunii, to aż mi łzy stanęły w oczach. A na końcu każde dziecko dostało olbrzymią białą różę i najpierw zrobiono im wspólne zdjęcie, a potem dzieci po kolei przekazały wszystkie te róże naszemu kochanemu proboszczowi, który niedawno stracił nogę i siedział na wózku, mimo wszystko pogodny i uśmiechnięty. No tu już ryczałam bez zahamowań :D 
Wianek przeżył i wyglądał ślicznie, a miał takie powodzenie, że potem cała rodzina się w niego ubierała ;) Dekoracja stołu wywołała natomiast pytania o to, kiedy zakładam swoją pracownię florystyczną ;) 



Za tydzień pierwsze egzaminy, więc siedzę i się uczę. Połowa maja. Chyba mi jakiś Muzzy in Gondoland zjada czas...

9 komentarzy:

  1. No tak, tylko Cię wpuścić w kwiaty :P

    Tylko czekać aż się posypią zamówienia na dekoracje komunijne i inne też :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, nie wiem, czy chcę, to był totalny stres ;)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Da się wytrzymać... Pewne zmiany w życiu następują...

      BTW: Jak się zapewne domyślasz, "śliczności" nie były określeniem skierowanym do kwiatów :D

      :***

      Usuń
    2. Jakież to zmiany? :) Byle nie takie jak u mnie... :*

      Usuń
    3. Na razie napiszę tylko, że pozytywne, choć ciężko wyszarpane bez fizycznej i psychicznej obecności Taty... I kolejne zmiany przede mną...

      "Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono...".

      :*****

      Usuń
  3. morze kwiatów.., zawsze chciałam spróbować tych klusek z kapustą. a kotlet heh.., buziak;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przybywaj i próbuj! Chętnie Ci potowarzyszę. Nawet mogę pomóc w jedzeniu jakby co :D

      Usuń