12 października 2015

W gościnnym Świętokrzyskiem

Ostatni przystanek: perła wschodu, czyli Sandomierz, miasto siedmiu wzgórz. Klimatyczny rynek z okazałym ratuszem, studnią i ślicznymi kamieniczkami, odnowiony i ukwiecony skrada serce, powodując od razu ciepłe skojarzenie z księdzem, który pedałuje zawzięcie, wzniecając kurz i podrywając ptaki do lotu ;) Mam słabość do Ojca Mateusza. I serialu, i Żmijewskiego. Obaj razem są jak rozgrzewający plasterek na chłód świata, jak różowy naiwny obłoczek na duszy. 
Wojenka
Miasto prowadzi konsekwentną politykę estetyki. Nie zauważyłam tam kiczowatych kramów z plastikowymi odpustowymi pierdółkami. Wszystko ma styl, nienachalnie nawiązując do szlachetnych, średniowiecznych korzeni. Nawet budka z podpłomykami wygląda jak z żurnala! Spacer ku gotyckiej Bramie Opatowskiej, czyli dawnemu wjazdowi do miasta, to niezwykle przyjemne doznanie. Wśród kamieniczek i urokliwych knajpek czuje się iście wakacyjny klimat. Polecam wejście na Bramę - widoki rekompensują nawet gigantyczny upał! 
Podpłomyki
W tyle Brama Opatowska
Widok z Bramy
Pyszna katedra wznosi się strzeliście naprzeciwko zamku. Jej ściany zdobi specyficzny kalendarz "Martyrologium Romanum", czyli zespół dwunastu obrazów przedstawiających męczenników poszczególnych miesięcy. Niesamowite, brutalne, ogromne, robiące wrażenie... 
Don Mateo? :)
Odbudowany zamek, w którym mieści się obecnie Muzeum Okręgowe, uplasowany jest na wzgórzu z widokiem na Wisłę. Stamtąd już tylko prosta - acz pagórkowata - droga do Dworku Skorupskich, zwanego Dworkiem Ojca Mateusza :) Który obecnie jest nim chyba już tylko z nazwy, ale klimat spokojnej sielskości roztacza nieustająco. 
Zamek
Widok spod zamku
W tyle katedra
Dochodzimy do pięknego kościoła św. Jakuba oraz Wąwozu św. Jadwigi - wg mnie najbardziej niezwykłego miejsca w całym mieście. Długi na 500 m wąwóz powstał w wyniku erozji skał lessowych. Wysokość jego ścian dochodzi do 10 m, a odsłonięte korzenie drzew, jamy i zwalone pnie nadają mu niepokojącego, trochę wiedźmowego charakteru. Czary.
Kościół św. Pawła
Dom Jana Długosza
Collegium Gostomianum, jedna z najstarszych szkół średnich w Polsce
Jeszcze większe czary czekają jednak w Podziemnej Trasie Turystycznej. Sandomierz znajdował się niegdyś na ważnych szlakach handlowych, co w połączeniu z niedużymi rozmiarami miasta i niemożnością rozbudowy spowodowało rozwój systemu podziemnych składów. Składy te z czasem poszły w zapomnienie, a odkryto je, jak głosi opowieść, przez tragiczny przypadek - pewnego ranka pod panem czekającym w kolejce do sklepu zwyczajnie zapadła się na kilka metrów ziemia. Dalsze badania obnażyły stopień podziurawienia terenu pod Rynkiem - stopień na tyle niebezpieczny, że groził zapadnięciem całej płyty. Na przestrzeni lat doprowadzono do likwidacji (wypełnienia "podsadzką") dużej części piwnic i magazynów, a resztę na potrzeby mieszkańców i turystów solidnie zabezpieczono. Do zwiedzania udostępniona jest pięknie oświetlona 450-metrowa trasa, podczas której przysłuchujemy się zamierzchłym legendom i natykamy na grób ze szkieletem, kość łokciową mamuta czy beczkę miodu pitnego.
Sandomierz żegnamy ze smutkiem i niedosytem. Na trasie jest jednak jeszcze Iłża, z ruinami zamku, do których docieramy bardzo stromą, ubłoconą ścieżynką wśród pokrzyw, podczas której prawie gubię buty ;) 
Wejście okupione jest słoną jak na ilość atrakcji ceną, jednak widoczki z baszty bardzo mi się podobają. W przejrzystym powietrzu można ponoć dostrzec nawet Góry Świętokrzyskie. No tak, jesteśmy blisko czarownic! A mnie dziwił wiedźmowaty wąwóz w Sandomierzu... ;)
Uwielbiam ten region. Kojarzy mi się z zielarzami, znachorami, chichotem na miotłach i nietoperzami. To takie "moje" :D Nas dopada jedynie chichot przyrody, która popędza ku nam gigantyczną burzę. Schodzimy rozległym polem, które, wyzłacane pszenicą, razi w oczy na tle coraz bardziej granatowego nieba. Uciekamy do samochodu w ostatnim momencie. Nawałnice w całym kraju łamią drzewa jak zapałki, a my pijemy beztrosko wino w salonie, marząc już o Zamościu i Lublinie. Lecz na tę chwilę, na ten wyjazd wrażeń musi starczyć. 
Niezwykły spektakl na niebie
Taka to właśnie Polska nasza :)

6 komentarzy:

  1. mamy coś wspólnego, też lubię seriale kryminalne z księdzem w roli głównej, jednak polskiego nie oglądałam, może kiedyś.., Sandomierz, stolica jabłek? czy coś pokręciłam, ale kraina chichotów działa na wyobraźnie; ) pięknie. cmok;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jakie są jeszcze? Bo ja o innych nie słyszałam, poza włoskim prototypem :)
      Z jabłkami to bardziej Grójec, w Sandomierzu niegdyś było zagłębie wina, potem klimat się ochłodził i winorośle przestały rosnąć, a teraz znów ocieplił, więc powoli odtwarzają dawną świetność :) Jak mi się marzy mieć swoją winnicę... Coś pięknego.
      :D

      Usuń
  2. Nie byłam, ale wygląda przepięknie, w sensie Sandomierz:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest! Nie sądziłam, że jest aż tak zachwycający. Myślałam, że to mała mieścina na wschodzie. A tu taki klimat! Lepiej niż w Kazimierzu!

      Usuń
  3. Pola obsiane zbożem - to zapamiętam w pierwszej kolejności :))) A ten dworek jest po prostu boski! Kocham takie budynki i nie miałabym nic przeciwko zamieszkaniu w takim właśnie dworeczku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, ja też! A i ze Żmijewskim bym się w nim chętnie zamknęła :D Oczywiście gdyby zrzucił sutannę ;)

      Usuń