22 stycznia 2017

Strachy

Z Bosską i Strzelcem byliśmy na Enemefie polskich filmów. 
Już dawno nic mną tak głęboko nie wstrząsnęło.

O "Powidokach" Wajdy mówi się, że to jego mniej udany film. Ja siedziałam zapatrzona, być może dlatego, że nic nie wiedziałam o bohaterze, jednak nie on był chyba dla mnie w tym filmie najistotniejszy, mimo całego kunsztu Lindy, przed którym szczerze i nieustająco od wielu lat chylę czoła. Odebrałam ten film jako opowieść o epoce. O strasznych czasach totalitaryzmu, które nie powinny nigdy mieć miejsca, a miały i - co obserwujemy teraz - mogą się powtórzyć. Ten film mnie bolał, nie dlatego, że był zły, tylko z powodu tego, co pokazywał, i że była to sama prawda. Osobiście mam ogromny problem z podporządkowywaniem się, nawet w pracy, więc fizycznie odczuwałam męki, które przeżywali ludzie przeciwstawiający się reżimowi, czułam ich wszystkie rozterki, dylematy moralne, koszmarny brak wolności, strach i gniew. Siedziałam i nie potrafiłam się powstrzymać przed przeklinaniem tego prania mózgu, które fundowano naszym bliskim przecież w sumie całkiem niedawno. Czuję ogromny lęk, że ta historia może wrócić; że już wraca, tylko w trochę odmienionej formie, a ludzie w ogóle nie uczą się na błędach.

"Ostatnia rodzina", film o Beksińskich, był najlżejszym w całej tej nocy, choć wcześniej postrzegałam go zupełnie inaczej. Trudni, choć pełni wdzięku mimo wszystko bohaterowie, również siermiężne czasy, życie w blokowiskach, sztuka, muzyka, choroby psychiczne i inne. A w tym wszystkim jednak mnóstwo uśmiechu, zabawnej ironii. Rewelacyjny film z rewelacyjnymi kreacjami aktorskimi - choć również nie uniknął krytyki. Czy można jednak uniknąć, gdy robi się film o kimś prawdziwym? Przecież zawsze będzie to tylko prawda subiektywna.

"Jestem mordercą" o głośnej sprawie polskiego seryjnego mordercy był dla mnie wielką niespodzianką. Przed seansem nie wiedziałam o nim dokładnie nic. Wciągnął niesłychanie, pokazując przemiany bohaterów, łańcuszek, który od zdarzenia do zdarzenia prowadzi nieuchronnie do zmiany osobowości. I znów ta myśl, że to wszystko może dotknąć każdego z nas - ponieważ nie znamy samych siebie, swoich reakcji na coś, czego nie przeżyliśmy, a wszystkie nasze zasady mogą pójść do piachu, gdy zetkniemy się ze złem - i sami staniemy się jego źródłem. 

"Wołyń"... Nawet nie umiem opowiadać o tym filmie. Zdawał się nie mieć końca, ohyda 'człowieczeństwa" nie miała końca, strach nie miał końca. Przez pół seansu bolał mnie brzuch z przerażenia. Takiego ludzkiego, ale też i kobiecego. Kobieta ma zawsze gorzej, co by się nie działo. Teraz jesteśmy przynajmniej świadome, nie czujemy się tylko inkubatorami, i nikt nas nie sprzedaje staremu chłopowi za parcelę i dwie krowy - ale cóż z tego, gdy w jakimś momencie silniejszy facet przyjdzie i weźmie jak swoje, i chuja zrobię z moimi zasadami i umiłowaniem wolności. I wtedy właśnie zaczyna się zło, nienawiść, wszystkie te samonapędzające się zdarzenia, których żadna wpojona moralność już nie powstrzyma. Dominacja siły i przemocy trwa, jak historia ludzkości długa i szeroka.

Wyszłam z kina o 7 rano, zdewastowana jak nigdy. Polecam każdy film z osobna - każdy jest uderzający i dobry - ale nie oglądajcie ich w ciągu.

8 stycznia 2017

Pokłosie

Nooo powiem Wam, że rok 2016 nie chce łatwo odpuścić :D 

Jeszcze w grudniu umówiłam się na styczniową randkę. Kulturalny kolega mojego kochanego JeyZ, który od razu mi jegomościa odradzał. Ale weź spróbuj odradzić RANDKĘ Strzelcowi :D Niewykonalne.

Urocze romansowanie na odległość (człek mieszka w Anglii) nabierało rumieńców, tym bardziej że facet naprawdę fizycznie atrakcyjny jak cholera. Wprawdzie Waga, co napawało niepokojem, bo jak wiadomo Wagi to przyjaciele świata, z którymi na pierwszy rzut oka super gadać i napawają optymizmem, ale na drugi rzut już można się zerzygać ich infantylnością (z góry przepraszam, jeśli ktoś jest Wagą i to czyta, ale takie mam z Wagami doświadczenia i nie tylko ja). ALE! no przecież nie będę się umawiać na randki według znaku zodiaku.

Jedyne, co mnie istotnie zaniepokoiło, to fakt, że przed spotkaniem ze mną miał się spotkać z koleżanką, która - co oznajmił z rozbrajającą szczerością - jest jego eks. 
No ale chuj, przecież nie muszę od razu ślubu brać, no nie? Gościu nagrzany, ja też, wieczór rezerwuje dla mnie, zatem spoko, chociaż JeyZ od razu obśmiał, że po tylu latach podchodów i podpytywania go o mnie spodziewał się, że kolega prosto z lotniska przyjedzie do mojego wyra, a nie że będę czekać w kolejce. Lecz mi tam akurat było na rękę - przecież nie będę brać urlopu na tę okazję :D Aczkolwiek zaświtała myśl, że normalny człowiek nie informowałby o takim fakcie potencjalnej laski. No ale chuj, szczerość też jest w cenie. Przetrawiłam, romansowanie kwitło dalej.

