Tegoroczna Gardenia zachwyciła rozmachem. Poszczególne ekspozycje rozmieszczone były w 6 wielkich halach targowych, tematycznie zaplanowanych i wyjątkowo wygodnie zagospodarowanych przestrzennie. Nie było mowy o niemiłosiernym ścisku, który panował w poprzednich latach. Tym razem każdy gość mógł swobodnie poruszać się pomiędzy boksami wystawców i z przyjemnością oddawać się obserwacjom.
Pierwsze kroki skierowałam oczywiście ku florystyce. Bogactwo
kompozycji po prostu zniewalało! Jak zawsze dominował motyw wiosny, tym
razem głównie w wydaniu jajecznym - czyli skorupki, jaja ze styropianu
oblanego kolorowym woskiem, wydmuszki pełniące rolę probówek. Wydawałoby
się, że to wyjątkowo trudny materiał do tworzenia kompozycji, jednak floryści posługiwali się nim nadzwyczaj sprawnie.
Z podziwem patrzyłam również na misterną wyklejankę z pojedynczych kwiatków hiacyntów. Koronkowa robota!
Jak zawsze mieliśmy możliwość zorientowania się w nadchodzących trendach bukietów ślubnych. Jednym z ważniejszych elementów tychże są zdobne podstawy konstrukcji. Pomponiki, druty, perełki, szpileczki, koronki, piórka - słowem dbałość o detale w każdym calu.
Obok klasyki podziwiać mogliśmy propozycje ekstrawaganckie. Np. moim zdaniem nadający się przede wszystkim na porę zimową bukiet z włóczki oraz - mój ulubiony - bukiet z... kaktusów. Który nie dość, że posiadał złowieszczą zawartość, to zbudowany był na czymś w rodzaju długiego berła. Polecany głównie dla pań idących do ołtarza z niezbyt zdecydowanym na ten krok panem młodym - w razie potrzeby można zdzielić w czerep samą rurą lub doprawić kłującą treścią. Tzn. to taka moja osobista interpretacja... ;)
Pomysłowość florystów zdaje się nie mieć granic. Być może nie jest to zauważalne w kwiaciarniach, gdzie innowacyjne elementy są zapewne trudniejsze do sprzedania, a przez to zdecydowanie mniej popularne, jednak to wcale nie oznacza, że pracownicy nie mają wyobraźni i nie potrafią nas niczym zaskoczyć. Niezwykle istotnymi składnikami nowoczesnych bukietów są np. wstążki, tkaniny, filc, kolorowy papier, słomki, korek, ba! nawet ołówki! I lusterka! Czasem zastanawiam się, czy z taką kreatywnością człowiek musi się urodzić, czy jest chociaż cień szansy, że nabywa się ją wraz z doświadczeniem i że to dzięki niemu otwiera się na nowe rozwiązania...
Moją uwagę zwróciły również wazony. Są takim dodatkiem, który niegustowny lub źle dobrany może oszpecić nawet najpiękniejszą kompozycję - co oczywiście działa także w drugą stronę, czyli ów element może doskonale uzupełnić całość. Stosuje się więc wazony dopasowane kolorem bądź przezroczyste, wyłożone od środka rozmaitymi kamyczkami, grysikiem, kwiatami pasującymi do reszty, a nawet... zwykłą folią, która zgnieciona tworzy wrażenie trójwymiarowości i ładnie odbija światło.
Jak widzicie, obfitość form, kształtów i barw troszkę mnie oszołomiła i doprawdy nie wiedziałam, które zdjęcia przeznaczyć do publikacji - stąd tak obszerna fotorelacja. Jeśli jednak ktoś wytrwał do końca, to poniżej nagroda dla niego, w sam raz na trudny chorobowy okres - czyli bukiet nazwany przez autorkę "bukietem antygrypowym". W skład wchodzi m.in. czosnek, imbir, cytryny i coś w rodzaju ogromnej skarpety :) Trzymajcie się zatem ciepło!