12 stycznia 2014

Melodia myśli

Cicho. Cisza.

Lubię te chwile. Niby otępiałe, ciężkie. Niby spokojne, radosne. Niby rozedrgane, niby proste jak strzała. 

Po prostu siedzę i moje myśli płyną. Tak niesprecyzowane, że aż trudne do przelania na cokolwiek. Trudne do zapamiętania. Nie gonitwa, spokojny nurt. Omywają brzegi, dotykają nieśmiało trzciny i pałek wodnych, niczym czułki cofają się od jednego drgnięcia, odbijają od betonowych schodków, krzyżują z innymi prądami, szepcą pluskiem nieśmiało.

Tyle przyjemności w życiu.

Rozmyślam. O tym, jak będzie wyglądać moje ciało na starość. Czy będę stara. Czy dożyję. Czy ktoś dożyje ze mną razem. Czy doświadczenie nie zmieni mnie w kupkę cynicznego połączenia węgla i wody. Czy będę wesoła, czy zmęczona. Czy komuś pomogę. Czy ktoś pomoże mnie. Czy będę dobra. Czy jestem dobra.

Cicho. Cisza. 

Sterta wspomnień, usypana górka wspaniałych, złe zakopię. Czy istnieje większa przyjemność niż mnożenie jej w pamięci umysłu? 
W marzeniach dzieją się fantastyczne rzeczy, ale prawda przerasta oczekiwania. Tyle się może zdarzyć, tyle musi się zdarzyć, samo dobre musi. Będzie.

Tyle przyjemności w życiu. 

Zawieszam się nad prostymi czynnościami. Ich prostota jest pięknem, które celebruję. Mowa, słuch, wzrok, smak, dotykanie, zapachy. Fenomen kojarzenia słów i ich znaczeń, używania właściwych i uczenia się nowych. Kto wymyśla słowa? Od czego zależy, czy słowo się przyjmie? Dlaczego są słowa piękne i takie, których nie chciałoby się znać? Czy w ogóle nie jest to tylko moje wyimaginowane odczucie? Czy komukolwiek prócz mnie niektóre słowa wręcz przeszkadzają, ranią niemal fizycznie? A może to nie słowa, tylko ich znaczenie, które rzutuje na ich postrzeganie?

Dziś jednak cicho. Cisza. Dobre słowa. Melodyjne jak Orkiestra, Wielkie jak wzruszenia.

12 komentarzy:

  1. Hej, hej! Widzę, że u Ciebie dziś i wzruszająco i refleksyjnie. Ale to co napisałaś przypomina mi ten pomysł o napisaniu do siebie listu, w którym piszemy czego spodziewamy się w swoim życiu np. za 10 lat. Niezły pomysł. Wczoraj przytaczali na necie taki list zmarłej, nastoletniej Amerykanki.Bez takiego listu pozostaje nam tylko spoglądanie wstecz. Ja np. 10 lat temu zdziwiłbym się zdrowo, gdyby mi ktoś powiedział że mnie spotka w życiu, głównie zawodowym, to co spotkało. A co przyniesie los? Któż to wie...

    Uściski + :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym się bała chyba napisać taki list... Bałabym się kusić los i planować coś na tak długo do przodu. Wolę małymi kroczkami ;) Chociaż oczywiście są rzeczy niezmienne, o których marzę i których mimo wszystko się jakoś tam spodziewam. Ale wolę się nimi nie afiszować ;)
      Swoją drogą też bym się zdziwiła tym, co się aktualnie dzieje w moim życiu. 10 lat temu byłam pewna, że w tym wieku będę już żoną, matką i może zrobię karierę :D A się okazuje, że ani żona, ani matka, kariery też nie ma i, co ciekawe, w ogóle jej nie potrzebuję! Chcę tylko robić to, co kocham, co wcale żadnej kariery z pewnością nie oznacza :D
      A Ty czego się w takim razie spodziewasz? :****

      Usuń
    2. Znasz na pewno takie powiedzenie - człowiek planuje, Pan Bóg się śmieje... Ale z drugiej strony ja takiego listu nie traktuję jako planowania, bardziej jako takie przypomnienie o tym co prognozowałem na przyszłość. A zatem ja spodziewałbym się i miał nadzieję, że będę przede wszystkim: zdrowy, że moi bliscy będą przy mnie i będą zdrowi oraz że będę miał satysfakcjonującą osobiście, ale i materialnie pracę. To by było tyle z tych najrealniejszych prognoz, bo w innych sferach spełnienia się jakiś tlących się w zakamarkach umysłu planów raczej nie przewiduję...

      Pozdrawiam serdecznie! :-*

      Usuń
    3. Jak znam życie, to spełnienie tych tlących się przyjdzie w najmniej oczekiwanym momencie ;) Ja planować to mogę tylko podróże. A zasadniczo ich też nie planuję i do końca nie wierzę, że wyjdą ;)

      Pozdrowienia mgliste ;)

      Usuń
  2. A ja lubię słowa. Twoje szczególnie. :* Te sprawiły, że mam ochotę wejść pod koc z kubkiem gorącej herbaty w łapie i po prosty pobyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem trzeba się zatrzymać i pobyć. To tylko pozornie zmarnowany czas ;) Ja bardzo lubię być sama ze sobą. Dużo rzeczy wtedy układam i wyciszam, co pozwala mi zachować równowagę w tym codziennym chaosie... :*

      Usuń
  3. I refleksyjnie, i poetycznie. Ja się zastanawiam, jak to możliwe, że Ty po biologii, a nie po takiej np. polonistyce;-). Choć oczywiście poetycką naturę się ma albo i nie, niezależnie od kierunku studiów.
    Też mnie zastanawia pochodzenie słów. Skąd się np. wzięła taka skarpeta? :P
    A co do kariery - oj tam nie zrobiłaś, w końcu jesteś specjalistą, to brzmi dumnie ;-D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do poetki mi daleko, jestem niestety bezlitosnym prozaikiem ;) Ale naprawdę lubię bawić się słowami. W ogóle uwielbiam polski język, jest taki... zwiewny :D Chociaż na pozór twardy i szeleszczący. Ale tak wiele można z niego wykrzesać :)
      Ej, też pomyślałam o skarpecie! Dziwne jest to słowo :D Chociaż nieodmiennie zawsze najbardziej zdumiewa mnie "krzesło" :D
      Haha, tak, specjalista samorodek ;)

      Usuń
  4. Klimat, widzę, refleksyjny :))) Czasem dobrze tak po prostu zanurzyć się w potoku myśli i pozwolić im płynąć. No chyba że prąd jest zbyt silny, wtedy można się nieźle zmęczyć takim myśleniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj można... Ale to też jest potrzebne. Jak zmęczy zanadto, to w końcu człowiek staje na granicy i powoli się uspokaja, bo już na więcej nie ma siły ;)

      Usuń
  5. kiedy to czytałam pomyślałam sobie, że chyba opiaty..., bo zawsze jest bardzo energicznie ;) ślicznie.... duża bużka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj wbrew pozorom dużo we mnie takich zadumań :) Tylko zwykle są one zbyt ulotne, by je opisać ;) Buziaki!!

      Usuń