Czy Wy wiecie, jak kolosalną robotę przed randką musi wykonać kobieta, która od lat jest zatwardziałą singielką? Nie tylko robotę fizyczną polegającą na różnych zabiegach pielęgnacyjnych, ale też wewnętrzną, psychiczną, żeby nastroić się, że może jednak, że może miłość jest mi potrzebna, albo chociaż seks. Po latach zamiatania tego tematu pod dywan to była niewyobrażalna zmiana! 

Nadszedł wiekopomny dzień, wleciałam do domu, zdążyłam umalować oko, gdy zabrzmiał telefon. Potencjalny kochanek informował mnie, że przekłada spotkanie z godz. 19 na 20, bo... spotkanie mu się przedłużyło.

%@#^&*&#^*$!!!!!!!!!!!??????????

Najpierw wyśmiałam, ale dotarło do mnie, że on serio to przekłada. Siedziałam z tym telefonem i szczytową fazą niedowierzania! SPOTKANIE MU SIĘ PRZEDŁUŻYŁO! Z BYŁĄ LASKĄ! NO KURWA :D

Po czym nastąpił ciąg dalszy, bo generalnie godzina nie robi różnicy, gdy ma się do dyspozycji całą noc, ale facet napisał mi z dziecięcą ufnością, że przecież od 20 do 22 jest dużo czasu i nam wystarczy :D O 22 bowiem ma pociąg do domu rodzinnego :D Niech skonam! LIMITOWANA RANDKA, DWIE GODZINY I SPIERDALAJ :D
Patrzyłam na ten telefon z myślą, że ja chyba śnię. Grzecznie mu napisałam, że wobec tego ma wolny wieczór, bo ja w kolejce czekać nie zamierzam. Koleś w ogóle nie odpisał, dopiero jak już wracał do domu, z tłumaczeniem, że przecież powinnam zrozumieć, ON przyjechał Z ANGLII i ON SIĘ SPOTYKA ZE ZNAJOMYMI :D A na końcu dodał uśmiechniętą emotkę i napisał "To pozdrawiam i do usłyszenia" :D

DO USŁYSZENIA! NIEDOCZEKANIE, TY CHŁYSTKU!!! 
Odpisałam znów uprzejmie "Pozdrawiam", będąc już w domu Strzelca i pijąc z nim i Bosską wino. 

Najlepsze w tej historii jest to, że on się na mnie grzał naprawdę ze dwa lata. Wiem to z fejsa i z relacji JeyZ. I w ostatniej rozmowie z JeyZ stwierdził, że na pierwszej randce na pewno nie będzie seksu, bo ON MNIE SZANUJE. Ja bym tam miała w dupie ten szacunek, ale szybko wyszło, jak bardzo szanuje MNIE I MÓJ CZAS. Co innego gdyby to z rodziną mu się spotkanie przedłużyło, ale kurwa z BYŁĄ LASKĄ, NO BEZ JAJ! :D

Moi niezawodni przyjaciele oczywiście nie zostawili mnie samej w tym gigantycznym wkurwie, prawie pospadali z krzeseł i mimo woli szalenie się tym wydarzeniem ubawili, ale nie miałam im za złe, bo po pierwszej fali oburzenia naszedł mnie na to wszystko gigantyczny, niepohamowany śmiech :D KURWA, WAGA :D PRZYJACIEL ŚWIATA, który w jeden dzień chciałby obskoczyć całe miasto lasek i jeszcze wrócić do domu, NIEWYCZERPANY OPTYMISTA, który nawet jak zjebie, to myśli, że jeszcze ze mną porozmawia, KURWA IMBECYL I IMPOTENT UMYSŁOWY, który szacunkiem nazywa brak jaj, żeby mnie nawet bzyknąć :D No powiem Wam, że tylko jeden koleś w życiu odwołał mi randkę godzinę przed spotkaniem, a powód był równie ciekawy, mianowicie "pogoda go dobijała" (padał deszcz). Natomiast nikt jeszcze nie przesuwał mi randki, żeby zmieścić wcześniej słodkie chwile z inną laską :D 

I tak mocnym akcentem weszłam w nowy rok, porażkę uznając za pokłosie debilnego 2016. Nie przyjmuję możliwości, żeby była to wina 2017. Nie ma mowy :D

Pozostając jeszcze poniekąd w tej sferze relacji - na kolędzie był u nas ksiądz, którego platonicznie uwielbiam. Siedziałam sobie grzecznie, uczesana w niedbały warkoczyk, bez makijażu, w świątecznym sweterku. Po zwyczajowej gadce okazało się, że ksiądz jest dokładnie w moim wieku. Spojrzał na mnie takim wzrokiem, że aż mnie ubawił, i potem już nie mógł go ode mnie oderwać :D Pewnie po prostu nie dowierzał, ile mam lat, ale gdy opowiedziałam to JeyZ, ten skomentował "Nie mów, że uwiodłaś księdza! Ja pierdolę, to będzie zajebisty rok :D".

No więc taki ma być, choćbym se tę zajebistość miała narysować!